Hanna Samson jest pisarką, psycholożką i znaną publicystką. Wydała między innymi takie tytuły jak: „Pułapki na motyla”, „Wojny żeńsko-męskie i przeciwko światu”, „Miłości. Reaktywacji”, „Życia po mężczyźnie”, czy „Zimno mi, mamo”. Stale współpracuje z tygodnikiem „Wysokie obcasy” oraz miesięcznikiem „Sens”.
Biorąc pod uwagę osiągnięcia pisarki wiele można spodziewać się po książce „Dom wzajemnych rozkoszy”. Sam, opisany z tyłu okładki, pomysł na powieść wydał mi się rewelacyjny. Ma spory potencjał i można go naprawdę świetnie wykorzystać. Jak jednak jego realizacja udała się Hannie Samson?
O samej fabule czy akcji ciężko napisać mi cokolwiek konkretnego. Rzeczywiście w książce giną ludzie, prowadzone jest dochodzenie, ale właściwie nie robi ono wrażenia na czytelniku. Tak samo jak główny wątek realisty show – jest nieco nijaki i momentami zwyczajnie nudzi, a przedstawione postacie irytują. Całość nieco ratuje warsztat pisarski Autorki. Chociaż styl jest tutaj nieco dziwny, to literackiemu kunsztowi Hanny Samson niczego nie da się zarzucić.
Bohaterowie powieści są płascy, a ich kreacje zostały wręcz nienaturalnie wyolbrzymione. Sama historia natomiast wydaje się być sztuczna – jak kiepsko zagrana sztuka w teatrze. Mimo jednak, że fabuła może się wydać nawet grafomańska, powieść ma charakter satyryczny i niesie ze sobą ukryte przesłanie. Wygląda na to, że były to zabiegi celowe, a nie brak umiejętności pisarki. Myślę jednak, że mogła mieć gorszy okres i nie do końca udało się jej przelać na papier własne pomysły i wyobrażenia.
Ciekawy, obiecujący pomysł, realizacja jednak nieco gorsza – taki właśnie jest „Dom wzajemnych rozkoszy”. To lektura z pewnością nie pozbawiona sensu i niosąca ze sobą głębsze przesłanie, trudno jednak określić ją mianem przyjemnej beletrystyki, bo niestety czyta się ją dość ciężko. Po wielu pozytywnych opiniach jakie słyszałam o twórczości Hanny Samson czuję się nieco rozczarowana. Postanowiłam jednak nie przekreślać pisarki i spróbować jeszcze raz od początku, tylko tym razem z zupełnie inną historią.
Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję wydawnictwu Czarna Owca