Jak wiele złych rzeczy dzieje się na świecie? Naprawdę trudno uwierzyć w to co w dzisiejszym społeczeństwie może się wydarzyć i pozostać bezkarne. Na jak wiele wyrzeczeń zgodzą się ludzie by mieć święty spokój i swoje własne miejsce na Ziemi.
Życie Caldera ogranicza się do zamkniętego społeczeństwa i wiary w szybko zbliżającą się apokalipsę. Pewnego jednak dnia w jego świecie pojawia się mała dziewczynka, która w przyszłości ma zostać żoną ich umiłowanego przywódcy Hectora i poprowadzić ich do bram raju. Początkowa fascynacja przeradza się w głęboką przyjaźń, z której rodzi się namiętne uczucie. Mimo tego w co wszyscy święcie wierzą, Calder i Eden są pewni, że to oni zostali sobie przeznaczeni i w żadnym razie nie zamierzają się podporządkować ustalonym przez innych regułom.
Sama historia romantyczna, którą stworzyła Mia Sheridan jest pełna uniesień i niezwykle słodka. Bohaterów łączy głębokie, baśniowe uczucie, które na dłuższą metę byłoby nudne i niestrawne, ale… pisarka postawiła na ciekawą i rozbudowaną fabułę i tym właśnie powieść podbija serca czytelników. Książka zawiera niezwykle realistyczny, przerażający obraz życia w sekcie. Ukazuje brak możliwości jakiegokolwiek wyboru, przymus podporządkowania się przywódcy, groźbę cielesnych kar. Ludzie żyjący w takim społeczeństwie są gotowi zgodzić się na wszystko. Ich desperacja i niema zgoda na to co dzieje się wokół napawa grozą. Nie wszyscy jednak zamierzają się poddać.
Powieść została napisana w lekki i niezwykle plastyczny sposób, dzięki czemu bez trudu możemy sobie wyobrazić bohaterów i miejsca oraz sytuacje, w których się znaleźli. Calder, Eden i Xander to postacie pełne ciepła i oddania, które borykają się z zupełnie inną odmianą niezrozumienia niż młodzież we współczesnym świecie. Trzeba pamiętać, że książka Mii Sheridan zawiera w sobie nie tylko słodki romans, ale również całkiem sporą dawkę materiału z mrożącego krew w żyłach thrillera.
Muszę przyznać, że powieść wywarła na mnie spore wrażenie, a przeczytałam ją niezwykle szybko. Po lekkim i banalnym „Bez słów” poczułam się niezwykle pozytywnie zaskoczona. Pisarka wyraźnie uwielbia tworzyć nierzeczywiste, baśniowe scenariusze, dzięki którym jej historie wyróżniają się z morza innych książek tego samego gatunku. Mnie to jak najbardziej odpowiada i jestem szczęśliwa, że od razu mogę zabrać się za kolejną część „Caldera” – „Eden”. Bardzo chcę dowiedzieć się co wydarzy się dalej.
Dziękuję!
ZjadamSkarpety
Bez słów niestety nie podbiło mojego serca, ale okazało się być wyróżniającą lekturą pod względem męskiej postaci – Archer był naprawdę świetny! 😉
ZjadamSkarpety
Oj, za szybko dodałam…
W każdym razie chciałam jeszcze napisać, że tej książki na razie w planach nie mam, ale może jeśli się trafi ładna okazja, to sięgnę po nią.
Vicky
O! a mnie właśnie Archer najbardziej drażnił. Momentami zachowywał się jak mały chłopiec, a nie jak mężczyzna. Pod koniec to w ogóle mnie dobił, odchodząc bez jednego słowa i egoistycznie ignorując fakt, że krzywdzi ukochaną.
Dannae Ammel
Brzmi bardzo ciekawie 🙂