I poszukiwanie zaginionego elfiego skarbu
Maria Izabela Fuss
Elfy, latające konie, życzenia, skarby i kolorowy świat baśni, a to wszystko okraszone przepiękną oprawą graficzną. Cheeky bardzo zachęcająco zaprasza do krainy swoich opowieści.
Historia zaczyna się w momencie narodzin Cheeky’ego Elfa – co w sumie jest dość specyficznym prologiem. Rodzice jeszcze w kołysce przepowiadają mu sławę. Później, dorosły bohater, siedzi w swoim ogrodzie z pamiętnikiem na kolanach, a w fabule pojawia się mała dziewczynka, która potrafi zrobić dużo zamieszania. Chce poznać historię Cheeky’ego „z pierwszej ręki”. Elf, choć niechętnie i tylko ze względu na przyjaźń z dziadkiem dziewczynki, zaczyna opowiadać.
Choć trudno się domyślić nie znając pierwszej części – Cheeky Elf jest pomocnikiem świętego Mikołaja. Co to jednak ma wspólnego z treścią historyjki? Właśnie w tym problem, że poza kilkoma mało śmiesznymi żartami – kompletnie nic. Kiedy opowiada, wiele wspomina o swojej rodzinie. Wygląda na to, że nie była zbyt miła. Rodzice krzyczeli na siebie o byle głupstwo, a zdenerwowana mama brutalnie traktowała jego młodszą siostrzyczkę. Może i życiowe, ale mało edukacyjne zachowanie. Chyba jednak w dziecięcych opowieściach wolę szczęśliwe rodziny. Końcówka co prawda ma morał, ale bardziej łopatologiczny i wymuszony niż delikatny i łatwo przyswajalny. To po prostu do mnie nie trafiło.
Książka oczywiście jest bajką dla dzieci, a takie z reguły uwielbiam. Dlaczego więc czuję się taka zawiedziona? Przede wszystkim język autorki, zwłaszcza na początku, nie wydawał mi się odpowiedni dla najmłodszych. Nie potrafiłam również dopasować historii do wieku. Dla trzylatka bajka jest zbyt trudna, a pisarka używa w niej za skomplikowanych słów, natomiast siedmiolatek już się nią po prostu znudzi. Sama treść też nie jest ani przyjemna ani ambitna. Przenośnie, niedomówienia, wredni rodzice – nawet nie spodziewałam się, że tyle dramatu można zawrzeć na zaledwie 44 stronach.
Oprawa graficzna i edytorska jest wspaniała, jej nie można niczego zarzucić. Kolorowe ilustracje zdobiące tom, które od razu przyciągają wzrok, fajnie przygotowane dodatki specjalne z tyłu książeczki, twarda okładka. Jednym słowem wydanie po prostu perfekcyjne. Dlatego właśnie książka kusi i ciężko się jej oprzeć, choć moim zdaniem jest milion lepszych pozycji, a zacząć należałoby od równie ładnie wydanych powieści Astrid Lindgren, która pisała dla dzieci w każdym wieku.
Niestety książeczki „Poszukiwania zaginionego elfiego skarbu” nie jestem w stanie nikomu polecić – no chyba, że chce obejrzeć sobie ładne ilustracje. Bajka jest po prostu nudnawa i niewiele wnosi do dziecięcego życia – eksperymentalnie sprawdzałam na maluchu, skończyło się na legendzie o syrenich łzach, która małej wydała się znacznie ciekawsza. Szkoda, ponieważ jestem przekonana, że autorka ma zarówno wyobraźnię jak i potencjał, a gdyby dłużej poobserwowała dzieci, wymyśliłaby znacznie lepszą historię, a być może nawet ta przyszłaby do niej sama.
Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję portalowi Nakanapie.
Vicky
Jejku! Wiesz, jak mi się przykro zrobiło, kiedy czytałam ten fragment o małej siostrzyczce Elfa? “kiedy matka ze złości na ojca (…) ścisnęła lewe skrzydełko Leelee” – obudziłaś we mnie całe morze emocji.
