Katherine Rundell spędziła dzieciństwo w Afryce i Europie. Po obronie doktoratu została wykładowcą w college’u All Souls w Oxfordzie, ale przede wszystkim stała się pisarką na pełen etat. Za swoją twórczość otrzymała wiele nagród i wyróżnień. „Dachołazy” to jej pierwsza powieść, która ukazała się w Polsce.
Sophie została znaleziona w futerale na wiolonczelę, pływającym w kanale La Manche po katastrofie statku. Znalazł ją ekscentryczny naukowiec Charles – człowiek o dobrym sercu i łagodnym usposobieniu. Postanowił zaopiekować się dziewczynką. Mimo że Sophie kochała swojego opiekuna najbardziej na świecie, to jednak wciąż wierzyła, że jej matka żyje i pewnego dnia ją odnajdzie. Nikt nie wierzył w to, że roczne dziecko mogłoby mieć jakiekolwiek wspomnienia, ale ona sama wiedziała lepiej. Gdy zaczynała stawać się młodą kobietą, opieka społeczna uznała, że nie może być dłużej wychowywana przez samotnego mężczyznę i postanowiła wysłać ją do sierocińca. Wtedy to Sophie i Charles decydują się na desperacki krok. Jadą do Paryża, by na podstawie adresu znalezionego w futerale odszukać matkę dziewczynki.
Książka jest tak piękna, tak wzruszająca, że aż zapiera dech. Historię dosłownie pochłonęłam. Katherine Rundell stworzyła wciągającą fabułę, pełen magii świat i w niesamowity sposób opisała relacje międzyludzkie. Dzieciństwo Sophie nie było zwyczajne, ale mimo braku obecności matki zdecydowanie szczęśliwe. Nie wszystkie jednak sieroty mają tyle szczęścia i często muszą radzić sobie samodzielnie. Na przykład poruszając się po dachach paryskich budynków.
Muszę przyznać, że Katherine Rundell to pisarka o nadzwyczajnej wyobraźni, doskonale rozumiejąca ludzkie emocje i umiejąca opisać je w najcudowniejszy, możliwy sposób. Czytając „Dachołazy” słyszałam muzykę. Czułam emocje Sophie, rozumiałam jej pragnienia. Wyobrażałam sobie, jakby to było mieszkać na dachu sądu, w prowizorycznym namiocie i jeść własnoręcznie upolowane gołębie. Cieszyłam się i smuciłam wraz z bohaterami, martwiłam się ich losem. Dawno żadna książka nie wywarła na mnie tak ogromnego, tak niezwykle pozytywnego wrażenia. Zabolało mnie tylko zakończenie. Naprawdę bardzo chciałabym wiedzieć co stanie się dalej z bohaterami.
Powieść „Dachołazy” z całego serca polecam wszystkim osobom, które pragną wierzyć w szczęśliwe zakończenia. Wszystkim tym, którym nie brakuje wyobraźni, a w sercach potrafią wzbudzić dziecięcą iskierkę radości. „Dachołazy” to jedna z tych cudownych książek, które na długo zapadają w pamięć i nie pozwalają zapomnieć o żyjących w niej bohaterach.
Dziękuję!
Magda M blog
Coś czuję, że mi się spodoba! Muszę ją upolować,!
Kasia
Tytuł już zapisałam, bo dzięki Twojej recenzji książka bardzo mnie zainteresowała.
Nazwisko Pullmana na okładce i jego promocja sporo mówi 🙂
Po książkę na pewno sięgnę.
Agnieszka Kaniuk
Ten tytuł jest moim priorytetem do upolowania.:)
Bookiecik
Cudna okładka, jeszcze lepsza zawartość. Czego zmanierowany mól książkowy może chcieć więcej? Muszę to przeczytać!
Ewa
Brzmi fantastycznie. W obliczu pełnego szarugi listopada i czasu wolnego jestem bezradna – muszę skompletować stosik książek. Tę do niego dołączę.
Ewelina
Wydaje się świetna, może nada się dla moich uczniów! 🙂
Tomasz - TastyWayOfLife
Mam roczną córeczkę – Tosię i po tej recenzji sam się wzruszyłem… Wyobraziłem sobie, że coś nas rozdziela ale ona jednak postanawia nas – rodziców odnaleźć… Poza tym do Paryża mam sentyment, więc może i ja sięgnę po tę książkę?