Szlachetni rycerze w lśniących zbrojach płytowych, piękne damy dworu, mądry i dobry Merlin. Przede wszystkim jednak Artur, król bez skazy, ucieleśnienie wszelkich cnót. Wielcy rycerze okrągłego stołu, wybawiający kobiety z opresji i poszukujący Grala . Z tym kojarzy się na ogół Legenda Arturiańska. Na szczęście Bernard Cornwell postanowił przedstawić nam zupełnie inną wersję tej opowieści. Kamienne zamki podobne do zamku Disneya czy szalonego króla Bawarii zostały zastąpione ziemno-drewnianymi grodami, zbroje płytowe kolczugami i skórą, a cudne, natchnione damy dworu w pięknych strojach, zmieniły się w nagie harfistki, bądź kobiety, które cenią bardziej złoto niż górnolotne frazesy o księżycu, kwiatach i tym podobne czułe słówka.
Zimowy Monarcha jest pierwszym tomem trylogii, opowiadającej legendę o królu Arturze. Konstrukcja powieści jest interesująca i świetnie sprawdza się w książce. Otóż całą historię opowiada Derfel, dawniej towarzysz legendarnego bohatera, a teraz okaleczony mnich. Swoje słowa kieruje do Igraine, żony króla Brochvaela. Na jej zlecenie spisuje dzieje Artura oszukując przy tym Biskupa Sunsuma, którego historia jest także częścią opowieści Derfela. Prowadzi również pewną grę ze swoją zleceniodawczynią.
Narratora poznajemy jako młodzieńca, będącego na służbie u Merlina. Już wtedy chłopak ma swoją przeszłość, która będzie odgrywać pewną rolę w powieści. Po wspomnieniach młodości, akcja książki nabiera tempa. Niepewna sytuacja w królestwach Brytów, ciągle najeżdżanych przez pokrewnych im Irlandczyków i germańskich Sasów, pogłębiana jest zbliżającą się śmiercią Uthera, Pendragona, Wielkiego Króla Brytanii, który zapewniał względny pokój między rywalizującymi ze sobą królestwami. Uther, aby zapewnić sobie dziedzica, żeni się z żoną swojego poległego w walce syna. Na szczęście, bądź wręcz przeciwnie, doczekuje się męskiego potomka, Mordreda. Dziecko pomimo kalectwa zostaje dziedzicem Powys, najważniejszego królestwa środkowej Brytanii. Natomiast Artur zostaje jednym z jego opiekunów, choć wielu widziało by go na tronie zamiast nieszczęśliwego Mordreda. Żeby było ciekawiej, Artur i Morderd są braćmi przyrodnimi. Po śmierci ojca, Mordred trafia do Awalonii, ziemi, której panem jest Merlin. I tak się zaczyna ta historia, w której walczyć będą ludzie i religie. Będzie słychać szczęk mieczy i szept wypowiadanych zaklęć. Krew i złoto będą płynęły strumieniami, a czasem wręcz rzekami. Wśród tej dziejowej burzy każdy z wielu bohaterów będzie próbował coś zyskać lub chociaż przetrwać.
Cornwell, w swojej książce, potrafi wymyślony świat uczynić bardzo rzeczywistym. Osiąga tą sztukę umiejętnym stopniowaniem napięcia i ładnym językiem. Wydarzenia dziejące się na jednej, małej wyspie, na którą dotrze narrator, mogły by być prawie gotowym scenariuszem dla co najmniej jakiegoś trillera jeśli nie wręcz horroru. Nie żałuje także opisów przyrody czy świata w którym, obok ginących budowli rzymskich, wraca architektura celtycka i pojawia się sztuka romańska.
Galeria bohaterów zaludniająca świat Zimowego Monarchy, jest bardzo rozbudowana. Co bardzo lubię u tego autora, potrafi każdej osobie nadać jakąś cechę charakterystyczną. Każda ważniejsza postać ma swoją historię, motywacje które kierują jej postępowaniem. Nieraz czytelnik jest zaskakiwany przyczynami takiego, a nie innego postępowania różnych ludzi. A żaden z bohaterów nie jest bez skazy.
Jak można wyczytać z recenzji, książka Cornwella bardzo mi się spodobała. Myślę, że spodoba się każdemu czytelnikowi, który lubi niebanalne historie, napisane w dobrym stylu. I co ważne dobrze przetłumaczone na język polski przez pana Jerzego Żebrowskiego. Dodatkowo uprzyjemnia lekturę dobre wydanie książki, okładka miękka oraz bardzo ładnie zaprojektowana i wykonana. Książka jest klejona ale trwale, i co zawsze cieszy, do tomu dołączona jest zakładka graficznie pasująca do okładki. Lekturę ułatwia dodany słownik bohaterów i nazw geograficznych, a koniec wieńczy nota autora. Sama nie mogę się doczekać aż w moje ręce trafi drugi tom pod tytułem Nieprzyjaciel Boga. Pierwszy tom Trylogii Arturiańskiej gorąco wszystkim polecam.
Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję portalowi historia.org.pl
inka144
Moje uwielbienie dla Króla Artura i Ginewry rozpoczęło się po obejrzeniu filmu “Król Artur”, w którym wystąpiła Keira Knightley i Clive Owen. Rozbudziło to moje zainteresowanie na tyle, bym przez kilka kolejnych tygodni studiowała legendy arturiańskie. Doszukałam się w nich wielu informacji, o których w filmie nie było mowy. Jakiś czas później Polsat zaczął emitować “Przygody Merlina”. I znów dość luźno wiązał się on z legendami, mimo to wywarł na mnie wrażenie. Na mojej liście książek do przeczytania znajduje się nie tylko “Zimowy monarcha”, ale także “Król Artur” Franka Thompsona oraz “Mgły Avalonu” autorstwa Marion Zimmer Bradley. Na razie czytałam “Liceum Avalon” Meg Cabot, ale ta książka zdecydowanie do mnie nie przemawiała. Lubię, gdy autorzy, scenarzyści czy reżyserzy wykorzystują legendy o Królu Arturze, Ginewrze, Merlinie, Morganie, Mordredzie, Utherze, rycerzach i Okrągłym Stole, ale zdecydowanie wolę, gdy ich “projekt” bądź “dzieło” w znacznym stopniu jest do nich podobne. Jasne, rozumiem, fikcja literacka itp., ale – bądźmy szczerzy – czy legendy nie są bardziej fantastyczne, jeśli się ich nie zmienia? Na dodatek, że w legendach jest przecież ziarno prawdy.
Taki długi wstęp, a tak niewiele o książce i twojej recenzji, która – powiem szczerze – bardzo mi się podobała. Niebanalna i wciągająca historia, która nie nudzi i nie usypia, to pozycja dla mnie. Mam nadzieję, że niedługo w mojej bibliotece ktoś tę książkę zwróci i będę mogła ją przeczytać. Na razie jednak pozostaje mi czekanie… 😉
Pozdrawiam