Małgorzata Gutowska-Adamczyk jest już dobrze znaną w kanonie polskich pisarzy autorką. Kilkakrotnie miałam styczność z jej twórczością i jeszcze nigdy się nie zawiodłam. Także z pozytywnym nastawieniem zaczęłam sięgać po kolejne jej powieści. I tak oto w moje ręce wpadła magiczna, cudowna, zawierająca w sobie niepowtarzalny klimat „Podróż do miasta świateł”.
Na wstępie z przykrością przyznaję, że „Cukierni pod Amorem” jeszcze nie miałam okazji przeczytać, a „Podróż do miasta świateł” jest niejakim jej przedłużeniem. Na szczęście, jednocześnie, to zupełnie inna historia, także czytałam płynnie, lekko i z przyjemnością, a do poprzedzającej utwór powieści z miłą chęcią w najbliższym czasie również zajrzę.
Na całym świecie giną obrazy Rose de Vallenrod, nikt jednak nie wie dlaczego ktoś zainteresował się akurat tą konkretną malarką. Ponieważ jedna z właścicielek Cukierni pod Amorem posiada obraz spod pędzla artystki, ma on szansę stać się kolejnym obiektem serii kradzieży. Jest to portret Tomasza Zajezierskiego, cenna, rodzinna pamiątka. Tu pojawia się Nina Hirsch, historyk sztuki, która organizując pogrzeb ciotki przypadkiem trafia do hotelu w Gutowie, oraz na jego właścicielkę. Tu rozpoczyna się jej zadanie sprawdzenia czy posiadany przez Igę obraz jest oryginałem i może stać się kolejnym łupem złodzieja.
W powieści „Podróż do miasta świateł” poznajemy również losy Róży Wolskiej, kobiety intrygującej i nietuzinkowej. Małgorzata Gutowska-Adamczyk zabiera czytelników w podróż w przeszłość, do zupełnie innej epoki. Dzieciństwo Róży nie należało do wesołych. Jej świat zmienił się, gdy pewien malarz stworzył jej portret, by później wystawić go na światowej sławy wystawie. W kolejnych latach jej życie jest coraz bardziej burzliwe i skomplikowane.
W książce pojawiają się dwa wątki – współczesny oraz XIX wiecznego Paryża. Historyczny oczarowuje i wciąga, współczesny natomiast wyszedł nieco mniej udany, ale obok wad posiada również swoje zalety. Bohaterkę z XXI wieku, z XIX wieczną Różą równie wiele dzieli co i łączy. Życie uczuciowe, skomplikowane relacje rodzinne, marzenia.
Klimat i atmosfera francuskiej belle epoque bez wątpienia potrafią zauroczyć nawet najbardziej wybrednego czytelnika. Od zawsze kochałam Paryż, teraz, po przeczytaniu „Podróży do miasta świateł”, kocham go jeszcze bardziej. Jest to miasto równie piękne, co niebezpieczne i uzależniające.
„Podróż do miasta świateł” to książka napisana dobrze pod każdym względem. Ciekawa, przyjemna, wciągająca i magiczna. Ma w sobie to coś, co nie pozwala oderwać się od jej stronic. Z przyjemnością sięgnę po kolejny tom, by poznać dalsze losy intrygującej malarki.
Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuje wydawnictwu Nasza Księgarnia