Pierwsze wrażenie jakie odniosłam czytając „Przebudzenie Labiryntu” było takie, że przypomina mi dość głośny film „Cube”. Co prawda historia stworzona została w zupełnie odmiennej konwencji, jednak przesłanie emocjonalne (a sądzę, że również puenta) pozostaje zupełnie niezmienione.
Siedem młodych osób budzi się nago na słonecznym, porośniętym wysoką trawą stepie. Nie pamiętają niczego oprócz własnych imion. Obok siebie znajdują plecaki z ubraniami, racjami żywnościowymi oraz – każdy z innym, przydanym by przetrwać narzędziem. Jeb jako jedyny znajduje również list z przesłaniem. Jego zadaniem jest odnaleźć pozostałą szóstkę. Wówczas będą mogli odbyć wspólną, pełną niebezpieczeństw podróż ku bramom – portalom do innego świata. W każdym z kolejnych miejsc będzie o jeden portal mniej, aż w końcu, u kresu podróży, zostanie tylko jeden. Komu uda się dotrwać do końca i… przeżyć?
Po kolei, rozdział po rozdziale, poznajemy każdego z bohaterów. Powieść pisana jest z różnych punktów widzenia. Każda z postaci posiada swoje lęki i budzące się strzępy wspomnień. Każdy ma inne priorytety. Do czego gotowi są posunąć się by przeżyć? I czy obiecane bramy naprawdę istnieją? Młodzi bohaterowie nie mają wyboru – muszą podążać za wyznaczającą drogę gwiazdą. Jeśli się zatrzymają, będą musieli zmierzyć się ze swoimi najgorszymi lękami.
Jest to jedna z tych powieści, które przeczytasz, razem z bohaterami przeżyjesz ich napięcie i lęk, a później o wszystkim zapomnisz zanim wyjdzie kolejny tom. Wydaje mi się, że to zasadnicza wada. Szkoda, bo książka naprawdę mnie wciągnęła i chętnie sięgnęłabym po kontynuację. „Przebudzenie labiryntu” to dobra beletrystyka, której lektura jest niewymuszona i sprawia niekłamaną przyjemność.
Model powieści jest bardzo prosty (zupełnie jak w „Cube”). Nie ma w nim nic wymyślnego – liczą się uczucia, przeżycia i profile psychologiczne bohaterów. Tło właściwie nie ma znaczenia – im jednak więcej problemów sprawia, tym lepiej. Dziki step, las, skaliste góry, kraina wiecznej zimy – nie wiadomo z czym przyjdzie się zmierzyć bohaterom, przez całą jednak książkę tło pozostaje jedynie tłem.
Myślę, że Rainer Wekwerth stworzył świetną, młodzieżową powieść. Jest mroczna, wzbudza lęk, a jednocześnie ludzie pozostają ludźmi (chociaż może w przyszłości to się zmieni, gdy w kolejnych tomach ich droga będzie stawała się coraz trudniejsza). Jeżeli ktoś ma ochotę na lekką, wciągającą lekturę to „Przebudzenie labiryntu” serdecznie mu polecam. Książka idealna dla wielbicieli mieszaniny horroru (w wersji light) oraz współczesnej fantastyki.
Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję grupie wydawniczej Foksal