“Wieża koronna” jest pierwszą częścią cyklu “Kroniki Riyrii”, a zarazem prequelem pełnej przygód i akcji historii duetu złodziei Royce’a i Hadriana rozpoczynającej się tomem „Królewska krew”, którym to tytułem Michael J. Sullivan zadebiutował w 2008 roku.
Książka spotkała się z gorącym przyjęciem czytelników co otworzyło pisarzowi drogę do opublikowania kolejnych tomów. Sam autor jednak twierdzi: „gdybym nawet miał nie zarobić ani centa więcej i nie znaleźć ani jednego czytelnika więcej, nadal bym pisał”.
Przyznam, że wolę czytać książki w porządku chronologicznym, więc za czym idzie nie przepadam za prequelami. Zwłaszcza, że często bywają pisane po prostu na siłę. Dla „Wieży koronnej” jednak z przyjemnością zrobiłam wyjątek i ani trochę nie żałuję. Seria uzależnia i z pewnością cała masa czytelników z przyjemnością powróci do poznanego wcześniej świata. Poza tym pewnie nie tylko ja byłam ciekawa jak poznali się Royce i Hadrian.
Naprawdę lubię stworzony przez Michaela J. Sulivana cykl. Niby podstawą fabuły jest klasyczna walka dobra ze złem (temat mocno oklepany), ale jednak występujące w powieści postacie posiadają swoją głębię. Czytelnicy mogą coś od nich wynieść, a nie tylko bawić się podczas czytania o ich przygodach. Oczywiście humor gra tu równie istotną rolę. Sprzeczki pomiędzy bohaterami są cudowne. To właśnie „Wieża koronna” sprawiła, że jeszcze bardziej polubiłam Royce’a i Hadriana.
Książka tym razem ukazała się nakładem wydawnictwa Mag. Poprzednie powieści, jeśli dobrze pamiętam, ukazywały się nakładem wydawnictwa Prószyński i S-ka. Zmiana wydawcy ma zarówno swoje wady jak i zalety. Przede wszystkim Mag wydrukował książkę w twardej oprawie. Ucierpiał jednak papier, jest bardzo cienki i łatwo się przedziera. Na szczęście redakcję i korektę oba wydawnictwa zawsze miały wyśmienitą. Cieszę się, że ogólnie polscy wydawcy wrócili do książek tego właśnie pisarza. Są naprawdę dobre.
Niezmiernie spodobało mi się zakończenie powieści i sposób, w jaki wszystko do siebie w nim pasuje (układanka idealna). Nie mogę się doczekać, kiedy przeczytam następną. Stworzone przez Michaela Jamesa Sulivana historie są naprawdę niezłe. To kawał dobrej, klasycznej fantastyki, z humorem i wszystkimi innymi cechami, których czasami książkom z tego gatunku brakuje. Polecam, bo naprawdę warto, zwłaszcza, że jeżeli jeszcze nie znacie „Odkryć Riyrii”, to macie szansę rozpocząć czytanie w odpowiedniej kolejności.
Dziękuję!
Sebastian
Hey. Jak redakcja jest na poziomie Pruszynskiego to chętnie wrócę do Sulivana. Pamiętam czytając poprzednie jego książki że to doskonała lekka fantasy nie wymagająca zbyt dużo od czytelnika, ale zapewniająca mu doskonałą rozrywkę. Dobre dla zapracowanych i zabieganych pruchenek jak ja 😉
Dzięki za informację i pozdrawiam.
SK
Vicky
Prószyński niekiedy zawodził mnie wyborem autorów, ale jeszcze nie zdarzyło się, żeby zawiódł mnie redakcją, tłumaczeniem lub korektą. Także polecam. Tylko, że oni wydawali tą wcześniejszą serię. Tą nową (która jest prequelem tamtej) wydaje MAG.
Drusilla
O proszę! Dawno nie polecałaś żadnej dorosłej fantastyki 😉
Vicky
Problem polega na tym, że tą, którą chciałam poznać już znam, a z nowych tytułów niewiele mnie interesuje. Te młodzieżówki są w jakiś sposób ciekawsze.
Asia
Jakoś nie przemawiają do mnie takie książki.
Monika Monime.pl
Tej serii jeszcze nie znam.