Wenecja to miasto cudów. Wodne kanały, zabytkowe budowle, wiele krętych uliczek, mostów i zaułków. Cornelia Funke w niezwykły sposób opisuje jego magiczną atmosferę, sprawiając, że czytelnik przenosi się do zupełnie innej rzeczywistości, a fragment jego serca już zawsze należał będzie do tego niezwykłego miejsca.
Mama Prospera i jego braciszka, pięcioletniego Bo, nie żyje. Ich ciotka, Estera, chce adoptować młodszego chłopca, a starszego odesłać do szkoły z internatem. Oni jednak nie zamierzają dać się rozdzielić. Uciekają do Wenecji, do miasta z barwnych opowieści ich matki. Tam znajdują schronienie w Kryjówce pod gwiazdami, wśród innych, osieroconych lub uciekających z domu dzieci, bandy, na której czele stoi owiany złą sławą Król Złodziei. Ich ciotka jednak nie zamierza rezygnować z posiadania małego chłopca o wyglądzie aniołka, wynajmuje więc prywatnego detektywa, by ten odnalazł dla niej siostrzeńców.
Zarówno dorośli jak i dzieci przedstawieni zostali w książce na różne sposoby. Mają barwne charaktery i diametralnie inne sposoby myślenia. Pisarka w genialny sposób steruje naszymi uczuciami, byśmy jednych bohaterów darzyli sympatią, innym zaś współczuli lub złorzeczyli. Również ciekawie ujęty został obraz wpływu, jaki wywierają wzajemnie na swoją rzeczywistość spotkane osoby. Życie Wiktoria, prywatnego detektywa, gdy spotkał gromadkę pomysłowych dzieciaków, już nigdy nie wróciło do normalności. To samo spotkało Idę, do której domu, pewnej nocy, włamała się banda złodziei. Jej życie przestało być puste i samotne, wypełniło się natomiast śmiechem i rozgardiaszem.
Książka jest skonstruowana nieco na wzór „Piotrusia Pana”, ale jednocześnie jest od niego diametralnie inna. Tu dzieci chciały dorosnąć – niektóre aż za bardzo. Miały również różne pragnienia. Jedne chciały kochającej rodziny i przytulnego domu, inne natomiast pragnęły być wolne i niezależne. Wszystkie jednak troszczyły się o siebie nawzajem, miały niecodzienne, ale bardzo wymyślne pomysły i darzyły podziwem oraz zaufaniem dbającego o nie Króla Złodziei. W powieści pojawia się również odrobina magii – choć nadprzyrodzonych wątków nie jest wiele, są one pełne uroku i tajemnic. Podczas czytania dzieła Corneli Funke legendy naprawdę ożywają.
Samo wydanie powieści również zasługuje na uwagę. Okładka ze skrzydełkami ma przyjemną fakturę i niezwykłą grafikę. Tom jest bogato ilustrowany i pięknie ozdobiony. Rozdziały są krótkie, a litery dość duże. Takie wydanie przyjemnie się czyta. Ma w sobie sporo uroku i zachęca do lektury, obiecując, że zawarta wewnątrz treść będzie niezwykła. Dodatkowo historia pisana jest lekko i niewymuszenie. Czyta się ją bardzo szybko, a robi się to z prawdziwą przyjemnością. Jestem szczęśliwa, że miałam ku temu okazję. „Król złodziei” zostawił po sobie jedynie pełne ciepła wspomnienia. Książka, która stała się bestsellerem jeszcze przed swoją premierą, oczywiście doczekała się również ekranizacji, ja jednak jej jeszcze nie oglądałam. Z miłą chęcią w najbliższym czasie porównam swoje wyobrażenia z wizją scenarzysty.
Przyznam otwarcie, że w twórczości niemieckiej pisarki jestem zakochana. Nie jest to jej pierwsza książka, która spodobała mi się tak bardzo. Sądzę również, że nie jest i ostatnią. Jako wierna czytelniczka planuję sięgać po wszystko co tylko wyjdzie spod pióra Corneli Funke. Jej historie są baśniowe i niesamowite. Nie sądzę, żebym na jakiejkolwiek mogła się zawieść. „Król złodziei” to lekka i wzruszająca historia, która pozostawia w pamięci trwały ślad. To lektura przeznaczona zarówno dla młodszych jak i starszych. Książka, która pozwala z zupełnie innej perspektywy spojrzeć na świat.
Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję wydawnictwu Egmont
lobuzio
Wenecja ciekawi mnie od lat. Staram się czytać o Wenecji. Także dzięki za cynk… A tak poza tym Prospero to imię postaci jednej ze sztuk Szekspira, którego również bardzo wysoko cenię.