Wiedziałam o nim dosłownie wszystko. Chodziłam za nim, jak idiotka, już od dwóch lat. Był moją obsesją, moim marzeniem. On nie wiedział nawet o moim istnieniu. W każdym razie aż do dzisiejszego dnia. Patrycja, moja współlokatorka, uśmiechała się teraz pogodnie.
– Maja, nie poznałaś jeszcze kolegi Michała, prawda? – zapytała niewinnie, prowadząc mnie do stolika, przy którym siedział jej chłopak. – Cześć – przywitała się wesoło, pochylając się i całując go w policzek. – Przyprowadziłam ze sobą przyjaciółkę. Maja, to Łukasz, Łukasz, to Maja – przedstawiła nas oficjalnie, a ja stałam tam, pobladła na twarzy, nie zdolna do zrobienia żadnego ruchu.
On naprawdę tu był! Żywy, realny, z tą swoją opadającą na oczy grzywą brązowych włosów i tajemniczym, głębokim spojrzeniem, a teraz wstał od stolika, wyciągając do mnie rękę.
– Hej – przywitał się, kiedy zmusiłam się do tego, by podać mu swoją. Gdy dotknęłam jego palców, poczułam przyjemny, ogarniający całe moje ciało, prąd. – Miło cię poznać Maju.
Spróbowałam się uśmiechnąć, nie byłam tylko pewna, jak bardzo blady wyszedł ten mój uśmiech. Łukasz usiadł, dopiero kiedy my usiadłyśmy, a ja zdałam sobie sprawę, że nie jestem w stanie oderwać od niego wzroku. Śledziłam go, bo tylko tak można to nazwać, od prawie dwóch lat, a to był pierwszy raz, kiedy się do mnie odezwał. Doskonale zdawałam sobie sprawę, jak bardzo jestem żałosna. Wiedziałam co lubi, jak spędza wolny czas, czekałam po kilka godzin, w miejscach, w których można było go spotkać, tylko po to, żeby choć przez chwilę na niego popatrzeć. Przechorowywałam wszystkie jego, liczne i burzliwe związki. Już dawno pogodziłam się z prawdą. Byłam w nim beznadziejnie zakochana, a on nigdy nie odwzajemni moich uczuć.
~ ♥ ~ ♥ ~ ♥ ~
Siedzieliśmy przy stoliku. W tle leciały stare, rockowe kawałki. Zbliżała się północ. Michał i Patrycja wyglądali zupełnie tak, jakby zapomnieli o naszym istnieniu i zajęli się sobą. Łukasz przysiadł się do mnie i cicho rozmawialiśmy. To było niemal jak spełnienie marzeń, niemal, bo doskonale wiedziałam jaki on jest. Jakie ma podejście do dziewczyn i jak je traktuje. Był moją obsesją, więc wiedziałam o nim wszystko. W końcu, wpatrzona w siebie nawzajem, maślanym wzrokiem para, pożegnała się z nami, a my, widząc ich spojrzenia, woleliśmy nie pytać dokąd razem idą. Kiedy wyszli, Łukasz także wstał. Z żalem poszłam w jego ślady. Myślałam, że rozstaniemy się pod pubem, więc naprawdę zaskoczyły mnie jego słowa.
– Odprowadzić cię do domu czy może chcesz do mnie wpaść? – zapytał zupełnie poważnie, leciutko uśmiechając się do mnie.
Uwielbiałam ten jego uśmiech, spojrzenie, w którym mogłam zatonąć. Poczułam motyle w brzuchu. Każda, spędzona z nim wspólnie chwila była dla mnie czymś wyjątkowym, niesamowitym. Skinęłam tylko głową, bojąc się drżenia własnego głosu. Wziął mnie za rękę. Jego dłoń była ciepła i silna. Szliśmy tuż obok siebie, a mnie, mimo, że zdawałam sobie sprawę z tego, że tak samo patrzył na setki innych dziewczyn, od środka wręcz roznosiło szczęście. Po drodze kupiliśmy jeszcze wino, a potem znaleźliśmy się u niego w mieszkaniu. Było przytulnie urządzone, w barwach ciepłej zieleni. Usiedliśmy na kanapie, a Łukasz znalazł się zdecydowanie bliżej mnie, niż mogłam sobie zamarzyć.
