Robin LaFevers w wieku lat ośmiu od swojego ojca otrzymała „Opowieści z Narnii”. Po przeczytaniu wszystkich części już wiedziała, że będzie kiedyś żyła z pisania własnych książek. Wiele lat później odważyła się spróbować i zrealizować swoje marzenie.
Ismae jest niechcianym dzieckiem, którego próbowano pozbyć się jeszcze w łonie matki. Mimo siły trucizny – bezskutecznie. Dziewczyna żyje, ma naście lat, a jedynym śladem po nieudanym zabójstwie, jaki jej pozostał, jest podłużna, czerwona blizna. Znachorka twierdzi, że to wcale nie jest żaden cud, że dziewczynka przeżyła, a jedynie potwierdzenie faktu, że jej ojcem jest Mortain – sam bóg śmierci. Ojczym nie mógł tego znieść i nie traktował Ismae zbyt dobrze. Gdy osiągnęła wiek siedemnastu lat, szczęśliwy, mógł wydać ją za mąż za tego, kto mu najwięcej zapłaci. Jej jednak udaje się uniknąć losu niechcianego zamążpójścia (a także innych, znacznie gorszych wydarzeń). Zamiast tego trafia do klasztoru, w którym szkolona jest na asasynkę, by móc mordować ku chwale boga śmierci. W ten sposób rozpoczyna się dla niej zupełnie nowe, nieznane dotąd życie.
Książka należy do tych pomysłowych i wciągających. To miła odmiana od powtarzanej ostatnio przez pisarzy rutyny. Dodatkowo powieść stworzona została w taki sposób, że szybko i przyjemnie się ją czyta. Lektura zawiera w sobie magię i tajemnicę oraz nieco (trochę zmienionej, ale zdecydowanie dobrze przedstawionej) historii. Akcja powieści została osadzona w Bretanii XV wieku. To czasy mroczne i tajemnicze, a kobiety mają w nich niewiele własnych praw. Jest to bardzo ciekawa otoczka dla fabuły.
Powieść jest dynamiczna i pełna akcji. Nie zabraknie nam w niej barwnych walk i podstępnych intryg. Również bohaterowie zostali przedstawieni w bardzo dobry i interesujący sposób. Choć zmiany w ich charakterach (przede wszystkim samej Ismae) pozostawiają nieco do życzenia. Cóż jednak można na to poradzić… W końcu to nie czytelnicy mają na takie aspekty powieści wpływ… W książce znajdzie się także wątek romantyczny, nie jest on jednak przedstawiony nachalnie i nie wypiera całej otaczającej go fabuły. To raczej miły, delikatny dodatek, niż tak doskonale znana wielu czytelnikom, pozostawiająca niesmak, przeszkoda.
„Posępna litość” to tytuł godny polecenia. Książka może nie jest idealna w każdym, drobnym szczególe, za też z pewnością nie sposób się z nią nudzić. To miła rozrywka, przedstawiona na mrocznym, historycznym tle. Ja sama jestem bardzo zadowolona z faktu, że miałam możliwość ją przeczytać. Zdradzę również, że na samym końcu tomu jest zapowiedź kolejnej części, która ukaże się już niebawem.
Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję portalowi Nastek
AISA
Posępną litość czyta się szybko, bardzo szybko, a to ze względu na ciekawą akcję ciągle napędzaną kolejnymi intrygami, którym zdecydowanie sprzyja mroczny klimat powieści. Akcja osadzona jest u schyłku średniowiecza, a więc mamy tu królów, księżne, damy dworu i ich obrońców. Choć bohaterowie są fikcyjni, pozwalają barwnie wyobrazić sobie ówczesne życie. Znajdziemy tu dzieje Bretanii połączone z literacką fantazją. Wiarę chrześcijańską mieszającą się ze starym panteonem bóstw. Oraz młodziutką, acz bardzo doświadczoną przez los bohaterkę. Znajdziemy także romans, młodzieńczą miłość, który jednak nie odebrał mi przyjemności czytania. Myślę, że pozycja ta celuje w grupę młodzieży, ale można się przy niej odprężyć i na moment zapomnieć wczuwając się w klimat.