„Triumf” to następna, po wydanym w 2008 roku „Tygrysie”, książka z serii Kampanie Richarda Sharpe’a. Na podstawie powieści powstał serial, w którym w rolę Richarda Sharpe’a wcielił się Sean Bean znany z roli Boromira w Trylogii „Władca Pierścienia”.
Akcja powieści dzieje się w Indiach. Fabuła rozpoczyna się, gdy sierżant Richard Sharp przybywa do Brytyjskiego fortu, graniczącego z niespokojną konfederacją Marathów. W czasie jego pobytu w owym miejscu pojawił się zdrajca, angielski renegat – William Dodd, urządzając tam krwawą masakrę. Sharpowi cudem udało się uratować życie. W późniejszym czasie na swojej drodze spotyka pułkownika kompanii wschodnio-indyjskiej Hektora McCandless’a. Razem udają się w pogoń za renegatem, by w końcu dołączyć do wojsk przyszłego księcia Wellington. Tropem Sharpe’a podąża sierżant Hakeswill, jego zaprzysięgły wróg, którego w poprzedniej części wrzucił do klatki z tygrysami. W książce nie zabraknie również wątku romantycznego, choć jest on wyjątkowo krótki. Sharp na swojej drodze spotka piękną Simon, żonę francuskiego instruktora armii Marathów, z którą spędzi noc na jedwabiach. Uratuje podczas bitwy pod Assaye życie Arthura Wellesley’a (przyszłego księcia Willington), straci przyjaciela i dokona zemsty (wrzucając wroga do zagrody ze słoniem mordercą). Słowem – powieść, to pędząca na łeb na szyję, czysta akcja.
Sharp jest postacią barwną i ciekawą. Przeżywa setki przygód. Nie jest jednak bohaterem czysto pozytywnym, a duszę ma niczym karaibski pirat. Ku jego wielkiemu żalowi nie mógł wziąć udziału w szturmie na Ahmednagar by gwałcić, palić i rabować. Nie jest również altruistą i ponad wszystko interesuje go własne dobro i kariera. Najbardziej na świecie marzy o awansie. Nie mogę jednak powiedzieć, że nie da się go lubić, bo kto na przykład czuje antypatię do Jacka Sparrowa z filmu „Piraci z Karaibów”? Życie Richarda Sharpe’a oczami Bernarda Cornwella jest przynajmniej tak samo brawurowe i pełne przygód.
„Triumf” to książka zaliczająca się do gatunku powieści historycznych. Zawartych w niej jest tak samo wiele faktów co i mitów. Jest to jednak z pewnością ciekawy i atrakcyjny dodatek do lekcji historii. Wydaniu nie mam prawie nic do zarzucenia. Okładka ze znanym aktorem, na samym początku tomu użyteczna mapa bitwy pod Assaye, a błędów edytorskich nie zauważyłam. Właściwie jednym minusem książki jest tłumaczenie, które momentami wydaje się odrobinę niezręczne. Samego autora jak sądzę nikomu nie trzeba przedstawiać. Bernard Cornwell jest jednym z tych pisarzy, od którego powieści nie można się oderwać, choćby się paliło lub trzęsła się ziemia. Jego styl jest znakomity a sposób pisania wciągający. Podziwiam również rozległą, historyczną wiedzę tego niezwykłego twórcy. Najlepszym określeniem dla przygód, które wymyśla, byłoby słowo „porywające” choć i to zapewne by tak naprawdę nie wystarczyło do opisania stanu, w który autor wprowadza czytelnika. Ku mojej wielkiej radości, po „Triumfie” nakładem wydawnictwa Erica, ukazała się książka „Forteca”, a już niedługo, na rynku możemy spodziewać się „Strzelców” i „Spustoszenia”.
Bardzo łatwo przychodzi mi wypisywanie wad, które zauważam w książkach. Co jednak, kiedy daną pozycję potrafię jedynie chwalić? Zwyczajnie zaczyna brakować mi słów. Tak jest właśnie w przypadku „Triumfu” Bernarda Cornwella. To ciekawa, pełna akcji, przygodowa książka, od której nie sposób się oderwać i mogę ją z czystym sumieniem polecić każdemu – nie tylko zagorzałym miłośnikom historii.
Za egzemplarz recenzencki książki serdecznie dziękuję portalowi Elizjon.
Kasia
Jestem pod ogromnym wrażeniem talentu Cornwella od momentu przeczytania “Trylogii Arturiańskiej” i “Zwiastuna burzy”. Po serię o Sharpie też z pewnością sięgnę.