La Roche-Posay i CeraVe
– marki z którymi zadbasz o skórę i planetę
Coraz częściej wybierając kosmetyki zwracamy uwagę nie tylko na skład czy działanie, ale też na to, w jaki sposób są pakowane. I dobrze – bo małe zmiany potrafią mieć duży wpływ na świat. Właśnie dlatego bardzo ucieszyła mnie wiadomość, że La Roche-Posay i CeraVe wprowadziły opakowania uzupełniające 400 ml, dzięki którym zużywa się aż -73% plastiku w porównaniu do tradycyjnej butelki żelu.
Delikatny żel do mycia – Lipikar od La Roche-Posay
To produkt, który spokojnie można postawić w łazience i korzystać z niego całą rodziną. Nadaje się dla niemowląt, dzieci i dorosłych, a jego największa zaleta to to, że nie podrażnia i nie wysusza skóry. Sprawdza się przy skórze suchej, wrażliwej, a nawet atopowej.
W składzie znajdziemy niacynamid łagodzący podrażnienia i uczucie swędzenia oraz masło shea, które odżywia i odbudowuje naskórek. Konsystencja jest żelowo-kremowa, więc przyjemnie się pieni i łatwo spłukuje.
Lekka emulsja nawilżająca od CeraVe
Z kolei Nawilżająca Emulsja CeraVe to coś, co warto mieć zawsze pod ręką, jeśli skóra ma tendencję do przesuszeń. Jest lekka, szybko się wchłania i nie zostawia tłustego filmu. Można stosować ją i na twarz, i na ciało, nawet w okolicach oczu.
Formuła została oparta na ceramidach (pomagają odbudować barierę ochronną skóry) oraz kwasie hialuronowym, który świetnie wiąże wodę. Dzięki temu skóra pozostaje miękka, elastyczna i dobrze nawilżona przez cały dzień.
Dlaczego opakowania uzupełniające to dobry kierunek?
Bo to prosty sposób, by ograniczyć zużycie plastiku bez rezygnowania z ulubionych kosmetyków. Wystarczy raz kupić butelkę z pompką, a później uzupełniać ją specjalnym wkładem. To wygodne i praktyczne rozwiązanie. Poza tym naprawdę robi różnicę, kiedy zerkniemy na procenty – -73% plastiku mniej.
Podsumowanie
Cieszy mnie, że marki, które na co dzień pomagają nam dbać o skórę, zaczynają też mocniej zwracać uwagę na środowisko. La Roche-Posay Lipikar Żel myjący i CeraVe Nawilżająca Emulsja to produkty, które znamy i lubimy, a teraz możemy korzystać z nich w bardziej odpowiedzialny sposób.
Doskonała pielęgnacja i mniej plastiku – dla mnie to świetne połączenie.
Wpis powstał we współpracy z Pure Beauty.
Przeczytaj również:
![Małe wielkie skandale” spod pióra Jennifer Lynn Barnes to drugi tom dylogii, która miała być równie mocnym uderzeniem co „Debiutantki”. Dla fanów „The Inheritance Games” i klimatu rodem z „Plotkary” – brzmi jak obietnica pełnej intryg i blichtru jazdy bez trzymanki. Czy jednak i ta część spełniła moje oczekiwania?
[…]
Przyznam szczerze – tym razem miałam wrażenie, że autorka trochę za bardzo pokochała plot twisty. Momentami całość przypominała bardziej telenowelę niż intrygującą powieść młodzieżową. Spiski, powiązania rodzinne i nagłe odkrycia były ciekawe, ale chwilami miałam poczucie przesytu – jakby Barnes na siłę dokładała kolejne komplikacje. Z drugiej strony, nie mogę odmówić książce tego, że wciąga. Styl autorki nadal działa – czyta się lekko, szybko i z uśmiechem, a humor bohaterów ratuje nawet najbardziej pogmatwane momenty.
Co mi się podobało? Świetnie uchwycony klimat amerykańskich wyższych sfer – bale, święta narodowe, rodzinne spotkania pełne zgrzytów i sekretów. Do tego galeria bohaterów, których albo pokochacie, albo znienawidzicie, bez stanów pośrednich. No i zakończenie – finał dylogii wbija w fotel i udowadnia, że autorka potrafi zaskoczyć czytelnika w najmniej spodziewanym momencie.
„Małe wielkie skandale” to książka, która bawi, zaskakuje i wciąga, ale nie dorównuje pierwszemu tomowi ani serii „The Inheritance Games”. Jest trochę za bardzo przekombinowana, ale jeśli lubicie rodzinne dramaty, tajne stowarzyszenia i atmosferę luksusowych skandali, warto po nią sięgnąć. Natomiast ja, mimo małego zawodu, i tak zostaję wierną czytelniczkom Barnes, bo mało kto tak dobrze pisze o sekretach i kłamstwach. Na pewno sięgnę po kolejną książkę spod jej pióra! I żebyśmy nie zrozumieli się źle — „Małe wielkie skandale” jak najbardziej polecam, po prostu pierwszy tom uważam za dużo lepszy.
—
Tekst pochodzi z mojego bloga miye.eu 💛🧡 @mustread @mediarodzina [współpraca recenzencka] #ya #bookstagrampl #czytamsobie #kochamksiążki](https://miye.eu/wp-content/plugins/instagram-feed/img/placeholder.png)
Bookendorfina Izabela Pycio
Kosmetyki, które spodobały się mojej córce, zawsze na obecne na półkach w łazienkach, przyznaję się, że czasami podbieram je i testuję dla mojej wrażliwej skóry.
Anna
To bardzo dobry pomysł. Takie opakowania na pewno ułatwiają korzystanie i dają dobry przykład innym markom, aby dbać o środowisko.
dyedblonde
te opakowania uzupełniające to strzał w dziesiątkę! i jaka super oszczędność!
Adrianna
Pokochałam -produkty CeraVe, ale z La Roche Posay więcej styczności miałam jak byłam dzieckiem. Muszę znowu nieco bliżej przyjrzeć się ich kosmetykom, bo są rewelacyjne i często niezastąpione.
Ania
La Roche Posay – świetna marka – polecam wszystkim, bo naprawdę warto.
Wędrówki po kuchni
Kosmetyki tej marki niestety u mnie się nie sprawdziły 🙁
Alice
Kocham kosmetyki La Roche-Posay! Fajnie, że mają teraz uzupełnianie.
Alice
Kocham kosmetyki La Roche-Posay! Fajnie, że mają teraz uzupełnianie.
Wędrówki po kuchni
Tak, to rzeczywiście fajna opcja i zdecydowanie warto z niej korzystać
Maria Kasperczak
Cenię sobie dbałość o planetę więc jestem na tak jeśli chodzi o opakowania uzupełniające.