– Mieszkasz sam? – zadałam pytanie, na które doskonale znałam odpowiedź, tak po prostu, żeby cokolwiek powiedzieć.
– Mhm – mruknął obejmując mnie ramieniem.
Jego usta przysuwały się coraz bliżej do moich. Serce na moment przestało mi bić, a potem puściło się szybkim galopem. Pocałował mnie, a ja poczułam, jak się rozpływam. To nie były fajerwerki, a raczej wybuch supernowej. Zamknęłam oczy, obejmując ramionami jego szyję i wplatając palce w jego, nieco przydługie, brązowe włosy. Zdałam sobie sprawę, że nie jestem tego typu dziewczyną, zabawką na jedną noc. Byłam przekonana, że każdego chłopaka, który by mnie w ten sposób potraktował, chlusnęłabym jakimś napojem w twarz, uderzyła, kopnęła, cokolwiek, byleby się od niego uwolnić. Jednak nie jego. Z nim było inaczej. Przez tak długi czas, o nim właśnie marzyłam. Poddałam się całkowicie rwącej rzece, która wpadła do mojego świata i postanowiła mnie ze sobą porwać. Zdawałam sobie sprawę, jak przykro będzie mi następnego dnia i pewnie przez kilka kolejnych miesięcy. Wiedziałam, jaka ze mnie idiotka, w tej jednak chwili, to nie miało najmniejszego znaczenia. Przez tą jedną noc, chciałam być obłędnie, nieprzyzwoicie szczęśliwa.
~ ♥ ~ ♥ ~ ♥ ~
Rano Łukasz odwiózł mnie do domu. Łagodnie mnie pocałował na pożegnanie. Wymieniliśmy się nawet numerami telefonów. I to wszystko. Zdawałam sobie sprawę, że nie mogę liczyć kompletnie na nic więcej, a mimo to, ból był tak duży, że niemal rozrywał mnie od środka. Dzień był ponury i pochmurny, tak, jak i całe moje życie, a wcale nie zapowiadało się, że będzie lepiej. Patrycja pojawiła się w naszej wspólnej kawalerce, dopiero po południu. Siedziałam na łóżku i bezskutecznie starałam się skupić na czytanej właśnie książce. Podniosłam na przyjaciółkę wzrok, kiedy usiadłam tuż obok mnie.
– Maja, słuchaj… – zaczęła niepewnie, odrobinę zaczerwieniona na twarzy. – Chcielibyśmy z Michałem zamieszkać razem. Pomogę ci znaleźć jakiś pokój – westchnęła smętnie. – Nie gniewaj się – poprosiła.
Brzuch zabolał mnie jeszcze bardziej niż przed chwilą. Pokój, pokojem, ale mnie zwyczajnie nie było stać na wynajęcie niczego, a tutaj, w mieszkaniu przyjaciółki, żyłyśmy praktycznie po kosztach prądu i wody.
– Jasne, rozumiem – powiedziałam, przywołując na twarz blady uśmiech i starając się nie martwić na zapas.
~ ♥ ~ ♥ ~ ♥ ~
Byłam już spakowana. Wszystkie moje rzeczy mieściły się dokładnie w jednej torbie. Patrzyłam na nią teraz z prawdziwym żalem, tak samo jak i na dzielone przez długi czas, z Patrycją mieszkanie. Najchętniej rzuciłabym się na łóżko, zasnęła i już więcej się nie budziła. Szara codzienność, moja rzeczywistość, zamieniły się w trudny do zniesienia koszmar. Zostawiłam wszystko na łóżku i wyszłam przed dom. Nie zamierzałam pokazywać przyjaciółce, jak wiele kosztowała mnie jej decyzja. Każdy miał prawo do spełniania własnych marzeń, a ona szczęśliwa była właśnie z Michałem. Zaczęło padać. Zdążyłam w samą porę i tylko lekko zmoknięta, wśliznęłam się do budynku osiedlowej biblioteki. Jak zwykle było tu pusto, od czasu do czasu tylko przychodziły jakieś dzieci, posiedzieć w urządzonym specjalnie dla nich, przez starą bibliotekarkę, kąciku zabaw. Przywitałam się, chwyciłam z półki książkę, którą ostatnio zaczęłam tu czytać i usiadłam wygodnie w pomarańczowym, pluszowym fotelu, a czas przestał dla mnie istnieć. Dzięki książkom, choć na chwilę uwalniałam się od bólu, beznadziei i wszystkich innych, dotyczących mnie problemów świata.
