Poznajcie świat pełen magii, w którym rządzą zdecydowane i stanowcze, ale również dobre, mądre i szlachetne kobiety, a u ich boku stoją silni, opiekuńczy mężczyźni, z którymi głupotą byłoby zadrzeć. To schemat doskonale znany z cyklu „Czarnych Kamieni” autorstwa Anne Bishop. Grupa bohaterów, których poznajemy przez dziewięć tomów sagi, to postacie, które zrobią wszystko dla kochanych osób i po to, by świat w którym przyszło im żyć, stał się lepszy dla wszystkich. Choć są porywczy i nieobliczalni, to nie brakuje im odwagi oraz honoru, a dla każdego z nich serce ważniejsze jest od rozumu.
„Świt Zmierzchu” to zamykający cykl zbiór czterech opowiadań. Pierwsze z nich, “Świąteczne prezenty”, rozgrywa się po wydarzeniach opisanych w „Splątanych Sieciach”. Przedstawia czytelnikowi historię o tym, w jaki sposób Surreal i Rainier poradzili sobie po nieprzyjemnej przygodzie w Domu Strachów. Pokazuje również w jaki sposób rodzina SaDiablo stworzyła nową tradycję rodzinnych świąt. Drugi utwór nosi tytuł “Odcienie honoru”. Tu również cofamy się w przeszłość, tym razem jednak tylko przed „Przymierze ciemności”. Opowiadanie rzuca światło na początki rządów Lucivara w Ebon Rich. Porywczy Eyrieńczyk udowadnia wszystkim, że jest bardziej niż godny piastowanej przez siebie pozycji. Historia porusza również wątek dotyczący Falonara, zdradzającego Surreal kochanka. Trzecie opowiadanie nosi tytuł „Rodzina”, a jego głównym wątkiem jest tragiczny romans Seatana i Sylvii. W przeciwieństwie do ostatniego utworu, w trzecim poznajemy zaledwie niedaleką przyszłość. Czwarte natomiast, “Córka Wielkiego Lorda”, przenosi nas przez całe stulecia. Opowiada o przyszłości Deamona Sadiego w czasach, gdy Czarownica i Wielki Lord Piekła odeszli, zmieniając się w szepty w Ciemności. Jest to zaskakujący oraz z pewnością niespodziewany finał sagi, który jednak doskonale na swoje miejsce pasuje, idealnie zamykając cały cykl.
Zawsze uwielbiałam bohaterów „Czarnych Kamieni”. Dopracowani zostali z najmniejszymi szczegółami, są idealnie wywarzeni, potrafią zarówno być okrutni i waleczni, jak i okazywać serce, jeżeli ktoś na to zasłużył. Udowadnia to chociażby „Świt Zmierzchu”, który zaczyna się tym, że wielki książę wojowników, postrach świata krwawych, wymyka się z domu po to by nie podążały jego śladem inteligentne pieski, Sceltie, ponieważ inaczej z pewnością „musiałby schować mokry kłębek futra pod płaszczem”. Podziwiam umiejętność stworzenia okrutnego i przerażającego, a jednocześnie paradoksalnie tak pełnego uroku świata. Autorka wymyśliła postacie, o których czyta się z drżeniem serca i prawdziwym niepokojem oraz entuzjazmem i ciekawością. Wywołują emocje, a między nimi i czytelnikami rodzi się prawdziwa więź.
Czy łatwo jest stworzyć cały nowy, autorski świat rządzący się własnymi prawami i posiadający niespotykaną nigdzie indziej magię? Z pewnością nie. Anne Bishop udało się to jednak perfekcyjnie. Choć w głównej mierze skupiła się na hierarchii Krwawych i randze ich kamieni, to jednak całe, oparte na tym uniwersum, dopracowane zostało w najdrobniejszych szczegółach. Przyznam, że sięgając po „Świt Zmierzchu” poczułam się lekko rozczarowana, że nie ma w nim rozpiski na początku – mimo, iż przeczytawszy wszystkie osiem poprzednich tomów, znam te zależności doskonale. Natomiast na okładce z tyłu znalazła się inna, niezwykle przydatna rzecz, a mianowicie ilustracje wszystkich pozostałych tomów, dzięki czemu nieświadomy czytelnik będzie wiedział od czego zacząć, gdy przyjdzie mu ochota sięgnąć po cykl „Czarnych Kamieni”.
Tak jak w przypadku poprzedniej części „Pani Shaladoru”, mimo, że politycznie historia dotyczyła nowych zagadnień, to zachowania bohaterów nawiązywały do schematów jeszcze z trylogii, tak tutaj wszystko jest zupełnie świeże i nowe. Muszę szczerze stwierdzić, że ani przez chwilę nie nudziłam się przy żadnej z, bądź co bądź, aż dziewięciu książek, ale w „Świcie Zmierzchu” Anne Bishop wzniosła się na swoje pisarskie wyżyny, by jeszcze raz zaskoczyć i przekonać do siebie czytelnika. W wolnej chwili z pewnością jeszcze wrócę do całego cyklu by przypomnieć sobie historię od początku. Zakończenie idealnie wpasowuje się w niedokończone wątki, wszystkie niejasności z poprzednich tomów zostają rozwiane, a cała seria zostaje zamknięta. Mnie natomiast pozostało jedynie tęsknić i żałować, że to już koniec oraz żyć z nadzieją, że autorka napisze wkrótce nowe, równie dobre dzieło.
Nie tylko „Świt Zmierzchu”, ale i cały cykl „Czarnych Kamieni” szczerze i z całego serca mogę miłośnikom fantastyki polecić. Jest to powieść uniwersalna, z własnym, stworzonym przez autorkę światem i jego polityczną, głęboko przemyślaną hierarchią. Przygody bohaterów są intrygujące, a oni sami stworzeni zostali wręcz niesamowicie. Uprzedzam tylko, że to powieści dla dorosłych i można się w nich spodziewać również wielu mocniejszych wrażeń. Do tętniącego życiem, pełnego okrucieństwa, ale również bezinteresownej i głębokiej miłości świata krwawych ze szczerszego serca zapraszam.
Recenzja pisana dla portalu wSzczecinie.pl, serdecznie dziękuję!
Edyta
Kocham cały ten cykl, zresztą dobrze o tym wiesz 🙂
Pozdrawiam!