“Dziedzic Smoka” to trzeci tom “Kronik Dziedziców”, które opowiadają historię wojny dwóch róż. Mimo iż historycznie zakończyła się ona lata temu, wśród domów czarodziei trwa nadal. Walka o władzę wśród ludzi obdarzonych mocą jest równie podstępna co krwawa i brutalna. Z łatwością mogliby zniszczyć świat, ale w ryzach trzyma ich jedna, niezwykle ważna umowa – podpisana w Kruczym Jarze konstytucja.
Legendy ożywają, o czym czarodzieje mieli się niedawno okazję przekonać. Jaka jednak, zatarta śladem czasu historia, urzeczywistni się następna? D’Orsay zmusił radę by podpisała stworzony przez niego dokument, oddający w jego ręce absolutną władzę, ale ten gdzieś przepadł bez wieści. Różowcy zrobią wszystko, by go nie odzyskał. Niewielkie miasteczko Trinity, nad którym młodzi bohaterowie roztoczyli magiczną barierę, to jedyny bezpieczny azyl – neutralne miejsce, w którym nie toczy się wojna. Pytanie tylko jak długo takim pozostanie?
Mimo że bohaterów w książce jak zwykle pojawia się wielu, to tym razem postaciami przewodnimi wydają się być Jason oraz Madison. Chłopak chce dowieść ile jest wart, więc samowolnie zapuszcza się do Kruczego Jaru, obecnie będącego twierdzą wroga. Przez czysty przypadek, ledwo uchodząc z życiem, odnajduje tajemniczy skarbiec, a w nim, obok magicznych amuletów i przeróżnych niebezpiecznych przedmiotów – Smocze Serce. Madison powoli, sama przed sobą, przyznaje się do uczuć jakimi darzy Sepha. Ze wszystkich sił jednak stara się je również stłumić, gdyż odkrywa, że jej tajemnicza moc wysysa z chłopaka jego magię, a on staje się przy niej coraz słabszy. Czy istnieje jakiś sposób by temu zaradzić?
Powieść Cindy Williams Chimy jak zawsze jest niezwykle plastyczna, rozbudowana, wielowątkowa i dopracowana w najdrobniejszych szczegółach. Mimo tego, że główny nurt fabuły jest jeden, to ma ona tyle bocznych odgałęzień, że przedstawiona rzeczywistość staje się niemalże realnie istniejącym światem. Tym razem jednak, choć akcja toczy się wartko, książka była jedynie wciągająca, a nie porywająca. Podczas gdy zazwyczaj od prozy pisarki nie mogłam się oderwać, tak tutaj bez żalu odkładałam ją na bok. Możliwe jednak, iż takie podejście do “Dziedzica Smoka” jest moim subiektywnym, gdyż już w poprzednim tomie niespecjalnie polubiłam Jasona – choć tu, przyznaję, odegrał naprawdę znaczącą rolę.
Książka została napisana w cudownym, lekkim stylu. Bez przerwy coś się dzieje, a choć momentami akcja bywa leniwa, zawsze potem gwałtownie zaczyna pędzić do przodu. Tajemnica, przygoda, magia, legendy, intrygi, miłość, ale także smutek i melancholia. Niczego nie można odmówić skonstruowanej przez Cindę Williams Chimę powieści. Bohaterowie są żywi, mają swój świat i swoje problemy. Posiadają zarówno zalety, jak i słabości. Choć osobiście wolałam cykl “Siedem Królestw” to jednak “Kroniki” również są cudowną fantastyką i nawet najsłabszy ich tom jest znacznie lepszą pozycją niż sto innych, przypadkowo przeczytanych książek.
Jestem wierną fanką Cindy Williams Chimy i z pewnością w dalszym ciągu nią pozostanę. Jak każdy pisarz, tworzy ona lepsze i gorsze pozycje, wszystkie jednak napisane są w dobrym, przyjemnym stylu, a każda powieść spod jej pióra jest oryginalna, ciekawa i wciągająca. Choć “Dziedzica Smoka” uważam za odrobinę słabszą od pozostałych powieść, to nie zmienia to faktu iż w dalszym ciągu jest to książka cudowna i jak najbardziej godna polecenia. Jeżeli ktoś jeszcze nie zna tej serii, to konieczne musi ją przeczytać!
Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję wydawnictwu Galeria Książki
Weronika
Cinda Williams Chima… Genialna, utalentowana kobieta, potrafiąca wyobrazić sobie fantastyczny świat, do tego jeszcze go opisać… “Dziedzic smoka” to jedyna książka tej autorki, której nie posiadam. Ogólnie rzecz biorąc, seria “Siedem Królestw”, już od pierwszej części “Król Demon”, góruje nad innymi książkami i do teraz otrzymuje miano najlepszej. Czytając tę recenzję, wpadłam w trans, coś w stylu “muszę to mieć”.
Drusilla
To naprawdę całkiem niezła seria!
lobuzio
Książka o magicznej wersji wojny dwóch róż, Angielskich Lancasterów i Yorków ? Ciekawe.