Katie Alender, amerykańska pisarka, w wolnym czasie tworzy, czyta, pracuje w ogrodzie, szyje, gotuje, gra w gry planszowe. Lubi przebywać w gronie rodziny. Nie lubi jednak oglądać horrorów ani czytać strasznych książek. Co ciekawe jednak, sama właśnie takie tworzy. „Od złej do przeklętej” to druga część cyklu „Złe dziewczyny nie umierają”, powieść jednak opowiada już zupełnie inną historię.
Kasey po zakończeniu terapii wraca do domu. Wygląda na to, że jakoś sobie radzi, znajduje nowych znajomych, wstępuje do klubu o radosnej nazwie „Promyczek”. Nie wszystko jednak wygląda tak jak powinno. Kto mógłby przypuszczać, że za zwykłym klubem może kryć się jakaś złowroga tajemnica? I tym razem Alexis nie zostawi siostry na pastwę losu tylko czy wstąpienie do „Promyczka” to naprawdę najlepszy, możliwy pomysł?
Fabuła powieści jest zaskakująco ciekawa, chociaż zabrakło w niej tego cudownego napięcia i dreszczyku, który pojawiał się w pierwszej części. „Od złej do przeklętej” to typowa powieść dla młodzieży z elementami fantastyki. Muszę przyznać jednak, że Katie Alender nie zabrakło wyobraźni i swojej historii nadała niezwykłych barw.
Bardzo podoba mi się sposób w jaki pisarka naszkicowała przemianę Alexis, która przestała chować się w kącie niczym myszka. Teraz dziewczyna prowadzi zupełnie nowe życie i z innej perspektywy patrzy na różne sprawy. Zmieniły się także jej priorytety i niekoniecznie jest to pozytywna przemiana. Nie przypadł mi do gustu natomiast brak więzi między siostrami, które moim zdaniem powinny się wytworzyć po przeżyciach z pierwszego tomu. To zupełnie tak jakbyśmy wracali do początku lub jakby obydwu książek nie łączyła wspólna historia.
„Od zlej do przeklętej” jest naprawdę dobrym, wciągającym tytułem. Tylko, że niestety książka jest gorsza od swojej poprzedniczki i wyraźnie można to odczuć. Sposób pisania Katie Alender właściwie się nie zmienił, ale wydaje mi się za to, że cała fabuła została spłycona. Pisarka samej sobie postawiła wysoko poprzeczkę i niestety tym razem nie udało jej się pobić własnego rekordu. Gdybym przygodę z jej twórczością zaczęła od drugiej części, to myślę, że spodobałaby mi się znacznie bardziej. Teraz jednak patrzę na nią poprzez pryzmat tytułu „Złe dziewczyny nie umierają” i czuję się lekko zawiedziona.
Książkę czyta się rewelacyjnie szybko i z przyjemnością. Cieszę się, że miałam okazję poznać stworzoną przez Katie Alender historię i mam nadzieję, że już niedługo pojawią się na polskim rynku wydawniczym również inne książki spod pióra pisarki. Serię „Złe dziewczyny nie umierają” serdecznie wszystkim polecam!
Dziękuję!
Caroline Livre
Nie miałam okazji przeczytać poprzedniej części, więc nie mogę ich ze sobą porównać. Ale tak czy tak, sama seria wydaje mi się być godną uwagi, więc w wolnej chwili rozejrzę się za nią 🙂