– Cześć – usłyszałam nad sobą melodyjny, przyjemny głos. Spojrzałam pytająco w znajome, szare oczy. – Patrycja powiedziała, że pewnie cię tu znajdę – oznajmił lekko rozbawiony. – Przejdziemy się? – zaproponował.
Niepewnie skinęłam głową i wstałam z fotela. Oddałam czytaną właśnie książkę, a potem wyszliśmy przed budynek biblioteki. Nie byłam w stanie się nawet zastanawiać, dlaczego mnie szukał, tak zaskoczył mnie jego widok. W milczeniu weszliśmy w kasztanową aleję parku. Tutaj dopiero się zatrzymał. Podniosłam wzrok, zdając sobie sprawę, że mi się uważnie przygląda.
– Mam dla ciebie propozycję, posłuchasz? – zaczął kompletnie zbijając mnie z tropu.
– Tak – odpowiedziałam, nie zastanawiając się jaką niespodziankę szykuje.
– Nie interesują mnie stałe związki – przyznał na wstępie – ale bardzo mi się podobasz. Słyszałem, że masz nieciekawą sytuację i szukasz mieszkania. Moja oferta jest taka. Zamieszkasz ze mną, będę cię utrzymywał i będziemy ze sobą sypiać, bez żadnych zobowiązań – oznajmił zupełnie spokojnie. – Przemyśl to – zasugerował, a potem odwrócił się i odszedł, zostawiając mnie samą, wśród opadających na ziemię, kwiatów kasztanowców.
~ ♥ ~ ♥ ~ ♥ ~
Czułam się zagubiona. Przewieszona przez ramię, sportowa torba, ciążyła mi jeszcze bardziej, kiedy uświadomiłam sobie, że jest w niej całe moje życie. Zdawałam sobie sprawę, że właściwie to nie mam nawet dokąd wracać. Nie istniało na tym świecie takie miejsce, które mogłabym określić jako „mój dom”. Dodatkowo czułam nienawiść do Patrycji, Łukasza i wszystkich otaczających mnie osób, a najbardziej do samej siebie, za to, że nie potrafiłam sobie z tym wszystkim poradzić. Teraz, stojąc przed drzwiami mieszkania przy ulicy Akacjowej, niemal w centrum miasta, żałowałam, że nie mogę zapaść się pod ziemię. Chciałam być gdziekolwiek indziej, byleby nie tutaj, a jednak tu byłam i wiedziałam, że sama, z własnej woli, zgodzę się na jego cholerną propozycję. Drżącą dłonią nacisnęłam dzwonek. Otworzył po krótkiej chwili. Zapewne musiał brać prysznic, ponieważ jego wilgotne włosy, opadały na czoło, przyklejając się do twarzy. W oczach Łukasza zobaczyłam iskierki rozbawienia. Doskonale wiedziałam, że dla niego to dobra zabawa, dla mnie jednak było to jedynie piekielnie bolesne przeżycie.
– Cześć – przywitałam się niepewnie.
– Wejdź – zaprosił mnie do środka, bez zbędnych wstępów. – Więc jednak się zdecydowałaś?
Skinęłam głową. Posłusznie przeszłam przez próg, odstawiając na podłogę ciężką torbę. Podniósł ją, a potem zaprowadził mnie spiralnymi schodkami, do, znajdującego się na drugim poziomie mieszkania, pokoju. Zostawił w nim moje rzeczy. Pomieszczenie urządzone było bardzo przytulnie, w jasnej tonacji brązów. Pod połaciowym oknem stała kremowa kanapa, była tu też szafa, fotel i niewielki stolik.
– To będzie twój pokój – oznajmił rzeczowo – rozgość się, ja teraz wychodzę, porozmawiamy wieczorem – dodał, a potem po prostu zostawił mnie samą.
