Koniec świata to niezwykle popularna, literacka wizja. Zawsze zastanawiało mnie jak wielu pisarzy, w swoim niesamowitym wręcz realizmie, stoi niezwykle blisko granicy prawdy. Czy kiedyś, gdy nie będziemy się tego w ogóle spodziewać, anomalie pogodowe i sama natura lub wyniki nieprzemyślanych, ludzkich działań, nie doprowadzą Ziemi na skraj apokalipsy?
Kolejny, zupełnie zwyczajny dzień. Dean i jego młodszy brat Alex jak co dzień niemalże spóźniają się na szkolny autobus. Tylko, że dalej już nic nie będzie takie samo. Zaczyna padać grad, ogromny, niczym kule armatnie. Kierowcy autobusów dla starszych i młodszych dzieci starają się schronić w supermarkecie, podczas gdy jeden z nich wpada w poślizg, drugi przebija drzwi i wjeżdża do środka. Zawsze zorganizowana, zachowująca zimną krew pani Wooly, zostawia w sklepie maluchy, po czym wraca po starszą młodzież. Gdy bezpiecznie zamknięci w sklepie, w którym opadły zabezpieczające, metalowe bramy, czekają aż kobieta sprowadzi pomoc, rozpoczyna się prawdziwa apokalipsa.
Dzieciaki zamknięte w supermarkecie miały niezwykłe szczęście. Potrafiły się również zorganizować. Starsze opiekują się młodszymi, starają się by ich miniaturowe społeczeństwo jakoś funkcjonowało. Tęsknią za rodzinami. Wszystko to co dzieje się na zewnątrz jest znacznie bardziej przerażające niż w ich małym, prawie-bezpiecznym azylu. Oczywiście i w ich gronie nie obejdzie się bez kłótni oraz walki o władzę. Pojawia się także wiele innych problemów. Jak sobie z nimi poradzą?
Powieść, choć ciekawa i dobrze napisana, nie jest dziełem nowatorskim. Niestety pod względem wielu elementów kojarzy mi się z zupełnie inną literaturą – choćby bardzo popularną “Mgłą” Stephena Kinga. Ludzie, którzy w supermarkecie chronią się przed apokalipsą. Koniec świata powoduje nie tyle sama natura, co eksperymenty wojska. Podobieństw jest mnogość, choć trzeba przyznać, że Emmy Laybourne spojrzała na sprawę z zupełnie odmiennej perspektywy.
Książka napisana jest świetnie. Mimo że nie jest zbyt obszerna, to podczas jej czytania udało mi się poznać wszystkich jej bohaterów – nie są oni bezbarwni i puści, wykreowani zostali w doskonały sposób, z dbałością o przeróżne szczegóły. Akcja toczy się wartko, a wydarzenia, ukazują się w bardzo realistycznym świetle. Fabuła przeraża i skupia uwagę czytelnika. To jedna z tych powieści, od których nie sposób się oderwać – aż do samego końca.
Jednym z elementów, które najbardziej mi się podobały, był obiektywizm pierwszoosobowego narratora. Dean opowiadał całą historię, czasami usprawiedliwiał, ale nigdy nie potępiał działań kolegów i koleżanek. Opowiadał z punktu widzenia obserwatora, nie uczestnika wszystkich akcji. Nawet gdy mówił o swoich własnych uczuciach, albo opowiadał to co się z nim działo, był obiektywny, a jego przemyślenia nie irytowały, tylko dodawały historii smaku i logicznie wyjaśniały niektóre wydarzenia oraz zachowania.
Przyznam, że nie mogę doczekać się przeczytania kolejnej części. “Monument 14” zawładnął moimi myślami. Sprawił, że mam poczucie, że każda kolejna książka, po którą sięgnę, będzie zwyczajnie nudna. Teraz pragnę jedynie zapoznać się z – mam nadzieję, że równie udaną – kontynuacją. Natomiast samą powieść oczywiście gorąco polecam. Jest wciągająca, dobrze napisana i niezwykle barwna.
Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję wydawnictwu Rebis
Irena Bujak (Bujaczek)
Coś czuję, że mi się ta książka spodoba. 😉
Agnieszka Chmielewska-Mulka
Mam już na półce – czeka na swoją kolejkę 😉
Sheti
Książka niczego sobie, ale oczekiwałam od niej czegoś więcej.
ejdzita49
Brzmi świetnie! Chętnie przeczytam 🙂