„Wielkie oczy” to amerykańskiej produkcji film z 2014 roku, który dopiero niedawno swoją premierą na DVD miał w Polsce. W rolach głównych występują Christoph Waltz oraz Amy Adams, która za rolę Margaret Keane otrzymała Złoty Glob. Film oparty został na prawdziwej historii malarki żyjącej w Ameryce lat 60-tych.
Margaret nie ma w życiu szczęścia. Ucieka przed mężem, zabierając ze sobą córkę. Ma nadzieję na nowe życie – chciałaby utrzymywać się z malarstwa. Nie wiedzie się jej jednak najlepiej i zmuszona zostaje do pracy w fabryce mebli, a obrazy sprzedaje okazjonalnie, po bardzo zaniżonych cenach. W takiej sytuacji poznaje Waltera, który sprawia wrażenie specjalisty od marketingu. Mężczyzna okazuje Margaret wyraźne zainteresowanie. Gdy kobieta dowiaduje się, że jej były mąż chce przejąć opiekę nad córką, decydują się na drastyczny krok – szybki ślub na Hawajach. Od tej pory Walter stara się sprzedać obrazy zarówno swoje jak i żony. Gdy jednak wreszcie odnosi sukces, oznajmia, że to on jest autorem dzieci o wielkich oczach – obrazów Margaret.
Nie jestem miłośniczkom dramatów ani tym bardziej filmów biograficznych, „Wielkie oczy” jednak zdecydowałam się obejrzeć przez wzgląd na uwielbienie do produkcji Tima Burtona. Także i tym razem nie zawiódł mnie w najmniejszym stopniu. Przedstawione na filmie obrazy są przejmujące i cudownie wpasowują się w tradycyjne, Burtonowe klimaty. Cała historia bez trudu trzyma widza w napięciu, chociaż akcja tak naprawdę rozwija się bardzo powoli. Genialna muzyka Danny’ego Elfman’a wprowadza niesamowity nastrój.
Aktorzy są świetni w swoich filmowych wcieleniach. Christoph Waltz brawurowo odegrał rolę niespełnionego życiowo szaleńca. Amy Adams w doskonały sposób ukazuje wewnętrzną walkę Margaret i jej powolne dojrzewanie do podjęcia jakichkolwiek działań, a później bajeczny wręcz triumf. Ich życie, to okruchy szaleństwa, które połączone w całość tworzą prawdziwą, piaskową burzę.
Również lata 60-dziesiąte zostały przedstawione barwnie i szczegółowo. To prawdziwa podróż w przeszłość. Nawet mimo tego, że stanowią jedynie tło, trudno byłoby nie zwrócić na nie uwagi. Fabuła nie została pozbawiona także elementów humorystycznych. Są one jednak dodane z pomysłem i ze smakiem, chociaż niekiedy naprawdę rozbrajają. Chociaż kręcenie filmu to tak naprawdę ciężka praca, myślę, że w tym wypadku ekipa musiała się niejednokrotnie dobrze bawić.
„Wielkie oczy” to film – krótko mówiąc – po prostu genialny! Nigdy nie sądziłam, że tak bardzo może mi się spodobać dramat. Tim Burton jednak jak zawsze trzyma klasę i stawia wysoką poprzeczkę konkurencji. Polecam!
Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję Monolith Studio.
Koralina
przypomniałaś mi, ze miałam obejrzeć ten film, ale jakoś o tym zapomniałam, muszę w końcu nadrobić 🙂
Patrycja Waniek
Mam sporą ochotę, by się z nim zapoznać. Lata 60 ciekawią, do tego tak doskonale przedstawione. 😉 Podoba mi się pomysł i gra aktorska, a do tego reżyseria… 😉
Pozdrawiam.
Vicky
Bardzo fajny film, naprawdę polecam!