„Rechotek” to animacja wyprodukowana przez indyjskie studio, a sfinansowana przez malezyjski rząd. W Polsce film na DVD ukazał się dzięki Monolith Studio. Kolorowy projekt skierowany jest do najmłodszej grupy odbiorców.
Mała żabka czuje się osamotniona i marzy o tym by znaleźć kogoś ze swojego gatunku. Kiedy zostaje zniszczona samotnia naszego bohatera, postanawia on wyruszyć w podróż, właściwie bez konkretnie określonego celu. W przygodach towarzyszy mu przyjaciółka – latająca wiewiórka. Po drodze czeka na nich wiele niespodzianek i niebezpieczeństw.
Muszę szczerze przyznać, że dawno nie miałam tak kiepskiej opinii na temat żadnej animacji. Szablonowy scenariusz, kiepska grafika, problemy niedopasowane do grupy wiekowej odbiorców to tylko wierzchołek góry lodowej. Opowieść o Rechotku nadawałaby się na fabułę gry komputerowej. Dzieje się jedna rzecz, która powoduje drugą (kompletnie nie powiązaną z pierwszą) i tak dalej, do przodu, aż nie runie całe domino. Wiele postaci i wydarzeń w bajce jest po prostu zupełnie nie ważnych – mogłoby ich nie być, a wówczas całość trwałaby 20 minut, nie 80 i nie byłaby taka nudna. Żałuje, że kotki z okładki występowały epizodycznie, a fabularnie mogło zastąpić je cokolwiek innego – na przykład silniejszy podmuch wiatru. Szkoda, bo wydawały mi się być najlepszymi bohaterami tej bajki.
Jeden mały żabek, a tyle problemów egzystencjalnych. Z początku czuje się samotny i wyobcowany w gronie przyjaciół, później uznał, że jest zamienionym w żabę księciem. Nie potrafi znaleźć sobie miejsca i docenić tego co ma. Na końcu, ostatecznie akceptuje samego siebie (ale tylko i wyłącznie dlatego, że nic innego mu się po drodze nie udało). Miłość międzygatunkowa kwitnie, a wszyscy żyją długo i szczęśliwie. Brzmi jak jakiś absurd? Tylko troszeczkę…Wiewiórka jest sympatyczna, rozsądna i da się ją polubić, o Rechotku niestety nie mogę powiedzieć tego samego.
W bajce pojawiają się niedokończone wątki i wiele fabularnych nieścisłości. Na przykład gdy już wiewiórka przypomniała sobie co stało się z jej mamą to dlaczego nie postanowili jej odszukać? Skoro wcześniej pojawiało się wiele „przeskakujących” elementów to można było równie dobrze dodać i ten. Odnoszę wrażenie, że osoba, która nad tym pracowała nigdy nie miała w rękach żadnej porządnej książki dla dzieci, bo gdyby miała to podczas pisania scenariusza nie popełniłby tylu gaf.
Pierwszy raz napiszę to o bajce animowanej, ale – zupełnie nie polecam. Nikomu. Chyba, że już kompletnie nic innego nie będzie do oglądania. Czy mogę o filmie powiedzieć coś pozytywnego? Chyba tak… Fajnie rozpryskuje się woda podczas ataku krokodyla, a produkcja jest bardzo kolorowa. Niestety to by było na tyle, a szkoda, ponieważ historia mogła mieć potencjał. Wystarczyłoby tylko ją uatrakcyjnić i dopracować.
Dziękuję!
Koralina
nie słyszałam o tej animacji, ale widzę, że to coś dla moich dzieciaków, także na pewno obejrzymy 🙂