“Nigdy nie gasną” to druga część dystopijnego cyklu Alexandry Bracken. “Mroczne umysły” opowiadały historię mieszkających w Stanach Zjednoczonych dzieci, które umierały na tajemniczą chorobę. Te które ocalały zaczęły wykazywać różnego rodzaju paranormalne zdolności. Rząd uznał je za niebezpieczne i zaczął zamykać w specjalnych obozach, które stały się więzieniami rodem z najgorszych koszmarów.
Ruby poświęcając się dla przyjaciół wstąpiła do znienawidzonej Ligi Dzieci, która jednak wcale nie ma na celu pomocy dzieciom. Większość jej członków nie toleruje “odmieńców” tak samo jak inni, a na celu ma obalenie rządu. Pewnego dnia dziewczyna wyrusza na misję, której celem jest sprowadzenie z powrotem do bazy więźnia numer 27. Okazuje się, że tajemniczym zakładnikiem jest brat Liama – Cole, który odkrył pewną bardzo ważną tajemnicę. Od niej zależy dalszy los całego kraju.
“Nigdy nie gasną” to nie tylko kontynuacja “Mrocznych umysłów”, ale również zupełnie nowa historia. Pojawia się wielu barwnych bohaterów, których czytelnicy do tej pory jeszcze nie mieli okazji poznać. Uważam jednak, że to perfidne – stwarzać sympatycznego bohatera, tylko po to, żeby go później zabić. To właśnie czyni Alexandra Bracken, a mi jest z tego powodu niezmiernie smutno. Cała powieść jest dość krwawa, a pisarka nie szczędzi czytelnikom brutalności i tkwiącego w ludzkich duszach mroku.
Książka niesamowicie wciąga – bez dwóch zdań. Fabuła została dopracowana i rozbudowana, przedstawiony świat nie jest pusty, akcja toczy się wartko, nie ma tutaj przewidywalności. Zdarzenia następują po sobie logicznie, jedne wynikają z drugich lub później są w ciekawy i wiarygodny sposób tłumaczone. Choć w kontynuacji nie ma tego powiewu świeżości, który wiązał się z “Mrocznymi umysłami” (bo w końcu czytelnik zna już całą sytuację) to jednak – o ile to tylko możliwe – historia wydaje się jeszcze lepsza od poprzedniej.
Ruby niestety – choć wykreowana szczegółowo i perfekcyjnie – irytowała mnie coraz bardziej. To taki typ męczennicy – bohaterki, która musi zbawić świat i obwinia się o wszystkie możliwe błędy i porażki (także innych). Nie czuje się godna nawet jednej, egoistycznej myśli. To czyniło ją nieco naiwną i nierealną. Zwłaszcza w momencie gdy stała się twardym żołnierzem, czyniącym to co konieczne i gryzącym się jedynie z własnym sumieniem. To był właściwie chyba jedyny element książki, który mi nie przypadł do gustu. Pozostali bohaterowie prezentują się doskonale i naprawdę nie sposób ich nie polubić.
Tak samo jak “Mroczne umysły” oczywiście “Nigdy nie gasną” również gorąco i szczerze wszystkim polecam. Historia jest świetna – wciąga, trzyma w napięciu, zmusza do myślenia, pozwala nam przeżywać przygody wspólnie z bohaterami. Zakończenie zostało stworzone w ten sposób (choć nie jest tak genialne jak przy okazji pierwszego tomu), że nabieramy pewności, iż w kolejnej części również będzie się wiele działo. Twórczością Alexandry Bracken jestem oczarowana i z niecierpliwością czekam na kolejny tom cyklu.
Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuje wydawnictwu Otwarte
Sheti
Czeka w kolejce 😀 W sumie jestem ciekawa co dalej spotka bohaterów…