Czy to bohaterowie zwariowali, a może otaczający ich świat jest szalony? Magia nie istnieje, to fakt… no cóż… przynajmniej nie w tej rzeczywistości. Według reguły dziewiątek jednak to właśnie Alexander Rahl jest jedyną osobą mogącą otworzyć przejście pomiędzy światami, by umożliwić terrorystą przeniesienie przez bramę broni, dzięki której podbiją tamten drugi, nie mieszczący się w granicach ludzkiej logiki i pojmowania wymiar.
Sagę Terrego Goodkinda zatytułowaną „Miecz prawdy” fani fantastyki dobrze znają. „Reguła dziewiątek” nawiązuje bezpośrednio do wydarzeń dziejących się po rozdzieleniu świata magicznego od tego zwykłego, w którym rozwijała się technika. Alex jest niemagicznym potomkiem rodu Rahlów. Utrzymuje się z malowania obrazów. Pewnego dnia spotyka kobietę, dziwną i niesamowitą – Jax Amnell, którą ratuje przed pędzącą ciężarówką. Okazuje się, że dziewczyna przybyła z innego świata by uchronić oba miejsca przed złym i okrutnym człowiekiem, Radellem Cainem. Od tej pory losy bohaterów splatają się nierozłącznie.
Postacie, które stworzył Terry Goodkind niewiele się różnią od tych, które były bohaterami cyklu „Miecz prawdy”. Alexander to idealna kopia Richarda, a Jax od Kahlan różni się jedynie kolorem włosów. Pytanie tylko czy to dobrze czy źle? Jak dla mnie rewelacyjnie, ponieważ tamtych bohaterów szczerze kochałam. Dla osób sięgających po „Regułę dziewiątek” jako pierwszą, nie będzie to miało specjalnego znaczenia, aczkolwiek jestem pewna, że fani, którzy spodziewali się jednak czegoś nowego, podnoszą głośny protest. Matka Alexandra została uwięziona w szpitalu psychiatrycznym, a chłopak mieszka wraz z Benem (który jest wierną kopią czarodzieja Zeda). Na tym na szczęście kończą się podobieństwa. Fabuła rozgrywa się w rzeczywistym świecie przy udziale pistoletów, paralizatorów, samochodów i wybuchów bombowych. Akcja jest wartka i dobrze przemyślana – rodem z książki sensacyjnej z prawdziwego zdarzenia. Do morderstw dołączymy twardą i niezachwianą postawę Alexa oraz wątek romantyczny i odrobinę ciętego humoru (Jax, która nie mogła się nadziwić dlaczego ludzie sprzedają w sklepach dziurawe spodnie, dla przykładu), a otrzymamy mieszankę wybuchową i fantastyczną książkę roku. Może podchodzę do tego subiektywnie, ale jak zwykle, dziełem tego autora jestem zwyczajnie oczarowana. Wie jak przemówić do czytelnika by słowa go porwały i zapadły głęboko w serce i pamięć.
Książka została wydana w twardej oprawie z obwolutą. Jest porządnie szyta i wygląda rewelacyjnie. Zarówno korekta jak i tłumaczenie są również bardzo dobre. Dodatkowo na oficjalnym kanale Youtube Terrego Goodkinda znaleźć można sześciominutowy film z fragmentu książki (choć mnie osobiście aktor grający Alexa nie przypadł do gustu). Wszystko dopracowane zostało w najdrobniejszych szczegółach zarówno przez samego autora jak i polskie wydawnictwo. Do tego, tak jak lubię, mimo, że zaplanowane są kolejne części, książka ma wyraźnie zarysowane zakończenie, które jednak pozostawia przyszłość domysłom czytelników. Jest to bardzo sprytna sztuczka, która nie drażni fanów, a jednocześnie daje możliwości dalszego rozwoju akcji. Autor już niejednokrotnie udowodnił jak sprawnie potrafi ją zastosować.
Moja ocena „Reguły dziewiątek” jest daleka od obiektywizmu. Rzeczywistość stworzona przez pisarza jest moim zdaniem genialna, a ja jestem nią zachwycona w każdym calu. Tak jak kocham „Pierwsze prawo magii”, tak i ta książka zajmuje miejsce na półce moich ulubionych pozycji. Przygoda, akcja, rewelacyjni bohaterowie – tacy z prawdziwym charakterem, a nie „praworządne elfy z Warhammera”. Dla mnie jest to lektura obowiązkowa, którą gorąco polecam.
[youtube=http://www.youtube.com/watch?v=BWny5I1sVvQ&feature=autoplay&list=UUxw-5xahxbj3UPXwrpHzTcQ&lf=plcp&playnext=1]