Przez długi czas zastanawiałam się co można stworzyć jeszcze, po zakończeniu „Epica”, którego ostatnie strony rysowały dość wyraźne zamknięcie historii. Dalsze części „Kronik Awatarów” były dla mnie ogromną zagadką. Dzisiaj już wiem i naprawdę podziwiam pomysłowość autora.
Główną bohaterką „Sagi” jest Zjawa. Szesnastolatka, która nie pamięta swojej przeszłości, nie ma pojęcia kim jest, w żaden sposób nie należy również do społeczeństwa. Jest też członkinią gangu anarchistów, którzy demolując supermarkety dla wyższych klas, próbują zademonstrować swój przeciw wobec panującego systemu i prawa. Pewnego dnia jednak ktoś zastawia na nich pułapkę. Cała grupa trafia do więzienia. Nie wiadomo, jak to potoczyłoby się dalej, gdyby nagle nie pojawiła się Cindella, najpiękniejsza, najbardziej charyzmatyczna i najdziwniejsza osoba, jaką Zjawa do tej pory spotkała. Na dodatek obca włada, trudną do uwierzenia, magią. Mimo tego, że dziewczyna nie ufa nieznajomej, to jednak dość szybko stają się sojuszniczkami.
Powieść przypomina „Matrixa”. W grze komputerowej, o nazwie Saga, żyje ludzka społeczność, świadoma i w pełni przekonana, że ich świat to jedyna, możliwa rzeczywistość. Pewnego jednak dnia ludzie na ulicach zaczynają pojawiać się i znikać, niczym duchy. Czy to jakaś magia? Tak naprawdę jedynie urywki akcji dzieją się poza Sagą, a cała fabuła toczy się w grze, która jednak nie do końca jest grą, a raczej określiłabym ją mianem równoległego uniwersum. Czy ludzie pochodzący z dwóch różnych światów są w stanie ze sobą współpracować?
Oprócz fantastyki, trylogię Conora Kosticka bez trudu można zaliczyć do gatunku powieści antyutopijnych. Rządzone przez RALe (przeprogramowana, samodzielna forma życia) społeczeństwo jest oparte na zasadach, z którymi ludzie walczyli niejednokrotnie (i w dalszym ciągu jeszcze w wielu miejscach to robią). W świecie Sagi obowiązywał klasowy podział ze względu na przyznawane kolory kart – robotnicy dostawali czerwone i przez całe życie bez wytchnienia pracując w fabrykach, mieli szanse przy emeryturze otrzymać następny poziom karty. Natomiast klasa rządząca opływała w luksusach i taki system funkcjonował przez niemal dwa tysiące lat. Aż do tej pory, nikt nie miał odwagi by to zmienić.
Stylowi autora nie mam nic do zarzucenia. Jego książka wciąga, czyta się ją rewelacyjnie szybko, a początek to jedna, wielka zagadka, która fascynuje, a po wyjaśnieniu staje się logiczna i jeszcze bardziej intrygująca. Od strony edytorskiej cała „Trylogia Awatarów” jest również bardzo udana. Świetne tłumaczenie, brak błędów korektorskich, książka wygodna do czytania. Jedyne czego mi brakuje, to genialne rozwiązanie, zastosowane na przykład w cyklu „Czarnych Kamieni” Anne Bishop, a mianowicie jakiejś ściągi co do hierarchii kolorów kart. Jest to jednak drobiazg – byłby pomocny, ale jednocześnie jest niezbyt istotny.
Powieść jest bardzo fajna i zdecydowanie nie stanowi „podręcznika dla informatyków” jak mówią niektórzy. Mimo wszystko jednak warto być chociaż pobieżnie zaznajomionym ze światem gier MMO (Massively multiplayer online). W innym wypadku po prostu można nie być w stanie wczuć się w klimat całej przygody, a już z pewnością nie sposób okazać zrozumienie bohaterom. Conor Kostick nie tylko daje rozrywkę młodemu pokoleniu, ale również ostrzega, jak wielki wpływ mają tego typu gry na nasze społeczeństwo. Książkę szczerze i z czystym sumieniem polecam, a sama zabieram się za „Eddę”, niecierpliwie rozważając co nowego przyniesie czytelnikom jej świat.
Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję wydawnictwu TELBIT.
Zapraszam również do przeczytania wywiadu z autorem >>>TUTAJ<<<