Ktoś mógłby pokusić się o stwierdzenie, że w fantastyce młodzieżowej było już wszystko. Możliwe… tylko, że niektórzy pisarze potrafią w dalszym ciągu stworzyć tak niezwykłe rzeczy, że czytelnikom pozostaje jedynie podziwiać ich bujną wyobraźnię. Do takich właśnie autorek należy Aprilynne Pike.
Laurel ma piętnaście lat. Jej rodzice spełnili swoje marzenie – otworzyli księgarnię. By jednak je zrealizować, musieli przeprowadzić się w zupełnie obce miejsce. Dziewczyna do tej pory uczyła się w domu, jednak jej mama zdecydowała, że czas na zmiany i tak Laurel trafia do publicznego liceum. Z początku nie jest zachwycona. Gubi się w tłumie i hałasie, dusząc się wewnątrz budynku. Kiedy jednak poznaje Dawida i jego przyjaciół, wszystko się zmienia.
Fabuła książki jednak nie skupia się wokół nastolatki i problemów jej dojrzewania. Życie Laurel powoli się stabilizuje i wszystko wydawałoby się być dobrze, gdyby nie to, że pewnego dnia, na jej plecach… rozkwita kwiat. Dziewczyna zwierza się ze swojego problemu Dawidowi – zagorzałemu fanowi nauk biologicznych, który przeprowadza serię eksperymentów, dzięki którym odkrywa, że Laurel nie jest ciepłokrwista. Właściwie nie jest nawet człowiekiem, ani żadnym innym zwierzęciem. Piętnastolatka okazuje się być rośliną.
Muszę szczerze przyznać, że pisarka pomysł miała niezwykle ciekawy – kwiatek na wyższym stopniu ewolucji. Bardzo fajnie również opisuje niektóre rzeczy, chociaż nieco „filmowo” – nie zagłębiając się w szczegóły z emocjonalnego życia bohaterów, a raczej skupiając się na tzw. „scenkach”. Miejscami również fabuła jest trochę naciągana. Choć osobiście podoba mi się zamiłowanie Laurel do napoju Sprite i brzoskwiń z puszki. Poza tym jednak rzeczywistość jest nieco zagmatwana i pusta.
Książkę jednak czyta się naprawdę przyjemnie. To taka lekka lektura, która z pewnością spodobałaby się każdej fance filmów młodzieżowych Disneya. Autorka miała pomysły zarówno lepsze jak i gorsze, ale żaden z nich nie raził. Akcja momentami była naprawdę wartka, kiedy indziej po prostu opisywała życie w liceum, ponieważ jednak nie było w powieści „barwnych opisów” udało się uniknąć również dłużyzn. Czytając, od słowa do słowa, przewracając kolejne strony, nagle, zupełnie nie wiadomo kiedy, znalazłam się na samym końcu.
„Skrzydła Laurel” to pozycja, którą chętnie poleciłabym młodszym czytelnikom. Jest idealna dla swojego targetu. Starsi zjadacze literatury mogą jednak nie być nią tak do końca zachwyceni. Po prostu wydaje się być nieco niedopracowana. Brakuje tych kilku, nadających realności, szczegółów. Ja sama jednak z przyjemnością sięgnę po kolejne części, ponieważ powieść jest dla mnie idealną bramą, która z łatwością przenieść mnie może do świata marzeń, pozostawiając sprawy dnia codziennego daleko w tyle.
Patka
Dla młodszych- jak najbardziej. Ja byłam nią rozczarowana…
Lola
Muszę sie z tobą zgodzić. Ostatnio przeczytałam ostatnia niedawno wydana 4 cześć z myślą ze będzie lepsza, no cóż co kto lubi 🙂
Tala
Jakoś nie specjalnie zwracałam uwagę na tą serię i chyba mimo wszystko nadal tak pozostanie. Jestem już za stara na tego typu historie 😀
Kasia
Książka mi się średnio podobała. Przeczytałam też drugą część, ale również była dość słaba. Tak jak ty, uważam, że “Skrzydła Lauren” to pozycja dobra dla młodszych czytelników 🙂
Cassin
Ta koncepcja “kwiatka na wyższym stopniu ewolucji” – to co najbardziej po latach z tej książki pamiętam. W tym czasie zgromadziłam następne dwa tomy, ale jeszcze się za nie nie zabrałam ;D
Z chęcią jednak to nadrobię – tym szybciej bo wiem, że ktoś około mojego wieku też to czyta 😀
Jasmine
Książka nie spełnia moich oczekiwań co do powieści, więc raczej po nią nie sięgnę. Szczerze, wolę barwne opisy, intrygi i mnóstwo nieodgadnionej, niebezpiecznej magii 🙂 Jednak dzięki twojej opinii wiem już, że “Skrzydła…” mogą być miłą magiczną przygodą i na pewno będę je polecać moim młodszym kuzynkom 😉