
Ostatnia batalia
Jeśli myślisz, że na mroźnej, odludnej Alasce największym problemem jest śnieg po pas i niedźwiedzie, to… bardzo się mylisz. Bo w Deadhart, małym miasteczku na końcu świata, problemy mają zdecydowanie ostrzejsze zęby. „Ostatnia batalia” C.J. Tudor to kryminał z pazurem — dosłownie — który łączy policyjne śledztwo, nieufne, zamknięte społeczeństwo i wampiry ukryte w górach. A wszystko to w śnieżnym, klaustrofobicznym klimacie, od którego można dostać gęsiej skórki.
O czym jest książka?
Kiedy w Deadhart ginie nastolatek, a jego ciało zostaje znalezione… pozbawione krwi, społeczność miasteczka nie ma wątpliwości — winne są wampiry z kolonii ukrytej w pobliskich górach. Stare urazy, strach i niechęć wracają szybciej niż śnieżyca. Do śledztwa zostaje przydzielona Barbara Atkins, specjalistka od wampirzej tematyki, twarda babka z dużym dystansem i jeszcze większą odpornością na lokalne fobie. Razem z nią sprawą zajmuje się Jensen Tucker, szeryf na emeryturze, który pamięta podobne morderstwo sprzed 25 lat.
Im bardziej zagłębiają się w historię miasteczka, tym więcej wychodzi na jaw — sekrety, kłamstwa, lokalne układy i stare grzechy. Gdy znika kolejne dziecko, a śnieg odcina Deadhart od świata… wiadomo już, że to nie będzie zwykłe śledztwo. Tylko pytanie brzmi: czy polują na zwykłego mordercę, czy na coś, co przez lata żyło tuż obok — i czekało.
Moja opinia i przemyślenia
Nie będę owijała w bawełnę — uwielbiam takie historie. Małe, zamknięte społeczności, mroźny klimat, lokalne tajemnice i dreszczyk nadprzyrodzonego niepokoju. „Ostatnia batalia” to miks kryminału, thrillera i fantasy, który wypada zaskakująco naturalnie. Wampiry? Jasne. Jednak podane tak, że nie wybijają z klimatu, a wręcz idealnie się w niego wpasowują.
Bardzo podobał mi się sposób, w jaki C.J. Tudor wykreowała atmosferę Deadhart. To miasteczko żyje swoim życiem, a jednocześnie czuć, że skrywa brudne sekrety pod cienką warstwą śniegu. Każdy tu coś ukrywa, każdy jest podejrzany, a to buduje świetne napięcie.
Sama Barbara Atkins jest naprawdę świetnie wykreowana. Cyniczna, twarda, z ciętym językiem — dokładnie taka postać, jaką lubię śledzić w fabule. Jej relacja z Tuckerem też została poprowadzona z wyczuciem — niby różne światy, ale oboje wiedzą, że w tej sprawie muszą się wspierać.
Wątek wampirów? Ryzykowny w kryminale, ale wyszedł zaskakująco dobrze. To nie są romantyczne, błyszczące postacie rodem z młodzieżowych książek — to wykluczona społeczność, żyjąca na marginesie, z własnymi zasadami i mroczną historią. I właśnie to działa — bo pokazuje podział, nieufność i strach, który w takich zamkniętych miejscach aż kipi.
Tempo? Przyjemne, choć nie każdemu spodoba się, że akcja chwilami zwalnia, by budować klimat. Dla mnie jest to akurat plus — dzięki temu czujesz ten zimny, klaustrofobiczny oddech Alaski.
Podsumowanie
„Ostatnia batalia” to wciągający kryminał z elementami grozy, który udowadnia, że wampiry świetnie odnajdują się nie tylko w gotyckich zamczyskach. Jeśli lubicie thrillery z nutą fantasy, surowy klimat, zagadkowe morderstwa i bohaterkę, która nie daje sobie w kaszę dmuchać — warto sięgnąć po tę książkę. Nie jest to lektura lekka i przyjemna, ale na pewno zostaje w pamięci na dłużej. Ja czekam na więcej. Barbara Atkins? Chcę ją spotkać przy okazji kolejnej sprawy!
Egzemplarz recenzencki otrzymałam od wydawcy.
Przeczytaj również:
Mężczyzna, który rozmawiał z hienami – Przemysław Piotrowski
KrystynaBS
Dla miłośników wampirów chyba bardzo dobra książka, ale ja się boję nieznanego :-)))