Sercem Nowego Jorku stała się tysiącpiętrowa Wieża, w której znajduje się dosłownie wszystko. Im bogatszą i bardziej wpływową osobą jesteś, tym wyżej mieszkasz. Mieszkania na najwyższych piętrach należą do samej, amerykańskiej elity.
Książka opowiada o młodych bohaterach, którym przyszło urodzić się i żyć w Nowym Jorku przyszłości. Avery jest śliczna i bogata, ale nieszczęśliwa, ponieważ zakochała się w chłopaku, którego adoptowali jej rodzice, a to oznacza, że… zakochała się w swoim bracie. Leda ma problemy z narkotykami. Eris dowiaduje się, że jej ojciec tak naprawdę nie jest jej biologicznym ojcem i nagle z najwyższych pięter spada niemalże na sam dół wieży. Rylin od śmierci mamy robi wszystko, by jej młodsza siostra nie musiała trafić do rodziny zastępczej. Nawet jeżeli miałoby to oznaczać sprzątanie u bogatego dupka, takiego jak Cole. Watt nielegalnie stworzył sztuczną inteligencję, która od lat jest jego najlepszą przyjaciółką i pomaga mu w zarabianiu pieniędzy na drobnym hakerstwie oraz poważnie poprawiła jego relacje z dziewczynami.
Świat wieży jest bogaty i barwny. Mnogość bohaterów i wątków oszałamiają. Z początku trudno połapać się w tym, kto jest kim i co łączy go z pozostałymi. Przyznam, że brakowało mi jakiegoś spisu osób, z krótką charakterystyką i może jakimś profilem graficznym. Taki zabieg w znacznym stopniu umiliłby lekturę powieści. Ogólnie jednak historia skupia się na tym, że bohaterowie to zwykli nastolatkowie, którym po prostu przyszło żyć w świecie przyszłości, gdzie mają dostęp do nowej technologii i wielu niesamowitych gadżetów.
Zazwyczaj książki z Moondrive mnie nie zawodzą. Wręcz przeciwnie. Moondrive to jedno z moich ulubionych wydawnictw. Tym razem jednak byłam nieco rozczarowana. „Tysiąc pięter” to książka nudnawa i bez polotu. Pisarka miała doskonały pomysł. Mnogość intryg zdumiewa, przedstawiony świat przyszłości oszołamia setkami barw. Powieść została dobrze napisana, ale… w ogóle nie mogłam się w nią wciągnąć. Mimo tych wszystkich elementów, które powinny sprawić, że od książki nie można się oderwać, lektura zwyczajnie mi się dłużyła. To taka „Moda na sukces”, tylko z tłem w klimacie Science Fiction. Niestety srodze się powieścią rozczarowałam.
Jeżeli lubisz seriale typu „Plotkara” albo jesteś fanką „Słodkich kłamstewek” bez wahania sięgaj po powieść spod pióra Katharine McGEE. Myślę, że powinna Ci się spodobać. Jeżeli jednak liczysz na niesamowitą, trzymającą w napięciu fantastykę, to tu jej nie znajdziesz. Wątek Science Fiction jest wyłącznie barwnym tłem i powieść równie dobrze mogłaby istnieć bez niego.
Dziękuję!
Agnieszka
Tym razem sobie odpuszczę.:)