
Ogród nad brzegiem morza
Niektóre książki przypominają letnie popołudnia nad morzem – powolne, ciepłe, pełne delikatnego wiatru, który porusza fale. Tak właśnie czyta się „Ogród nad brzegiem morza” spod pióra Mercè Rodoredy. To nie jest historia dla tych, którzy szukają wartkiej akcji i sensacyjnych zwrotów w fabule. To delikatna opowieść o przemijaniu, ludzkich namiętnościach i pamięci, która – choć milcząca – potrafi krzyczeć z całych sił.
O czym jest książka?
Narratorem historii jest stary ogrodnik. Mieszka samotnie w domku na tyłach posiadłości, dogląda ogrodu i z pozoru wydaje się być jedynie tłem dla barwnego życia letników przybywających co roku do willi nad morzem. Obserwuje ich – panów, służbę, gości. Czas płynie w rytmie pór roku i kwitnących rabat, a w tym rytuale odnajduje się pewna poezja. Kiedy wszystko wydaje się niezmienne, zjawia się nowy sąsiad i burzy wieloletni spokój. Od tej pory nic nie jest już takie, jak było.
Moja opinia i przemyślenia
Narracja prowadzona z perspektywy ogrodnika to zabieg cichy, ale potężny. Mężczyzna, który właściwie nie uczestniczy w wydarzeniach, staje się lustrem dla emocji i zdarzeń, które go otaczają. Nie próbuje wchodzić w życie innych, nie komentuje złośliwie, nie ocenia. Po prostu patrzy. I w tym patrzeniu jest coś bardzo ludzkiego, poruszającego. Obserwuje wielkie dramaty rozgrywające się na tle zieleni, przyjęcia pełne śmiechu, romanse, zdrady i niewypowiedziane tęsknoty.
Styl pisania w powieści to czysta poezja. Opisy roślin, zapachów, kolorów, świateł przesuwających się po wodzie – wszystko to tworzy obraz, który działa na zmysły. Niektórych czytelników może zniechęcić brak szybkiej akcji czy dominacja opisów nad dialogami. Trzeba przyjąć jej rytm, zanurzyć się w świat, w którym liść potrafi być ważniejszy niż słowo. Nagrodą jest wyjątkowa atmosfera i uczucie, że uczestniczymy w czymś bardzo intymnym i prawdziwym.
Szczególnie poruszyła mnie tematyka starości i przemijania. Ogrodnik, choć niemal niewidoczny dla pozostałych bohaterów, odczuwa wszystko z niezwykłą intensywnością. Nie ma już w nim złudzeń, ale też nie ma goryczy. Jego świat to rośliny, które pielęgnuje z czułością – może właśnie dlatego ogród staje się tu metaforą życia: zrodzonego z chaosu, kwitnącego w pięknie i nieuchronnie przemijającego.
Podsumowanie
„Ogród nad brzegiem morza” to książka o tym, co ukryte pod powierzchnią. Piękna opowieść o czasie, który przemija, o ludziach, których sekrety wrastają w ziemię jak korzenie róż. Nie każdemu przypadnie do gustu jej powolność i medytacyjny ton. Jednak dla tych, którzy cenią sobie literacką wrażliwość, poetycki język i emocje wyrażane przez niedopowiedzenia, będzie to prawdziwa perełka. Książka, której się nie tylko czyta, ale przede wszystkim czuje.
Egzemplarz recenzencki otrzymałam od wydawcy.
Przeczytaj również: