Czasami w życiu odczuwamy tak dojmujący smutek i żal, że nie mamy pojęcia jak sobie z nim poradzić. „Cień kruczych skrzydeł” to powieść, zaczynająca się w dzień drugiej rocznicy – drugie urodziny śmierci synka Roberta i Jenny. Jak bardzo mogą cierpieć ludzie i co zdecydują się zrobić by pogodzić się z tak wielką, dojmującą stratą?
Jenna Rosen marzy o tym, by pożegnać się z życiem. Nie potrafi jednak tego zrobić. Nie ma na to wystarczająco wiele silnej woli. Dodatkowo, gdy pozwoli sobie na chwilę szczęścia, mąż natychmiast gasi jej zapał. Dlatego borykająca się z bolesną stratą kobieta, podejmuje pewnego dnia desperacką decyzję. Postanawia uciec – od wszystkiego. Początkowo nie chce podróżować nigdzie daleko. Los jednak bywa kapryśny i Jenna, czy to dziwnym zrządzeniem, czy za sprawą intuicji, ląduje na Alasce, w miejscu, w którym żyli jej indiańscy przodkowie, w miasteczku, nieopodal którego utopił się jej pięcioletni synek. Tu jednak rzeczywistość zaczyna przenikać się ze światem sennych koszmarów. Zdesperowana matka zaczyna podejrzewać, że najstraszniejsze, indiańskie legendy, ożyły i stały się jej rzeczywistością. Nie ważne, jak bardzo byłoby to nie do uwierzenia…
Powieści tworzone przez Gartha Steina z pewnością nie są banalne. To twórczość ambitna, która zadowoli nawet bardziej wymagającego czytelnika. Dlatego właśnie po niezwykłym sukcesie, jaki odniosła książka „Sztuka ścigania się w deszczu”, wydawca postanowił wznowić debiutancką powieść autora – „Cień kruczych skrzydeł”. Oprócz ciekawego pomysłu, pisarz ukazuje nam problemy, jakie potrafią bezpowrotnie rozdzielić ludzi – nawet tych, którzy są sobie bardzo bliscy. Z biegiem czasu, pod wpływem przeróżnych, nieprzyjemnych wydarzeń, tak bardzo się zmieniamy, że w pewnym momencie stajemy się innymi osobami. Obcymi. Zupełnie nie tymi, którymi byliśmy kiedyś.
Książka napisana jest w lekkim, przystępnym stylu. Krótkie rozdziały nadają akcji tempa. Dodatkowo wydawnictwo zastosowało ciekawy zabieg – pierwsze linijki całe są zapisane wielkimi literami. Pod małymi, urokliwymi ikonami kruków, naprawdę ciekawie to wygląda – powiedziałabym, że wręcz intrygująco. Znakomite tłumaczenie, dobra edycja tekstu i przede wszystkim fascynująca, pomysłowa fabuła, w połączeniu z tymi drobnymi elementami, sprawiają, że od powieści nie sposób się oderwać.
Czytaniu towarzyszy niezwykła, mroczna atmosfera. Fragmenty powieści oparte są na faktach, gdyż sam autor swoje korzenie ma właśnie w plemieniu Indian, o którym pisze. Poznajemy przeróżne, niesamowite wierzenia i legendy. Odwracaniu niemalże każdej, kolejnej kartki, towarzyszy przyjemny dreszczyk emocji. Fantastyczna fabuła przeplata się z emocjonalnymi problemami Jenny, jej życiem rodzinnym i wątkami o zazdrosnym mężu. Całość natomiast została doskonale wywarzona i niczego w powieści nie brakuje.
Pierwszym co urzekło mnie w „Cieniu kruczych skrzydeł” była sama okładka. Ma w sobie to coś, co wywołuje drżenie serca i powoduje chęć poznania historii. Opowieść sama w sobie również do mnie przemówiła. Była, krótko mówiąc, niesamowita. Wywarła na mnie spore wrażenie i jestem niezwykle zadowolona z faktu, że dane mi było przeczytać tą intrygującą książkę. Lekturę powieści z całego serca polecam!
Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję wydawnictwu Nasza Księgarnia
inka144
Książka jest na mojej “liście do przeczytania”, ale nie wiem, kiedy się za nią zabiorę 😉
Miłośniczka Książek
Zaraz sobie dopiszę tytuł do mojej listy życzeń, żeby mi książka nie umknęła w pamięci 🙂
Edyta
No, no Ty to wiesz, jak zachęcić do lektury. Sam opis treści początkowo mnie nie zainteresował. Ale sposób, w jaki to opisałaś, bardzo.
Cassin
Zarówno okładka, ale chyba jeszcze bardziej interesują mnie wierzenia i legendy zawarte w tej książce. Będę na nią polować 😉
Pozdrawiam!