Kryminały to skomplikowana literatura. Jest taką albo dla pisarza albo dla czytelnika – gdy dla jednej strony jest prosta dla drugiej jest trudna. Prosto napisać jakiś banał, z infantylną fabułą, znacznie mniej przyjemnie coś takiego się czyta, z kolei niełatwo napisać coś niebanalnego, a jak się już uda, czytelnika czeka lekka rozrywka. Arne Dahl na pewno trochę się zmęczył pisząc Eruope Blues.
Wydawnictwo Muza wydało kolejną książkę Arne Dahla, czyli Jana Arnalda, szwedzkiego pisarza. Popularny autor w krajach nordyckich, w Polsce doczekał się wydania trzech swoich książek. Recenzowana pozycja należy do serii o drużynie A, elitarnym wydziale policji, zajmującym się przestępczością o zasięgu międzynarodowym.
Lubię czytać książki w których fabuła jest jakoś zakotwiczona w przeszłości. Na moje szczęście autor postanowił wykorzystać w tworzeniu powieści ten znany motyw. Jednak nie jest to prosta przeróbka schematu lub sposób aby wyrobić wierszówkę. Nie jestem znawczynią kryminałów, a nawet przyznam szczerze, że rzadko po nie sięgam, jednak dużo czytam i nie jest tak łatwo mnie czymś zaskoczyć. Arne Dahlowi jednak zdecydowanie się to udało. Sposób w jaki złączył dawne dzieje z teraźniejszością jest naprawdę intrygujący. W książce znajdzie się również coś dla miłośników odnajdowania polskich akcentów w literaturze światowej. Kilka takich z pewnością się tam napotka.
Jak to zwykle bywa jakaś łyżka dziegciu znajdzie się i w tej beczce miodu. Podczas czytania irytował mnie częsty zwrot o tęsknocie do czasów przed wynalezieniem telefonów komórkowych. Jedno, dwa takie stwierdzenia bawią, ale gdy jest tego więcej, to ma się wrażenie słuchania któryś tam raz z kolei tego samego kawału, na jednej imprezie. Irytowały mnie też szczegółowo opisane przeżycia wewnętrzne niektórych bohaterów. Rozumiem, że jeżeli pisze się cykl książek z tymi samymi postaciami, to trzeba pogłębiać ich znajomość, jednak nie do końca w tym przypadku udało się autorowi zaciekawić takimi wstawkami czytelnika.
Akcja książki zaczyna się od kilku, zdawało by się, niepowiązanych ze sobą zdarzeń. I taki stan utrzymuje się dłuższy czas. W momencie gdy okazuje się, że jednak wszystkie mają ze sobą jakiś związek, fabuła dramatycznie przyśpiesza i duże tempo utrzymuje się aż do samego końca lektury. Czytając książkę odbędziemy podróż po sporym kawałku Europy: Szwecja, Ukraina, Włochy, Niemcy. We wszystkich tych krajach drużyna A, zarówno ta w czynnej służbie, jak i jej urlopowana część, będzie prowadziła śledztwo.
Od niedawna gram w pewną zabawę. Po przeczytaniu książki czytam tekst znajdujący się na tylnej okładce i staram się go dopasować do treści lektury. Czasem daje to naprawdę zabawne rezultaty, w tym jednak przypadku widać, że autor informacji wiedział o czym pisze i nie wprowadza potencjalnego kupującego w błąd.
Arne Dahl nie pisze powieści programowych, ale wyraźnie stara się przekazać czytelnikom swoje poglądy i obawy na temat problemów społecznych trapiących nasz kontynent. Zwraca uwagę na brak pamięci historycznej, problem imigrantów, handel kobietami, korupcję nawet na niskich szczeblach administracji publicznej. Myślę, że przemycanie takich treści w lekturze jest rzeczą ważną, gdyż o nich przypomina i prowokuje do myślenia o poważnych tematach.
Poza wyżej wspomnianymi niedomaganiami związanymi z życiem wewnętrznym bohaterów, nie znalazłam nic, co by mnie odstręczyło od czytania „Europy Blues”. Książkę czyta się dobrze, tłumacz świetnie wykonał swoją pracę, co naprawdę nie jest regułą, więc warto pochwalić panią Dominikę Górecką. Fabuła jest ciekawa i zaskakująca, zwłaszcza w kwestii historia-teraźniejszość. I co ważne, autor znalazł miejsce na humor – kilka razy naprawdę się uśmiałam. Książkę mogę ze spokojnym sumieniem polecić do czytania. Nie jest to literatura wybitna, jednak z pewnością nikt nie powinien żałować czasu spędzonego nad powieścią.
Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję portalowi DuzeKa!