
Małe wielkie skandale
„Małe wielkie skandale” spod pióra Jennifer Lynn Barnes to drugi tom dylogii, która miała być równie mocnym uderzeniem co „Debiutantki”. Dla fanów „The Inheritance Games” i klimatu rodem z „Plotkary” – brzmi jak obietnica pełnej intryg i blichtru jazdy bez trzymanki. Czy jednak i ta część spełniła moje oczekiwania?
Zarys fabuły
Sawyer Taft, nasza debiutantka mimo woli, jeszcze nie zdążyła ochłonąć po odkryciach z tomu pierwszego, a już wplątuje się w kolejne sekrety. Dołączenie do elitarnego stowarzyszenia Białych Rękawiczek brzmi jak przepustka do świata prestiżu i odpowiedzi, których tak bardzo szukała. Szybko okazuje się jednak, że wraz z tym ruchem otwiera się kolejna puszka Pandory – a tajemnice w rodzinie Sawyer zaczynają mnożyć się na potęgę.
Moja opinia i przemyślenia
Przyznam szczerze – tym razem miałam wrażenie, że autorka trochę za bardzo pokochała plot twisty. Momentami całość przypominała bardziej telenowelę niż intrygującą powieść młodzieżową. Spiski, powiązania rodzinne i nagłe odkrycia były ciekawe, ale chwilami miałam poczucie przesytu – jakby Barnes na siłę dokładała kolejne komplikacje. Z drugiej strony, nie mogę odmówić książce tego, że wciąga. Styl autorki nadal działa – czyta się lekko, szybko i z uśmiechem, a humor bohaterów ratuje nawet najbardziej pogmatwane momenty.
Co mi się podobało? Świetnie uchwycony klimat amerykańskich wyższych sfer – bale, święta narodowe, rodzinne spotkania pełne zgrzytów i sekretów. Do tego galeria bohaterów, których albo pokochacie, albo znienawidzicie, bez stanów pośrednich. No i zakończenie – finał dylogii wbija w fotel i udowadnia, że autorka potrafi zaskoczyć czytelnika w najmniej spodziewanym momencie.
Podsumowanie
„Małe wielkie skandale” to książka, która bawi, zaskakuje i wciąga, ale nie dorównuje pierwszemu tomowi ani serii „The Inheritance Games”. Jest trochę za bardzo przekombinowana, ale jeśli lubicie rodzinne dramaty, tajne stowarzyszenia i atmosferę luksusowych skandali, warto po nią sięgnąć. Natomiast ja, mimo małego zawodu, i tak zostaję wierną czytelniczkom Barnes, bo mało kto tak dobrze pisze o sekretach i kłamstwach. Na pewno sięgnę po kolejną książkę spod jej pióra! I żebyśmy nie zrozumieli się źle — „Małe wielkie skandale” jak najbardziej polecam, po prostu pierwszy tom uważam za dużo lepszy.
Egzemplarz recenzencki otrzymałam od wydawcy.
Przeczytaj również:
zaczytanamarzycielka8
Czytałam tej autorki inną serię, która bardzo mnie zachwyciła. Jednak o tych książkach i jej nowej serii słyszałam, że niestety są gorszę
Ania
Świetna recenzja! 🙌 Fajnie, że piszesz o tym bez lukru – że wciąga, ale jednak trochę przesadzili z ilością twistów. Też mam tak, że wolę mniej, a konkretniej, bo inaczej faktycznie robi się telenowela 😉 Ale klimat wyższych sfer i to zakończenie brzmią mega kusząco 🔥 chyba dam szansę, mimo że pierwszy tom był mocniejszy. Dzięki za szczerość i polecajki! 📚✨
Anna
Nie czytałam pierwszego tomu. Ale skoro drugi mu nie dorównuje, to daruję sobie i ten…
Izabela
To musi być ciekawa książka. Chętnie poczytam
Ania
Bardzo często pierwszej tom jest lepszy – na ogół świeży i oryginalny pomysł 🙂