Wampiry to stworzenia legendarne. Nieumarli, którzy boją się czosnku, symboli religijnych, a światło dnia niesie im śmierć. Do tego żywią się krwią bezbronnych ofiar, zostawiając po sobie usłaną trupami drogę. Taki wizerunek znany jest nam wszystkim. Lynsay Sands postanowiła jednak przedstawić te stworzenia zupełnie inaczej. W jej powieści wampiry to po prostu… ludzie! Żywi, z krwi i kości, których serca biją w normalnym rytmie. Od zwyczajnych osób odróżnia je tylko jedno – wprowadzone do krwioobiegu nanoroboty, które naprawiają w ciele wszystkie uszkodzone tkanki, zapewniając nosicielowi niemalże nieśmiertelność.
„Ukąszenie” to pierwsza część Sagi Rodu Argeneau. Jej kolejne tomy wielokrotnie gościły na listach bestsellerów „New York Timesa”. Kiedy brałam do ręki książkę miałam bardzo mieszane uczucia. Z jednej strony zachęcił mnie opis i grafika okładki, z drugiej po głowie biegała mi myśl: o nie! znowu wampiry! Jednak gdy tylko zaczęłam czytać, poczułam się naprawdę mile zaskoczona. Powieść Lynsay Sands jest bardzo specyficzna. Mimo, że to typowy paranormal, nie ma w nim nic mdłego czy ogranego. Owszem, historia opowiada o miłości człowieka i wampira, ale za to w jaki niecodzienny sposób! Świat przedstawiony jest pełen lekkiego humoru, dwuznacznych sytuacji, a zwariowanej rodziny Argeneau i ich przyjaciół nie sposób nie pokochać! Do tego powieść czyta się bardzo szybko, styl autorki jest doskonały, fabuła dobrze skonstruowana, a akcja – mimo swojej prostoty – wciągająca. W treści nie ma wielkich, piętrowych intryg, skomplikowanych zagadek czy naukowych tez, za to znajdzie się tam duża dawka rodzinnego ciepła, wzajemnej troski i cudownego poczucia humoru. Całość okryta jest lekką i łatwostrawną otoczką erotyki.
Lisianna jest dwustuletnią wampirzycą, więc oczywiście jak na stworzenie nocy przystało, żywi się krwią. Problem polega jednak na tym, że dziewczyna cierpi na hemofobię. Jak więc pić krew, kiedy na jej widok za każdym razem się mdleje? Pewnego dnia jej matka postanawia coś z tym zrobić. Działa jednak w bardzo niekonwencjonalny sposób. W prezencie urodzinowym dla córki porywa psychologa, specjalistę od leczenia różnego rodzaju fobii. Mężczyzna okazuje się ciekawym przypadkiem. Nie da się go na dłuższą metę kontrolować, a Lisianna nie potrafi czytać mu w myślach. Właśnie ten drobny fakt rozpoczyna serię przezabawnych dialogów i nieporozumień.
Lynsay Sands urodziła się w Leamington, Ontario. Jest autorką ponad trzydziestu powieści i ma na swoim koncie wiele nagród. Czytelnicy szczególnie doceniają specyficzne poczucie humoru, którego nie brakuje w jej książkach. Tworzy głównie romanse historyczne i paranormalne. Ma szczególną słabość do wampirów.
Fizis książki jest interesujące. Grafika z okładki, mimo, że wpasowała się w ograny trend zdjęcia modelki na jakimś tle, to jednak wyróżnia się czymś specyficznym. Jest bardzo ładnie stylizowana i zachęcająca, choć nic w niej nie wskazuje na to, że czytelnik będzie miał do czynienia z komedią. Po wewnętrznej stronie od razu widzimy zapowiedź następnej części. Muszę jednak powiedzieć, że zdecydowanym plusem powieści jest wyraźne i kompletne zakończenie, więc prawdopodobnie ten drugi tom będzie zupełnie o czym innym. Może na przykład o losach któregoś z pozostałych członków bądź co bądź licznej rodziny? Książka podzielona jest na dwadzieścia dwa stosunkowo krótkie rozdziały, a liczy sobie niemalże czterysta stron. Tłumaczka spisała się doskonale, co przy przekładzie na język polski takiego specyficznego humoru, z pewnością nie było łatwe. Błędów korektorskich również nie zauważyłam. Także gdybym miała oceniać wydanie powieści, wystawiłabym piątkę z plusem.
Książkę z czystym sumieniem mogę polecić wszelkim wielbicielom lekkich, łatwostrawnych komedii i niewymuszonych, dobrze napisanych romansów. „Ukąszenie” czyta się bardzo dobrze, a jego lektura sprawia przyjemność. Ja sama z miłą chęcią sięgnę po następny tom.
Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję portalowi Elizjon.
Cora
Ciekawe czemu przestali wydawać serię?