
Daydream
Czasami trafiasz na książkę, którą z miejsca możesz uznać, za komfortową (comfort book). Otwierasz pierwszą stronę i nagle okazuje się, że dokładnie tego Ci było trzeba – ciepła, emocji, trochę śmiechu, trochę wzruszenia. Taka właśnie jest powieść Daydream Hannah Grace. Czuła, nienachalna, wciągająca. Idealna do czytania pod kocem, z kubkiem herbaty w ręku, albo na uczelnianej kanapie między zajęciami. Bo przecież życie uczuciowe bohaterów też rozgrywa się między wykładami, klubami książki i lodowiskiem.
O czym jest książka
Poznajcie Henry’ego Turnera – kapitana drużyny hokejowej, studenta trzeciego roku, chłopaka z głową pełną obowiązków i sercem gotowym na coś więcej, choć sam jeszcze o tym nie wie. I Halle Jacobs – introwertyczną studentkę, której życie kręci się wokół pisania, nauki i… książek (duuużo książek). Kiedy ich ścieżki krzyżują się w klubie książki, nie ma mowy o typowym love story. Zaczyna się od przyjaźni. Bez presji. Bez nachalnego flirtu. Z prostymi zasadami. Jednak przecież zasady są po to, żeby je łamać, prawda?
W tle klimatyczne Maple Hills – małe miasteczko, o którym czyta się jak o marzeniu. Do tego paczka znajomych, relacje z poprzednich tomów (ale spokojnie – Daydream śmiało można czytać osobno!), i oczywiście ten uroczy kontrast między sportowym światem Henry’ego a literackim światem Halle.
Moja opinia i przemyślenia
Przyznam od razu – to jedna z tych książek, które czyta się z uśmiechem. Bo Henry nie jest stereotypowym playboyem z romansów – nie rzuca tanimi tekstami, nie traktuje kobiet jak trofeów. Jest szczery, zabawny, momentami zaskakująco wrażliwy. A Halle? Totalnie „nasza” – z poczuciem odpowiedzialności większym niż bagaż podręczny, z sercem na dłoni i z historią, która niejednokrotnie wzrusza i trafia do serca.
Ich relacja? Cudo. Zero pośpiechu, zero przeskakiwania od „cześć” do „kocham cię” w dwa rozdziały. Zamiast tego są rozmowy, wspólne czytanie, stopery przeciwhałasowe (serio, ten detal mnie rozczulił), i to piękne budowanie zaufania. „Friends to lovers” w najlepszym możliwym wydaniu.
Doceniam też, że książka nie idzie na skróty. Jest chemia – owszem. Ale jest też miejsce na emocje, niepewność, traumę przeszłości. Na rozwój. Halle powoli odzyskuje siebie, Henry odkrywa swoje „dlaczego”. I choć mamy tu delikatność i komfort, autorka nie boi się też pogrzebać trochę głębiej.
Podsumowanie
Daydream to romantyczna historia z duszą. Lekka, ale nie banalna. Emocjonalna, ale nie przesadzona. Dla tych, którzy mają już dość romansów w stylu „kocham cię, ale najpierw cię zranię pięć razy”. To książka o tym, że miłość może zaczynać się od przyjaźni. Czasem trzeba złamać własne zasady, żeby znaleźć coś prawdziwego. I że warto zaufać – sobie i drugiej osobie.
Jeśli kochasz historie z klimatem, bohaterami z krwi i kości, i relacjami, które budują się cegiełka po cegiełce – Daydream Cię nie zawiedzie. A jeśli tak jak ja już znasz poprzednie książki z Maple Hills… cóż. To może być Twoja ulubiona część. Ja przepadłem. Ty pewnie też przepadniesz.
Egzemplarz recenzencki otrzymałam od wydawcy.
Przeczytaj również:
czerwonafilizanka
lekka, niebanlalna lektura poruszająca emocje, tematy z którymi łatwo sie utożsamić