
My
Niektóre książki zostają z człowiekiem na dłużej. Z jednej strony dlatego, że fundują emocjonalną karuzelę, z której nie chce się wysiadać. Z drugiej – bo są po prostu cholernie dobrze napisane. Tak było w przypadku „On”, pierwszego tomu dylogii autorstwa Sariny Bowen i Elle Kennedy. A „My”? „My” nie tylko trzyma poziom. Ona go podnosi.
O czym jest książka?
Wes i Jamie są razem. Naprawdę razem. Mieszkają we wspólnym mieszkaniu, dzielą życie, miłość, obowiązki i wieczorne posiłki. Tylko że… nikt nie może się o tym dowiedzieć. Wes robi błyskawiczną karierę w NHL, Jamie poświęcił dla związku całe swoje wcześniejsze życie, a ich relacja balansuje na cienkiej granicy prywatności i sekretu.
Kiedy wścibski kolega Wesa z drużyny wprowadza się do tego samego budynku, wszystko, co do tej pory udawało im się ukrywać, zaczyna sypać się jak domek z kart. W tle – hokej, sława, presja mediów, a przede wszystkim pytania: ile jesteśmy w stanie poświęcić dla miłości? I czy można naprawdę być razem, jeśli trzeba się ukrywać?
Moja opinia i przemyślenia
Rzadko się zdarza, żeby kontynuacja była równie mocna co pierwszy tom. A tu – proszę bardzo. Autorki wciąż potrafią pisać z lekkością, humorem i ogromnym wyczuciem. Ich bohaterowie nie są papierowi – są ludzcy, prawdziwi, wrażliwi, czasem nieidealni, ale właśnie przez to tak bliscy.
Podobało mi się, że „My” nie jest jedynie płytkim romansem. To historia o dojrzewaniu do decyzji, o partnerstwie, które nie zawsze wygląda jak z bajki, i o tym, że miłość to również umiejętność rozmowy. Nie wszystkie rozmowy w tej książce są łatwe. Nie wszystkie decyzje – proste. Ale wszystko to układa się w opowieść, która wzrusza i trzyma w napięciu do ostatniej strony.
Czułam wszystko. Radość, niepokój, a nawet złość na niesprawiedliwość świata. Były momenty, w których naprawdę musiałam się zatrzymać i odetchnąć. I były takie, które chciałam czytać jeszcze raz, od razu.
Podsumowanie
„My” to idealne domknięcie tej historii. Autentyczne, wzruszające, bez fałszywej nuty. Jeśli spodobał Ci się „On”, to „My” sprawi, że jeszcze bardziej pokochasz Wesa i Jamiego. A jeśli jeszcze nie znasz tej serii – czas to nadrobić. Bo takich historii, które łączą emocje z ważnymi tematami i świetnym stylem, naprawdę nigdy nie jest zbyt wiele. I oby było więcej takich książek.
Egzemplarz recenzencki otrzymałam od wydawcy.
Przeczytaj również:
Maria Kasperczak
Nie znam, ale już dopisałam do swojej listy czytelniczych marzeń. Dzięki za polecenie.
Irena
Dziękuję za kolejną, ciekawą recenzję. Dobrze, że jeszcze wakacje i dużo czasu na czytanie 🙌
Anna
Bardzo lubię Twoje entuzjastyczne recenzje 🙂
Ania
Smutny wątek, kiedy trzeba ukrywać swoje życie …