„W pogoni za proroctwem” to już trzeci tom barwnej i pełnej niebezpieczeństw serii „Pozaświatowcy” autorstwa światowej już sławy baśniopisarza Brandon’a Mull’a. Jest to twórca, którego czytelnicy znają przede wszystkim z cudownego cyklu powieściowego „Baśniobór”, w którym udowodnił, że ma niezwykłą, bujną wyobraźnię, którą potrafi wykorzystać, przelewając genialne pomysły na karty książki. „Pozaświatowcy”, choć są tytułem nieco mroczniejszym, ani odrobinę nie pozostają w tyle za poprzednią serią pisarza.
Jason i Rachel, mimo że urodzeni gdzie indziej, w swoich sercach już stali się obywatelami Lyrianu – świata, który potrzebuje bohaterów. Chociaż szanse na to by pokonać złego cesarza Maldora są nikłe, oni nie zamierzają się poddawać. Wraz z nowo zdobytymi sojusznikami wyruszają na dwie, oddzielne misje, by nareszcie dopełnić proroctwa. Cała przyszłość Lyrianu zależy teraz wyłącznie od dwójki dzieci – na dodatek Pozaświatowców. Czy ich misje zakończą się powodzeniem?
Trzeci tom wydaje się prostszy od dwóch poprzednich. Napisany jest dobrze i ciekawie, ale nie zawiera w sobie już tej pełnej dawki niespodzianek, którą zazwyczaj czytelników obdarowuje pisarz. Za to zakończenie jest wzruszające – ale jakie, tego zdradzała nie będę. Myślę, że i tak każdy, kto czytał poprzednie części, sięgnie i po ostatnią – nawet uprzedzony przed tym, że wyszła nieco mniej udana. Myślę, że fanów literatury tworzonej przez Brandona Mulla raczej w Polsce nie zabraknie. Nie raczy on dzieci wizjami tęczowej, pełnej kwiatów krainy i właśnie dlatego uważam, że nigdy się im nie znudzi. Dlatego również powieść spełnia wymagania stawiane przez dorosłych.
„Pozaświatowcy” to seria niezwykła i wciągająca. Fabuła jest pomysłowa, a akcja toczy się wartko. Na dodatek, mimo że jest to trylogia, pisarz zostawił sobie miejsce na to, by powrócić do świata Lyrianu (mam nadzieję) z wielkim hukiem. Również wydawnictwo Mag spisało się znakomicie. Cały cykl pojawił się w przeciągu roku, także czytelnicy nie zdążyli jeszcze zapomnieć co działo się w poprzednich częściach, a czytanie każdej kolejnej było jak jedzenie świeżych, ciepłych bułeczek.
Nie pozostaje mi nic innego, jak całą twórczość Brandona Mulla gorąco wszystkim polecić. Jego książki to barwne, nieco mroczne baśnie, nadające się nie tylko dla dzieci, a dla każdego, kto lubi marzyć. Części wiadomo – zdarzają się zarówno lepsze, jak i gorsze, ale jeżeli mam ocenić bibliografię pisarza jako całość, to powiem jedynie, że jestem nią zachwycona.
Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję wydawnictwu MAG