
Zabiorę cię do domu
Znacie takie książki, które nie tylko przenoszą nas w inne miejsce, ale i delikatnie rozplątują nasze własne emocje? „Zabiorę cię do domu” to właśnie taka opowieść. Jest niczym ciepły szalik w chłodny dzień, jak herbatka z miodem, gdy za oknem hula wiatr. Katarzyna Fiołek serwuje nam historię, która wzrusza i przywraca wiarę w to, że nawet po największej życiowej burzy można odnaleźć spokój. I… może nawet coś więcej.
O czym jest książka
Ida Zalewska to pisarka, której życie prywatne właśnie się rozsypało. Rozwód, rozczarowanie, poczucie porażki. Choć odnosi sukcesy zawodowe, to w sercu ma tylko pustkę i brak nadziei. Ucieka więc w Bieszczady, nie z powodu mody, ale z potrzeby duszy. Tam, w pensjonacie „Zielone Wzgórze” pod Wetliną, ma napisać nową książkę i… poskładać się na nowo.
Jakub to z kolei esencja bieszczadzkiego luzu. Trener boksu, przewodnik górski, motocyklista z wyglądem Jasona Momoy. Ich pierwsze spotkanie? Totalna katastrofa. On krytykuje jej książkę, nie wiedząc, że rozmawia z autorką. Ona ma ochotę wstać i wyjść. A jednak coś między nimi iskrzy. Niby nie chcą, niby nie powinni… ale los ma wobec nich swoje własne plany.
Moja opinia i przemyślenia
Ta historia to nie emocjonalny rollercoaster, to raczej miękka karuzela na tle górskich widoków. Autorka umiejętnie buduje napięcie między bohaterami, pozwala im dojrzewać do uczuć, zmagać się ze sobą, popełniać błędy. Ida jest świetnie wykreowaną postacią. To kobieta zraniona, niepewna, ale jednocześnie inteligentna i wrażliwa. Bardzo łatwo się z nią utożsamić. Jakub jest z kolei nieco zbyt pewny siebie na początku, ale z czasem odsłania swoje bardziej ludzkie, delikatne oblicze.
W powieści zachwyca jej klimat. Bieszczady są nie tylko tłem, ale niemal bohaterem tej opowieści. Ich dzikość i spokój kontrastują z emocjonalnymi burzami bohaterów, a zarazem pomagają im się oczyścić. Czuć ten zapach mokrej trawy, śniegu na szczytach, dymu z kominka.
Nie obyło się bez kilku zgrzytów. Wątek niespodziewanej ciąży trochę mnie zbił z tropu (zawsze mam opory wobec takich motywów), a momentami opisy wydawały się zbyt rozwlekłe. Ale to drobiazgi w porównaniu z tym, jak przyjemna była cała historia.
Podsumowanie
„Zabiorę cię do domu” to książka, która daje nadzieję. Opowieść o drugich szansach, o budowaniu siebie od nowa, o tym, że miłość potrafi przyjść wtedy, gdy najmniej się jej spodziewamy, i że może być piękna, nawet jeśli nieidealna. Jeśli szukasz czegoś ciepłego i klimatycznego to ta powieść będzie idealna. Tylko uważaj, ponieważ po lekturze możesz naprawdę zapragnąć rzucić wszystko i pojechać w Bieszczady. I może… znaleźć tam siebie.
Egzemplarz recenzencki otrzymałam od wydawcy.
Izabela
Myślę że książka by mi sie spodobała, chętnie po nią sięgnę
Ania
Takie lektury feeling good dobrze nam robią