Denazen to korporacja, która gromadzi ludzi o nadprzyrodzonych zdolnościach – interesują ją przede wszystkim tacy, którzy władają śmiercionośnym talentem. Jedni uczestnicy programu uważają, że pomaga im dostosować się do świata, inni jednak stają się po prostu bezlitośnie wykorzystywanymi więźniami.
Nastoletnia Denzee Cross zrobi wszystko by jak najbardziej dopiec ojcu. Gdy więc spotyka w lesie uciekającego przed kimś nieznajomego chłopaka, pierwszym co przychodzi jej do głowy jest zaproszenie go do domu. Okazuje się jednak, że jej ojciec go zna, a nawet więcej – chłopak uciekł z zarządzanej przez niego organizacji o nazwie Denazen, która okazuje się wcale nie być firmą prawniczą jak zawsze myślała Denzee.
Denzee bez wahania postanowiła zapłacić tajemniczą cenę za życie Kale’a. Nawet jednak w najgorszych koszmarach nie spodziewała się, że będzie to utrata odporności na jego dotyk. Teraz jest dla niej bolesny, a niedługo prawdopodobnie stanie się zabójczy. Wtedy właśnie pojawia się Jade, której mocą jest tłumienie talentów innych szóstek. Dziewczyna obiecuje nauczyć Kale’a kontroli nad własnym darem, problem jednak polega na tym, że po drodze ma zamiar odsunąć go od Denzee i sama zdobyć jego miłość.
Kale ponownie trafił do organizacji Denazen, poświęcając się w zamian za antidotum dla Denzee. Tym razem jednak Cross nie zamierza popełnić tego samego błędu i sprawia, że Kale zupełnie traci pamięć. Już nie jest miłością życia Denzee. Teraz stanowi jedynie śmiercionośną broń. Czy dziewczynie mimo wszystko uda się go ocalić?
***
Do tej pory z serii „Denazen” w Polsce ukazały się trzy książki, anglojęzycznych tytułów jest już jednak nieco więcej. Liczę na to, że wydawnictwo Dreams nieco przyspieszy ich tłumaczenie. Seria jest ciekawa i wciągająca. Ma pomysłową fabułę, a akcja powieści toczy się wartko. Świat wykreowany na potrzeby książki jest nieco hermetyczny, ale można się do niego przyzwyczaić. Całość napisana została w lekkim, ujmującym stylu. To cykl od którego nie sposób się oderwać.
Kale jest bohaterem nietypowym i pełnym uroku. Jus Accardo w cudowny sposób udało się wyrazić jego niewinność i nieświadomość, jednocześnie jednak uświadamiają czytelnika, że chłopak przez całe swoje życie służył korporacji Denazen jako śmiercionośna broń. Deznee bardzo polubiłam w pierwszym tomie, w drugim jednak zaczęła mnie nieco irytować wahaniem się i brakiem szczerości tak nietypowym dla silnej postaci, która została wcześniej wykreowana. W „Drżeniu” jednak już znowu wszystko powoli wraca na swoje miejsce.
Z lektury książek jestem niezwykle zadowolona. To seria lekka, oryginalna i pomysłowa. Bez trudu można się od niej uzależnić i niecierpliwie wyczekiwać kolejnych tomów. Losy Kale’a i Denzee śledziłam z prawdziwą przyjemnością i mam nadzieję, że już wkrótce poznam ich kolejną przygodę.
Za egzemplarze recenzenckie serdecznie dziękuję wydawnictwu Dreams
Fenko
Po tę serię nie planowałam sięgać i raczej się to nie zmieni 🙂 mało ufam temu gatunkowi
P.S. Organizuję u siebie wymiankę świąteczną z akcentem książkowym. Będzie mi bardzo miło, jeśli dołączysz do zabawy. W tamtym roku było super! 🙂