Gdy sięgałam po książkę „Życie i śmierć” byłam przekonana, że będzie to „Zmierzch” opowiedziany z punktu widzenia Edwarda. Nic bardziej mylnego. Stephanie Meyer opowiedziała bliźniaczo podobną historię, zamieniając jednak rolami żeńskich i męskich bohaterów. Co ostatecznie z tego wynikło?
Beau Swan przeprowadza się ze słonecznego Phoenix, by razem z ojcem zamieszkać w pochmurnym miasteczku Forks. Nie jest zadowolony z takiego biegu wydarzeń do czasu gdy nie poznaje oszałamiająco pięknej Edythe Cullen. Jego obsesja na punkcie dziewczyny wydaje się wzrastać z każdym, kolejnym dniem. Tylko dlaczego ona tak bardzo go nienawidzi? Przecież nawet nie zdążył się do niej odezwać…
Przyznam szczerze, że bardzo trudno jest mi wyrazić opinię na temat tej konkretnej powieści. Dlaczego? Ponieważ uważam, że ocenić można ją na dwa różne sposoby, a te oceny będą od siebie diametralnie inne.
Jeżeli weźmiemy „Życie i śmierć” zupełnie na poważnie i będziemy chcieli ocenić tytuł jako odrębną, swobodnie istniejącą książkę z gatunku paranormal romance, to cóż… ocena ta będzie prawdopodobnie naprawdę kiepska. Powieść została w brutalny sposób pozbawiona uroku, który posiadał „Zmierzch”. Główny bohater, na którego punkcie szaleje stado dziewczyn, to kompletna oferma i raczej trudno uznać go za męski wzorzec. Sytuację ratuje nieco złośliwa i wredna, ale jednocześnie zupełnie urocza Edythe. W historii pojawia się sporo błędów merytorycznych i sytuacji, z którymi pisarka nie potrafiła sobie poradzić bawiąc się w zamianę ról.
Gdyby jednak uznać „Zmierzch opowiedziany na nowo” za humorystyczny fanfik, to powiedziałabym, że jest to doprawdy genialna historia. Wszystkie śmieszności i niedociągnięcia, które odbierają powieści powagę sprawiają, że książkę niesamowicie szybko się czyta, a do tego podczas czytania robi się naprawdę wesoło. Śmiałam się co drugą stronę, a czasami nawet co drugi akapit. Jako bohater komiczny Beau jest znakomity. Potyka się o własne nogi i cóż… dobrze mu z tym.
Niestety polskie wydanie książki psuje nie tylko sama treść. Pojawia się kilka literówek, ale to jeszcze można by było przeboleć. Bardziej razi fakt, że tłumaczenie nieco kuleje zupełnie zmieniając sens niektórych wypowiedzi. Należy też do tych bardzo niezgrabnych. Dodam tylko, że tłumaczenie samego „Zmierzchu” było o wiele lepsze. Nie podoba mi się też fakt połączenia dwóch książek w jedną (na tak zwanego „waleta”). Rozumiem samą ideę i wydaje się naprawdę ciekawym rozwiązaniem, ale kiedy czytelnik dostaje do ręki taką cegiełkę to już wcale nie jest ona taka pozytywna.
Podsumowując – podczas czytania powieści „Życie i śmierć” bawiłam się znakomicie, na samą fabułę oraz postacie patrzyłam jednak z przymrużeniem oka. Zdecydowanie wolałabym, żeby powieść została wydana osobno, a jeżeli koniecznie musiała być w parze ze „Zmierzchem” to zamiast wydania w jednym tomie książki mogły zostać połączone kartonem albo papierową opaską. Wówczas czytałoby się je znacznie wygodniej. Polecam osobom, które maja ochotę się pośmiać. Nie jest to powieść dla miłośniczek paranormal romance, które biorą swoje ulubione tytuły zupełnie na poważnie i w marzeniach liczą na to, że kiedyś w życiu spotkają swojego własnego, przecudownego wampira lub inną nadnaturalną istotę.
Dziękuję!
Katrina
“Zmierzch” ma jakikolwiek urok? Podejrzewam, że kolejna książka Mayer rzeczywiście nietraktowana poważnie może być całkiem zabawna, podobnie jak filmy na podstawie jej serii, ale no cóż, kupować jej nie będę na pewno, wystarczy, że “Zmierzch” mam na półce. I meh, nie ma to jak spieprzone tłumaczenia <3
http://drewniany-most.blogspot.com/
Vicky
Czytam Twoje recenzje i wiem, że nie dostrzegasz uroku książek, które szybko się czyta i w jakiś sposób wciągają. Ja osobiście wolę jednak takie od świetnie napisanej prozy, która jest zwyczajnie nudna. Ciekawa i dobrze napisana książka (nie chodzi mi tylko o styl, ale też zawartość merytoryczną, głębię, wielowątkowość i tak dalej) to prawdziwa rzadkość i musiałabym chyba co tydzień wracać do “Mistrza i Małgorzaty”, żeby mieć co czytać.
Ladyf123
Pytanie do Twojego komentarza na moim blogu:
http://lady-flower123.blogspot.com/2016/04/kacik-czytelniczy-david-gemmell-troja.html
Co do tej autorki to czytałam “zmierzch”, ale nie doczytałam całej serii i w sumie nie wiem dlaczego.
Vicky
Odpisane ^^
Lustro Rzeczywistosci
Ludzie przypisują tej książce zbyt wielkie znaczenie i mają względem niej wygórowane oczekiwania. Fajny pomysł w tym potraktowaniem powieści jako zabawnego fanfika, nie wpadłabym na to 🙂 Dziś traktuję już Zmierzch mało poważnie i z odpowiednim dystansem, więc może i ja będę się dobrze bawić podczas lektury? Pozdrawiam!
Vicky
Zdecydowanie!
Pośredniczka
Mi niestety się wcale ie podobała… no ale jestem tak beznadziejnie zakochana w Zmierzchu że jego kopia tylko mnie irytowała.
Vicky
Moja osobiście ulubiona książka Meyer to “Intruz”
Dorota Ka
Obawiam się, że nie bawilabym się dobrze czytając. Ciężko się dziwić autorce, że odgrzewa tak dobrego kotleta, jednak ja się już raczej nie skusze 😉
Vicky
Ja się naprawdę świetnie przy niej bawiłam – nie mogłam powstrzymać wybuchów śmiechu 🙂
Onna
Tak na to nie patrzyłam 🙂 w takim razie może też się skuszę i przeczytam