Jak poradzić sobie ze stratą najbliższej osoby? Czy w ogóle istnieje możliwość by otrząsnąć się po takim wydarzeniu i powrócić do normalnego życia? Kiedy nie ma już Promyczka, świat pogrążył się w mroku, bo kto inny mógłby odganiać cienie i rozjaśniać każdy, kolejny dzień? Czy jednak czas leczy rany? A może leczy je coś zupełnie…