Co się dzieje gdy człowiek umiera? Czy ktoś przychodzi po jego duszę? Gdzie trafia się potem? Ludzie bezustannie zadają pytania na temat życia po śmierci. Gina Damico wymyśliła swój własny scenariusz. Wplątani są w niego setki żniwiarzy, którzy opiekują się duszami po tym, gdy umrze ludzkie ciało. To skomplikowana, zaskakująca machina, która, choć ma pewne luki, od wieków bardzo dobrze działa.
Lex ma szesnaście lat i jest naprawdę nieznośna. Wygląda to na nastoletni bunt, dzieje się jednak na ogromną skalę. Zawsze grzeczna i miła dziewczyna stała się nie do wytrzymania. Kopie, gryzie, przeklina i robi wszystkie złe rzeczy jakie tylko podsunie jej wyobraźnia. Najdziwniejsze jest jednak to, że sama nie wie dlaczego. Po prostu nie jest w stanie się powstrzymać. Nie panuje nad własnym gniewem. Zdesperowani rodzice postanawiają wysłać ją do wujka na wieś, na całe lato. Nie jest to dla Lex przyjemna wizja. Nie chce się również rozstawać ze swoją najdroższą (i w tym momencie już jedyną) przyjaciółką – siostrą bliźniaczką, Cordy. Rodzice są jednak nieubłagani. Lecz gdy dziewczyna dociera na miejsce okazuje się, że wujek Mort wcale nie jest farmerem. „Zgon” to miasteczko zasiedlone wyłącznie przez mrocznych żniwiarzy, a ona sama pasuje tam idealnie.
„Zgon” to powieść pełna humoru i niespodzianek. Oprócz wątku fantastycznego posiada w sobie również zagadkę kryminalną do rozwiązania (oczywiście jedno i drugie jest ze sobą ściśle powiązane). Przyznam jednak, że intryga jest najsłabszą stroną historii – przewidywalna i niezbyt spójna, a do tego z nieco wydumanym rozwiązaniem. Cała jednak reszta książki stworzona została w świetny, klimatyczny sposób. Czarny humor miesza się z tragicznymi życiorysami bohaterów, dla których Zgon to nie tylko zwykłe miasto, a rola żniwiarzy to nie tylko zwykła praca – to wybawienie od okrutnego losu, jaki ofiarowało im życie.
Główna bohaterka – Lex – jest osobą wredną i niezbyt miłą, ale w gruncie rzeczy da się ją lubić. Nie do końca odpowiada jej to jaka jest, ale nie potrafi nic z tym zrobić, ponieważ jej zachowanie niezupełnie zależy od niej samej. Wyraźnie również zależy jej na rodzinie, a przede wszystkim na ukochanej siostrze bliźniaczce. Jako „junior” w miasteczku jest jedyną nastolatką, która posiada kochającą, troszczącą się o nią rodzinę i właściwie nikt tak do końca nie potrafi powiedzieć dlaczego przypisana została jej rola mrocznego żniwiarza. Natomiast jej nieco zwariowany wujek kropla w kroplę przypomina postacie z filmów Tima Burtona. Szalony, ekscentryczny, intrygujący i w gruncie rzeczy całkiem sympatyczny.
Powieść pod każdym względem jest pomysłowa. Tworząc ją autorka popisała się nadmiarem wyobraźni. Pisana jest w typowo młodzieżowy sposób – bez nadmiaru opisów, lekko, łatwo i przyjemnie, choć momentami również nieco slangowo. Akcja jest wartka, fabuła wciągająca, a treść zawiera wiele niespodzianek. Uprzedzam jednak, że to nie jest czysto rozrywkowa pozycja, taka przy której możemy wesoło się pośmiać. Owszem – dawka czarnego humoru jest dość duża, ale w książce dzieją się również przykre rzeczy i to takie, o których można bardzo wiele myśleć. Nadaje to książce nieco grozy i powagi, ale jednocześnie psuje komediowy klimat. Jak dla mnie akcja mogłaby potoczyć się nieco inaczej, ale cóż… może pisarka zaskoczy nas czymś w kolejnej części.
„Zgon” to lektura lekka, przyjemna i miła, a do tego intrygująca i wciągająca. Choć można przyczepić się w niej do wielu rzeczy, ogólnie określiłabym ją słowem „fajna”. To ciekawa odskocznia od grona bezustannie takich samych powieści młodzieżowych. Myślę, że warto po nią sięgnąć i żaden fan takich lżejszych pozycji się na książce nie zawiedzie.
Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję wydawnictwu Fabryka Słów