Ja naprawdę wolę, jak baśnie są wesołe – no chyba, że te pełne grozy jak braci Grimm czy Andersena – ale one zdecydowanie są dla starszych dzieci, a w przypadku Cheeky’ego po prostu nie wiedziałam dla jakiej grupy wiekowej piszesz. Niestety do trzylatki nie dotarła, bo zwyczajnie nie rozumiała niektórych rzeczy. Natomiast przykładowo – przy czytaniu jej “The Velveteen Rabbit” siedzi i grzecznie słucha.
I w żadnym wypadku nie potępiam Twojego pisania, uważam nawet, że stylowo piszesz bardzo dobrze i miło by było, gdyby więcej książek z NovaeRes było pisanych w ten sposób, ale treść do mnie zupełnie nie trafia. Przykro mi. Natomiast wyczytałam, że piszesz powieść młodzieżową, po którą – jeżeli wydasz ją w Polsce – z przyjemnością sięgnę.
Poza tym powiem Ci, że coś nas łączy. Prawie bliźniaczkami jesteśmy, bo ja urodziny obchodzę jutro ;). Przykro mi, że ode mnie dostałaś niezbyt miły prezent i życzę powodzenia w dalszym tworzeniu. Na pocieszenie polecam poczytanie bloga Katarzyny Michalak, która po kilku niemiłych recenzjach stwierdziła, że ona pisze książki dla “kucharek i gospodyń domowych” jak z drwiną twierdzą krytycy i tak właśnie ma być.
Cheekylandia
Cześć Vicky!
Rozumiem, że nie wszystkich jestem w stanie zadowolić. Twój komentarz nie był jeszcze taki koszmarny (pewnie zawodowi krytycy zjedliby mnie na deser) 🙂
Niestety, każdy pisarz ma swój styl pisania – nie chcę nikogo kopiować – piszę tak jak mi serce podpowiada. Może nie zawsze serce ma rację… Kocham Cheeky’ego Elfa takim jakim jest i czytając maile od starszych dzieci wiem, że są tacy, którzy chętnie sięgają po mój utwór. Uważam jednak, że niezdrowo byłoby otrzymywać same pozytywne recenzje – pewnie obrosłabym w piórka! Przynajmniej Ty i Twoja opinia ściągnęła mnie na ziemię… 🙂
Mam nadzieję, że kiedyś sięgniesz po The Story of Fuzzy Buzzy, którą zaczynam promować w Wielkiej Brytanii.
Co do urodzin – trochę naciągnęłam prawdę… 5 marca obchodzę urodziny, a że były to moje 30-ste urodzinki, stwierdziłam, że cały tydzień będę je obchodzić! 🙂
Vicky
W ogóle tak mi przyszło do głowy, że mam dla Ciebie propozycję. Wysyłam na tego maila, którego tutaj podałaś, mam nadzieję, że dobry. 😉
Cheekylandia
tak, to mój adres mailowy 🙂
Cheekylandia
Serdecznie dziękuję za komentarz. Skłamałabym, gdyby napisała, że mną nie wstrząsnął. Wręcz przeciwnie, wywołał we mnie burzę mieszanych uczuć. Doszłam jednak do wniosku, że nie mam czym się przejmować – nie jestem w stanie zadowolić każdego! Cieszę się jednak, że znalazłaś troszkę czasu i oceniłaś mój utwór. Dziękuję też za szczerość i za wiarę w moje możliwości pisarskie – mam nadzieję, że w przyszłości zapoznasz się z innymi moimi tekstami i że znajdziesz pośród nich jakąś perełkę – będę modliła się o to w głębi duszy!
Tymczasem wracam do świętowania, a mam co świętować – moje urodziny, Dzień Kobiet i wydanie mojej angielskiej książki, która właśnie leci do Ameryki… Pozdrawiam!
autorka Cheeky Elfa