25 grudnia
Już prawie Święta! A jak Święta, to obowiązkowo i ciepłe historie, które wyciągają nas z zimowego marazmu i otulają magią. W tym roku trafiłam na książkę „25 grudnia” autorstwa K.K. Smiths i… powiem Wam, że to była prawdziwa uczta emocji! Przygotujcie gorącą czekoladę, bo ta opowieść zabierze Was w pełną kontrastów, świąteczną podróż.. Od lodowatego chłodu samotności aż po rozgrzewającą moc miłości i rodzinnego ciepła.
Zarys fabuły
Główna bohaterka, Malia, to z pozoru twarda kobieta sukcesu, która realizuje cudze świąteczne marzenia z takim perfekcjonizmem, że niejeden Mikołaj mógłby się od niej uczyć. Ale prywatnie? Święta to dla niej koszmar, trauma i dzień, który najchętniej wymazałaby z kalendarza. Zamiast kolęd i pierników, woli wino, mrożonki i seans z „Pretty Woman”. Brzmi znajomo? No właśnie. Malia to taki dorosły Grinch, ale – jak się okazuje – jej serce nie jest ani trochę za małe. Jest po prostu pęknięte.
A potem pojawia się Cameron, jej nowy sąsiad. Wyobraźcie sobie gościa, który na widok pierwszego śniegu zaczyna śpiewać „Winter Wonderland”, dekoruje mieszkanie jak w katalogu bożonarodzeniowym i ma w zanadrzu tysiąc sposobów na świąteczną radość. Cameron to typ człowieka, który mógłby rozświetlić nawet najciemniejsze zimowe dni. A jego plan? W pięć dni przekonać Malię, że święta to coś więcej niż jej nieprzyjemne wspomnienia.
Moja opinia i przemyślenia
Tu zaczyna się magia. Wspólne pieczenie pierniczków, jazda na łyżwach, seanse filmowe i rodzinne kolacje – Cameron wyciąga Malię z jej pancerza. Ale pod tą całą świąteczną lukrowaną otoczką kryje się prawdziwa głębia. Bo autorka nie boi się poruszać trudnych tematów. Trauma Malii jest nam dawkowana stopniowo, a kiedy odkrywamy, dlaczego 25 grudnia jest dla niej dniem bólu, książka zyskuje jeszcze większą wagę emocjonalną.
„25 grudnia” to książka, która wywołuje śmiech, łzy i ciepło w sercu. Momentami jest cukierkowa, ale hej, czy właśnie nie tego szukamy w świątecznych historiach? Cameron to promyk nadziei, który pokazuje, że nawet najciemniejsze zakamarki ludzkiej duszy mogą zostać rozświetlone, jeśli tylko damy sobie szansę. Ta historia jest jak idealnie wyważony świąteczny koktajl: mamy tutaj słodki romans, nutkę humoru, dawkę smutku i przede wszystkim refleksję. Styl autorki jest lekki i płynny, a bohaterowie – autentyczni i wielowymiarowi. Nawet jeśli fabuła wydaje się przewidywalna, to szczegóły, jak zapach pieczonych ciasteczek, ciche rozmowy i świąteczne melodie, sprawiają, że nie chce się jej odkładać.
Podsumowanie
„25 grudnia” to książka, która otula jak ciepły kocyk w mroźny wieczór. Jeśli szukacie historii, która wprowadzi Was w świąteczny nastrój, a przy okazji poruszy Wasze serca, to zdecydowanie polecam tę pozycję. Przygotujcie chusteczki – gwarantuję, że będziecie ich potrzebować!
Egzemplarz recenzencki otrzymałam od wydawcy.
Przeczytaj również:
Drusilla
Mam nadzieję, że uda się dostać pod choinkę 😊