„Wojenna burza” to już czwarty tom serii, spod pióra Victorii Aveyard, noszącej tytuł „Czerwona królowa”. Kto ostatecznie wygra walkę o koronę i czy ziemia spłynie czerwoną, czy srebrną krwią?
Przez dłuższy czas żyłam w przekonaniu, że ta historia będzie trylogią, jednak trzeci tom pozostawił po sobie naprawdę smutne wrażenia. Cieszę się niezmiernie, że w moje ręce trafiła kolejna część cyklu i być może jednak losy bohaterów potoczą się w bardziej satysfakcjonujący czytelników sposób. Tylko czy to już, aby na pewno będzie koniec?
Victoria Aveyard tym razem naprawdę zaszalała, ponieważ jej książka ma aż siedemset stron! Powieść pisana jest z różnych punktów widzenia, także czasami ciężko powiedzieć czy Mare jest w dalszym ciągu główną bohaterką. Właściwie, to odniosłam wrażenie, że swoje postacie pisarka traktuje nieco po macoszemu i one same jako takie zeszły na drugi plan, ustępując miejsca akcji, batalistycznym opisom i wydarzeniom. Nawet Mare, która w pierwszym tomie okazywała bardzo wiele emocji, ubrała się w stalowy pancerz i stała się bardziej pociąganą za sznurki marionetką niż osobą z krwi i kości.
Wojna między srebrnymi a czerwonymi, bratobójcza walka, rzeź i miasta skąpane we krwi. Fabuła książki jest brutalna, Victoria Aveyard nie waha się przed torturowaniem czy nawet uśmiercaniem swoich bohaterów. Miejsce, które wcześniej wydawało się centrum wszechświata, teraz jest tylko małym, niewiele znaczącym państewkiem. Główny wróg, Maven, który ostatecznie okazał się skończonym potworem, nie jest już taki ważny. Za to przekonania wciąż zostały te same. Zarówno Mare, jak i Cal zrobią wszystko, by ocalić swoich ludzi. Nie ważne jakim kosztem. Co ciekawe, gdy skończymy czytać ostatnią stronę i zamkniemy książkę, ich walka wciąż jeszcze będzie trwała.
Podsumowując – „Wojenna burza” to interesująca kontynuacja, ale tak, jak pierwszym tomem byłam zachwycona, tak tutaj miałam już troszeczkę dość. Jak na mój gust ta historia po prostu ciągnie się zbyt długo. Autorce z pewnością nie brakuje dobrych pomysłów. Również jej warsztat pozostaje bez zarzutów. Tylko tym razem nie udało się jej uniknąć dłużyzn i monotonii już nazbyt dobrze znanego czytelnikom świata. Mimo wszystko książkę oczywiście polecam wszystkim tym, którzy przeczytali poprzednie części. Z pewnością zjada Was ciekawość, co wydarzyło się dalej i chcecie dowiedzieć się tego za wszelką cenę, nawet gdyby miało się to wiązać z przekartkowaniem parunastu stron.
Dziękuję!
Czytam i znikam
Ja niestety nie przepadam za taką tematyką…
Karolina
Recenzja brzmi bardzo zachęcająco. Generalnie juz dawno nie czytałam książek tego typu, ale po takim przedstawieniu nabieram chęci na taką literaturę.
Monika Monime.pl
O, chyba muszę jeszcze w pierwszy tom się zaopatrzyć.
Aleksandra_B
Nie znam jeszcze tej serii, dlatego też trudno mi cokolwiek o niej opowiedzieć z własnego doświadczenia. Wiem jednak to, że mogę się spodziewać tego, o czym sama wspomniałaś – że autorka niepotrzebnie przeciągnęła tę historię. 😉