„Prawdziwa Krew” to ostatni tom, opisującej pełną okrucieństwa walkę czarodziejów trylogii, która w Polce ukazała się nakładem wydawnictwa Uroboros. Jego autorka, Sally Green, została wpisana do Księgi Rekordów Guinnessa za najczęściej tłumaczony przed premierą debiut. Pierwszy tom „Zła Krew” ukazał się w 2014 roku, a drugi „Dzika Krew” w kwietniu 2016.
Natan coraz bardziej przypomina ojca, a zjedzenie jego serca i pozyskanie jeszcze większej mocy wcale nie ułatwia mu życia. Okazuje się, że jest jedyną nadzieją na zwycięstwo Sojuszu w wojnie czarodziejów. Tylko czy młody bohater z tragiczną przeszłością nie pozwoli by zawładnęła nim nienawiść, co prawdopodobnie doprowadziłoby do kompletnego unicestwienia – utraty wszystkich i wszystkiego?
Powieść Sally Green nie jest historią dla dzieci. To raczej typowe dark fantasy. Fabuła opisuje brutalną walkę, która porywa ze sobą wiele istnień. Tu nie ma miejsca na radość, baśnie czy szczęśliwe zakończenia. Jest tylko śmierć, ból, nienawiść, mrok i chęć zemsty. Muszę szczerze przyznać, że pierwszy tom, noszący tytuł „Zła Krew” mnie nie porwał. Skłamałabym również twierdząc, że książka w jakikolwiek sposób mnie urzekła, ale… rozbudziła moją ciekawość. Niesamowitą i nieokiełznaną ciekawość. Konieczność dowiedzenia się jak potoczy się dalej historia chłopca uwięzionego w klatce.
Po dwóch latach oczekiwania na drugą część „Złej Krwi” czytelników spotkała miła niespodzianka i na zwieńczenie trylogii przyszło nam czekać zaledwie pięć miesięcy. Dzięki temu mogłam odetchnąć z ulgą, ponieważ twórczość Sally Green rozwija się – z tomu na tom staje się coraz lepsza. Pierwsza część rozbudziła moją ciekawość, drugą czytałam już nieco bardziej zachłannie, od „Prawdziwej Krwi” jednak po prostu nie mogłam się oderwać.
Trylogia „Zła Krew” z pewnością nie jest lekturą dla każdego. Autorka zabiera swoich czytelników w niebezpieczną podróż do mrocznego, okrutnego świata, w którym z pewnością żadne z nas nie chciałoby się znaleźć. Przykładowo rzeczywistość spod pióra Anny Bishop bywa nieprzyjemna, w jej książkach dzieją się straszne rzeczy, ale w ogólnym rozrachunku wszystko się jakoś układa, a jej bohaterowie zazwyczaj są pozytywni i dobrze kończą. U Sally Green tego nie ma. Od początku do końca wszystko jest nie tak jak powinno być.
„Prawdziwą Krew” polecam wszystkim miłośnikom fantastyki i mocnych wrażeń. Jej lektura z pewnością będzie niezapomnianym przeżyciem. Ostrzegam jednak, że przeczytanie tej książki grozi nocnymi koszmarami.
Dziękuję!
Tea
O to coś zdecydowanie dla mnie! Ja jestem i zwolenniczką fantastyki i lubię mocne wrażenia 😉