Scenariusz filmu już w 2007 roku znalazł się na słynnej, hollywoodzkiej „czarnej liście” najlepszych niezrealizowanych scenariuszy filmowych. Rok później do jego realizacji przymierzał się David Fincher, ale ostatecznie wycofał się w 2010 roku. Ostatecznie produkcję udało się zrealizować dopiero Johnowi Wellsowi w 2015 roku.
„Ugotowany” to film, w którym jedzenie zajmuje sporo miejsca, ale tak naprawdę nie jest tematem samym w sobie. Głównym motywem jest tutaj przemiana jaka zachodzi w Adamie i na niej właśnie skupił się reżyser.
Adam Jones (Bradley Cooper) jest znakomitym kucharzem, który jednak ma wiele problemów emocjonalnych oraz z poukładaniem swojego własnego życia. Perfekcyjne gotowanie to nie wszystko, ale Adam nie zauważa, że otaczają go ludzie, którzy są jego przyjaciółmi, a nawet więcej – rodziną. Gdy w Paryżu osiągnął to czego pragnął po prostu uciekł, zostawiając wszystkich na lodzie. Teraz, po latach, próbuje w Londynie stworzyć światowej klasy restaurację i znaleźć się w gronie „najlepszych z najlepszych”. Tylko czy starzy przyjaciele będą potrafili mu ponownie zaufać? I czy Adam będzie potrafił zmienić swój stosunek do innych ludzi?
Muzyka, zdjęcia, montaż, scenografia, dekoracje – wszystko wygląda perfekcyjnie. Przepiękne ujęcia z miastem w tle zapierają dech. Sterylnie czyste, białe sale restauracyjne upewniają widzów w przekonaniu, że to czysty dom wariatów. Najmniej wyszukana była chyba kuchnia – taka, jaką zobaczyć można wszędzie przez co stanowiła dość stonowany dodatek i tło dla wybuchów głównego bohatera.
Film jest pełen emocji, ogląda się go z zapartym tchem – dosłownie! Nigdy nie sądziłam, że będę mogła coś takiego powiedzieć o produkcji, której fabuła dzieje się w kuchni. Często jest tak, że mimo obsady aktorskiej złożonej z samych gwiazd produkcja i tak nie domaga – nie wiem czy wynika to stąd, że aktorzy nie wkładają serca w swoją pracę czy po prostu z powodu kiepskiego scenariusza. Tu jednak tego nie ma. Aktorzy grają świetnie, dostarczając widzom niezapomnianych wrażeń. Chociaż tak naprawdę wykazać się miał szansę jedynie grający Adama Bradley Cooper, a niekiedy także wcielająca się w rolę Helene Sienna Miller. Pozostali w zdecydowany sposób zostali zepchnięci na drugi plan.
„Ugotowany” posiada świetny scenariusz z dość zwyczajną, ale jednak niezwykle wciągającą fabułą i dużą dozą czarnego humoru. Oglądając go byłam naprawdę zachwycona. Jednak to zakończenie… Film się po prostu urywa. Nie ma żadnego mocnego akcentu, jest po prostu czysty, przesłodzony happy end. Główny bohater traci rogi i pazury, a wraz z nimi niestety traci również swój urok.
Podsumowując – film stoi na naprawdę wysokim poziomie i niewiele elementów w nim zgrzyta. Ogląda się go z przyjemnością i w pełnym skupieniu. Porusza dość poważne tematy, a jednocześnie nie został pozbawiony uroku lekkiego, pełnego humoru kina. „Ugotowany” zdecydowanie wywarł na mnie pozytywne wrażenie i jestem bardzo zadowolona, że miałam okazję by go obejrzeć. Polecam!
Dziękuję!
KasiaK
Nie oglądałam jeszcze tego filmu, ale bardzo mnie zachęciłaś 🙂