Jestem prawdziwą miłośniczką disney’owskiego „Aladyna”. Kiedy byłam mała na okrągło potrafiłam oglądać tylko tą jedną bajkę, a w późniejszych latach kolejne części i serial, który powstał na jej podstawie. Kiedy więc zobaczyłam tytuł „Nowe przygody Aladyna” musiałam koniecznie sprawdzić jaki pomysł przyszedł do głowy Daive’owi Cohen’owi i jak został on zrealizowany.
Sam (Kev Adams) wraz z przyjacielem (William Lebghil), przebrani w stroje Mikołaja, planują kradzież w domu towarowym. Przypadek jednak sprawia, że Sam trafia do działu dziecięcego, gdzie zostaje zmuszony do opowiedzenia jakiejś zajmującej historii. Jego opowieść okazuje się porywająca i niezwykła. Zabiera dzieci do Bagdadu, miejsca pełnego latających dywanów i magii. Tam, tworząc baśniowe analogie, opowiada o swoim aktualnym życiu i zastanawia się czy jednak nie powinien w nim czegoś zmienić…
„Nowe przygody Aladyna” to z pewnością bardzo głupi film, ale muszę przyznać, że naprawdę mnie rozbawił. Nie wszystko było w nim perfekcyjne, ale niektóre momenty porównywalne są do humoru z fabularnego „Asterixa i Obelixa”. Sama fabuła również nie sprawia najgorszego wrażenia – jest lekka i typowo familijna. Powiedziałabym, że „ma swoje momenty”. Arcydzieło kinematografii to to z pewnością nie jest, ale raczej nie tego oczekuje się po takich typowo rozrywkowych produkcjach.
Ponieważ film został wyprodukowany we Francji, to postanowiłam, że obejrzę go z dubbingiem. Podejrzewam, że jego twórcy, do ogólnej głupawki, dodali jeszcze szczyptę typowo polskiego humoru, ogólnie jednak dubbing wywarł na mnie wyjątkowo pozytywne wrażenie, a to niezwykle rzadko się zdarza.
Produkcja jest niskobudżetowa, co wyraźnie widać. Chociażby jedna z pierwszych scen na latającym dywanie natychmiast nasuwa na myśl stare filmy, przedstawiające aktora filmowanego na tle ekranu. Gdyby jednak taki film nakręcić porządnie (niekoniecznie w wersji komediowej), to myślę, że miałby oglądalność liczoną w milionach. Ostatnio wiele osób jest naprawdę spragniona klimatów z baśni 1001 nocy. Wampiry już dawno wszystkim się przejadły.
Dla kogo nadają się „Nowe przygody Aladyna”? Myślę, że dla każdego komu nie przeszkadza taki głupi humor i potrafi go chociaż minimalnie docenić. Film ogląda się przyjemnie, a losy postaci śledzi się z zaciekawieniem. Raczej nie będzie odpowiedni dla młodszych dzieci, ale dla tych nieco starszych nie widzę przeciwskazań.
Dziękuję!
Koralina
czasami lubię taki głupi humor, jest tak absurdalny, że aż śmieszny 🙂
Lexi
Uwielbiam różnego rodzaju zabawy schematami i retelling klasycznych historii, co często przydarza się tym Disneyowym opowieściom, dlatego prędzej czy później sięgam nawet po takie wytwory. Co prawda, jeszcze nie widziałam “Nowych przygód Aladyna”, ale zwiastun przypomina mi trochę “Iznoguda” – tak samo niezbyt ambitną rozrywkę 😉
Miye
Film zdecydowanie do ambitnego kina nie należy, ale humor ma rodem z Asterixa – głupi, acz śmieszny.
Lexi
Uwielbiam różnego rodzaju zabawy schematami i retelling klasycznych historii, co często przydarza się tym Disneyowym opowieściom, dlatego prędzej czy później sięgam nawet po takie wytwory. Co prawda, jeszcze nie widziałam “Nowych przygód Aladyna”, ale zwiastun przypomina mi trochę “Iznoguda” – tak samo niezbyt ambitną rozrywkę 😉