Obsydian – Jennifer L. Armentrout

Date
paź, 05, 2014

obsydian-b-iext25167247Paranormal romance to gatunek literacki w ostatnich latach coraz bardziej popularny i mimo ogromu tego typu książek wciąż utrzymujący się na rynku. Wampiry jednak czy wilkołaki już dawno znudziły czytelników. Czy jednak pisarze w dalszym ciągu są w stanie wymyślić coś nowego? Jennifer L. Armentrout wpadła na zupełnie inny, oryginalny pomysł.

Katy wraz z mamą przeprowadzają się z Florydy do Zachodniej Wirginii by po śmierci ojca dziewczyny poukładać sobie życie na nowo. Małe, senne miasteczko, w którym się znalazły okazuje się wcale nie być takie normalne, jak mogłoby się wydawać. Nowi sąsiedzi z naprzeciwka – brat i siostra – dwójka nastolatków, wyglądających jak modele z reklam markowej odzieży, stawiają cały świat Katy na głowie. Dee, mimo niechęci swojego brata Daemona, natychmiast postanawia zostać najlepszą przyjaciółką nowej sąsiadki. On jednak nieustępliwie i z uporem pokazuje jak bardzo nienawidzi i gardzi nowo poznaną dziewczyną. Gdy zaczynają się dziać dziwne rzeczy, Katy – wielbicielka paranormalnej literatury – zdaje sobie sprawę, że rodzeństwo zna przeciwka skrywa jakąś niebezpieczną tajemnicę.

Pomysł na elementy fabularne w powieści jest całkiem fajny, ponieważ jednak tworzę rekomendację książki, a nie recenzję, która miałaby ją rozbierać na części i analizować, nie zdradzę go potencjalnym, przyszłym czytelnikom. Ta niespodzianka to najlepszy element całej historii. To, czym jest tajemnicze rodzeństwo, przedstawione zostaje dopiero w połowie powieści i jest jej najlepszą częścią składową. Mogę jednak obiecać, że tym razem pisarka miała naprawdę oryginalny pomysł.

Podobali mi się także bohaterowie. Zawsze wesoła i pogodna Dee, która była niemalże idealną kopią dziewczynki z bajki animowanej “Laboratorium Dextera”. Daemon, świadomy uroku, który roztaczał i wiecznie kłócący się dla rozrywki z Katy. Oraz oczywiście sama główna bohaterka, z której punktu widzenia przedstawione zostały wydarzenia. Choć niestety ona bywała niekiedy nieco irytująca, zwłaszcza gdy tak bardzo zachwycała się wspaniałością znienawidzonego przez siebie Daemona. Za to wzruszyło mnie gdy przeczytałam, że prowadzi bloga recenzenckiego, który jest jej życiową pasją – tak samo zresztą jak czytanie książek.

Niestety powieść miała także swoje kiepskie elementy. Pierwszym, poważnym faux pas jest dodatek w postaci kilku ostatnich rozdziałów, z punktu widzenia Daemona. Po pierwsze w ten sposób pisarka odebrała treści całą tajemniczość, po drugie, w znacznym stopniu zmienia on kreację bohatera, który staje się postacią zdecydowanie mniej atrakcyjną. Drugim natomiast było zbyt szybkie zdradzenie tożsamości niezwykłego rodzeństwa. Do połowy książki akcja jest cudowna i bez wątpienia trzyma w napięciu i rozbudza ciekawość. Gdy już poznajemy tajemnice, poza zabawnymi rozmowami pomiędzy Katy, a Daemonem, nie ma w fabule już właściwie nic oryginalnego. Kiepsko sprawdziła się jeszcze korekta, która choć starannie poprawiła wszystkie możliwe literówki, to jednak przepuściła wiele niepoprawnych gramatycznie zwrotów.

“Obsydian” to ciekawa i dobrze napisana historia, ma w sobie jednak wiele niewykorzystanego potencjału. Pomysł jest zdecydowanie lepszy od samego wykonania. Uważam jednak, że z książką spędziłam kilka naprawdę przyjemnych, pełnych śmiechu chwil i z przyjemnością sięgnę po drugi tom, noszący tytuł “Onyx” (kilka jego pierwszych rozdziałów znaleźć można na końcu “Obsydianu”).

Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję wydawnictwu Filia

filia

Vicky

Trochę nieśmiała, zawsze odrobinę rozkojarzona i najczęściej w czymś głęboko zaczytana. Kocha fantastykę i kulturę Japonii. Z zamiłowaniem tworzy opowiadania i irytuje otaczających ją ludzi. Oprócz bloga (przez zupełny przypadek) prowadzi portale PapieroweMotyle, DuzeKa oraz Secretum. Ps. Zostaw mi swój link w komentarzu, żebym również mogła odwiedzić Twoją stronę!

5 komentarzy

  1. Odpowiedz

    Patiopea

    6 października 2014

    W polskiej wersji zmienili tytuł na “Onyks”. Sama wolę “Onyx” (tak wabi się z resztą mój kot :p). Mi książka bardzo się spodobała. Nie odczułam wcale tego “braku potencjału”, ale może to być spowodowane tym, że mało od książki wymagałam, a miło mnie zaskoczyła, a może może nasze zdanie po prostu się różni 😉

  2. Odpowiedz

    Natala

    5 października 2014

    No i teraz nie wiem czy przeczytać czy nie…

    • Odpowiedz

      Vicky

      5 października 2014

      Przeczytać – przy tych dialogach można pęknąć ze śmiechu 🙂 Po prostu fabularnie książka jest przeciętna.

  3. Odpowiedz

    Edyta

    5 października 2014

    Jest super. Jestem zakochana.

    • Odpowiedz

      Vicky

      5 października 2014

      Ja właśnie nie do końca. Zrobiło się nieco nudno, kiedy autorka odsłoniła wszystkie karty i nie zostawiła sobie żadnego asa w rękawie.

Leave a comment

Ostatnie Recenzje

Skowronka Hopka. Na ratunek zimie

Bałagany – gra planszowa

Odrodzona jako czarny charakter w grze Otome #10

Moje szczęśliwe małżeństwo

Najpopularniejsze Artykuły