Po pięciu latach pierwszy tom „Sagi Księżycowej” powraca na polski rynek w zupełnie nowym wydaniu i doskonałym tłumaczeniu pani Magdaleny Grajcar.
Odnoszę wrażenie, że wydawnictwo Egmont ma pecha do swoich najtrafniej wydanych pozycji. Kiedy skończył się nakład „Trylogii Czasu”, inicjatywę przejęło wydawnictwo Media Rodzina, wydając ją w zupełnie innej, niemalże ekskluzywnej odsłonie. Tym razem natomiast padło na cudowną „Sagę Księżycową” spod pióra Marissy Mayer, którą przejęło wydawnictwo Papierowy Księżyc, obiecując, że pod ich rządami na rynku ukaże się cała seria, a nie jedynie pierwsze dwa tomy. Przyznam, że już nie mogę się doczekać pozostałych części sagi.
Kiedy świat zaludnią cyborgi i androidy, a statki kosmiczne będą rzeczą powszechną i dobrze znaną, czy ludzkość w dalszym ciągu będzie borykała się z tymi samymi problemami? Choroby, wojny, głód i bieda… Marissa Meyer, w swojej powieści „Saga księżycowa” przedstawia baśniową, nieco mroczną, ale niezwykle barwną wizję czekającego nas jutra.
Pekin – miasto przyszłości. Ziemia zdążyła wycierpieć już bardzo wiele. Zakończyła się IV wojna światowa, po której narody zjednoczyły się, tworząc silny sojusz. W dalszym ciągu jednak istnieją zagrożenia, z którymi nie potrafią sobie poradzić. Zakaźna choroba zwana Letumosis każdego dnia pochłania setki istnień. Dodatkowo Ziemi grozi wojna ze strony Lunarów – ludu zamieszkującego księżyc, którym rządzi okrutna królowa Levana. Lunarzy potrafią przekształcać energię na własne potrzeby, tworząc iluzje i sprawiając, by inni myśleli to, co im podsuną. Młody książę Kai, po śmierci ojca, sam musi zwalczyć kryzys – czy jednak decyzje, które podejmie, na pewno okażą się słuszne?
Cinder jest sierotą, która musi zapracować na własne utrzymanie. Dodatkowo należy do tej gorszej warstwy społecznej – jest cyborgiem, człowiekiem, którego ciało, by nie zabrała go śmierć, zostało zaopatrzone w elementy androida. Tak stworzeni ludzie są uważani w Pekinie za istoty gorszego pokroju. Niewielu najwyraźniej zdaje sobie sprawę, że bycie cyborgiem nie zmienia uczuć, ani nie odbiera serca czy duszy. To po prostu mechaniczne udoskonalenie ciała. Dziewczyna niejednokrotnie zmuszona jest do walki z uprzedzeniami. Pewnego jednak dnia wszystko się zmienia. Na jej targowym stoisku pojawia się sam książę, prosząc by jako najlepszy mechanik Nowego Pekinu, naprawiła pałacowego androida. Robot zawiera cenne informacje, na których utratę cesarstwo nie może sobie pozwolić. Tak Cinder zostaje wplątana w wir zdarzeń i po latach niewiedzy, małymi kroczkami, odkrywa swoją własną przeszłość i zaginioną tożsamość.
Jakiekolwiek streszczenie książki jest właściwie niemożliwe. Działo się w niej tyle rzeczy, w tak krótkich rozdziałach, że musiałabym choćby sam początek historii opowiedzieć na kilku stronach. Co ciekawsze, fabuła wcale nie była poplątana, a cudownie spójna i logiczna. Nie sposób było również zgubić się w wydarzeniach, za to ze strony na stronę śledziło się je z coraz bardziej zapartym tchem. Swoją ważną rolę odegrał również język powieści oraz styl pisania autorki. Lektura była lekka, przyjemna i wciągająca. Z trudem odkładałam ją, gdy akurat musiałam zająć się czymś innym.
Nie ukrywam, że „Sagą Księżycową” jestem zauroczona i przepełnia mnie szczęście, że niebawem pojawią się na polskim rynku kolejne tomy. Historia Cinder to taka opowieść o kopciuszku z przyszłości. Barwna, pomysłowa i zaskakująca. Dodatkowo oprócz samych, stworzonych przez pisarkę niezwykłości, cudownie przedstawieni zostali również bohaterowie. Oczywiście najbardziej wyjątkową postacią jest główna bohaterka, ale i książę Kai miał w sobie całe morze uroku. Trudno było nie polubić androida Iko czy przyszywanej siostrzyczki Cinder – Peony. Do innych natomiast bohaterów czuło się żywą urazę – bo jak mogli się tak okrutnie (zwłaszcza w stosunku do Cinder) zachowywać?
Saga Księżycowa to cudowna, pochłaniająca baśń, pełna uroku i magii. Jest to powieść, przenosząca czytelnika do zupełnie innego świata, taka książka, z którą trudno się rozstać. Jestem szczęśliwa, że trafiła w moje ręce i z pewnością znajdzie się na półce, w kanonie ukochanych lektur. Nie myślcie jednak, że to historia urocza i cukierkowa – co to, to nie. W Nowym Pekinie dzieją się przerażające, okrutne rzeczy, a rzeczywistość świata przedstawionego jest szara i brutalna. Cinder jednak potrafi znaleźć jasne promyczki w swoim często niezbyt miłym życiu i cieszyć się każdą drobną przyjemnością, jaką czasami potrafi podarować jej los.
Dziękuję!
Tea
Ja bardzo lubię takie klimaty, więc nie wykluczone, że sama się też skuszę na serię, jeśli tylko wydawnictwo dotrzyma słowa! 🙂
Pozdrawiam 😉
J.
Czekałam na ten powrót :). Zamierzam przeczytać. Brzmi bajecznie!
Klaudyna
Mam nadzieję, że niedługo nareszcie się za nią zabiorę. Zwlekam z tym już trochę długo, a wszystkie znaki na niebie i Ziemi mówią, że powinnam przeczytać 😀
SadisticWriter
Ach, cieszę się, że “Cinder” jest kontynuowane, chociaż przyznaję, że nigdy tej książki nie przeczytałam – jej wznowienie sprawiło jednak, że na pewno się za nią zabiorę (w końcu!). Taka nowoczesna wersja Kopciuszka zawsze do mnie przemawiała!
Michał
O książce słyszałem, nawet w księgarni trzymałem ją w ręku. Ja jestem zdecydowanym fanem literatury dark fantasy;)
Jewgienia
Bardzo ciekawa recenzja. Zachęca do przeczytania książki.
Bartek Li
No ciekawa rzecz.
Anna Karo
Ogólnie lubię fantastykę, ale ważne jest aby ksiazka zaciekawiła mnie przez pierwsze 15 – 20 stron. Czasami kompletnie nie wiadomo o co chodzi. Tutaj mnie zaciekawiłąś i jesli znajde te ksiazke w bo=ibliotece to sięgnę