Usiadłam na kanapie, podwijając pod siebie nogi. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, jak bardzo nie cierpię tego chłopaka. Nienawidziłam go, a jednocześnie każdą cząstką swojej osoby pragnęłam jego obecności. Bałam się, że mieszkanie z nim pod jednym dachem, jego bliskość, będą dla mnie prawdziwym koszmarem.
~ ♥ ~ ♥ ~ ♥ ~
Siedziałam skulona na kanapie w salonie, w rękach trzymałam książkę. Podniosłam znad niej wzrok, na odgłos otwierających się drzwi. Łukasz niedbale ściągnął w korytarzyku buty, a potem podszedł i usiadł tuż obok mnie. Przyzwyczaiłam się już do tego, że był nieprzewidywalny. Wracał o bardzo różnych porach i tak naprawdę częściej się przy nim budziłam niż zasypiałam. Mimo tego i tak byłam mniej samotna niż kiedykolwiek w życiu. Jego bliskość, jego obecność, chłonęłam każdą, najdrobniejszą cząstką siebie. Mieszkaliśmy razem już ponad miesiąc, a najdziwniejsze w tym wszystkim było to, że naprawdę się zaprzyjaźniliśmy. Teraz, kiedy mój sen stał się realny, a marzenia rzeczywistością, zakochałam się w nim jeszcze bardziej. Miałam również bolesną świadomość tego, że on doskonale o tym wie i jest mu ze mną po prostu wygodnie. Sprzątałam, gotowałam i zaspakajałam jego potrzeby, a najgorsze w tym wszystkim był fakt, że naprawdę mi to odpowiadało. Jak głupie by to nie było, najbardziej bałam się, że Łukasz po prostu się mną znudzi, a wtedy skończy się moja bajka.
– Co dzisiaj ciekawego robiłaś? – zapytał, oplatając mnie ramieniem.
Wzruszyłam ramionami. Pytanie było bez sensu, bo doskonale wiedział, co. W przeciwieństwie do niego, ze mnie można było czytać jak z otwartej książki.
– Byłam na uczelni, a potem czytałam – odpowiedziałam mu ponuro.
Przewrócił oczami.
– Ty naprawdę nie masz nic lepszego do roboty? – zapytał lekko rozbawiony.
– Właściwie to nie – przyznałam.
Teraz, kiedy nigdzie dorywczo nie pracowałam, właściwie po zajęciach spotykałam się jedynie od czasu do czasu z Patrycją. Nareszcie miałam czas na naukę, miało to jednak również swoje złe strony.
– Doskonale – stwierdził – w takim razie zabieram cię do kina i właśnie pogrzebałaś swoją wymówkę.
Spojrzałam na niego pytająco. To był pierwszy raz, kiedy zaproponował jakieś wspólne wyjście. Do tej pory razem bywaliśmy jedynie w domu i ze dwa, może trzy razy na zakupach w supermarkecie.
– Do kina? – zapytałam, bo to co powiedział wydało mi się mało realne.
– Mhm – odparł przysuwając się do mnie bliżej i całując w usta, żeby zwalczyć jakiekolwiek możliwe protesty.
– Przestań – zaczęłam skonsternowana, chcąc wrócić do tematu wyjścia, ale jak zwykle nie dał mi dojść do słowa.
Przestał całować i zaczął łaskotać, a ja zwinęłam się na kanapie, próbując złapać oddech. Śmiałam się, bezskutecznie próbując od niego uwolnić. W końcu przestał, przysunął mnie do siebie z powrotem i ponownie pocałował, a ja nie mogłam oderwać się od jego ust.
– Ubieraj się, wychodzimy – oznajmił stanowczo, puszczając mnie wreszcie, mimo, że wcale, a wcale tego nie chciałam.
Niechętnie podniosłam się z kanapy. Ponownie przyciągnął mnie do siebie, tak, że niemal się na niego przewróciłam. Przytrzymał mnie i posadził na swoich kolanach. Jeszcze raz pocałował.
– Przepraszam – mruknął mi do ucha – nie mogłem się opanować.
Roześmiałam się patrząc w jego roziskrzone oczy. Stałam się jego przyjaciółką, traktował mnie jak swoją dziewczynę i tym boleśniej zdawałam sobie sprawę z faktu, że wcale nią nie byłam.
~ ♥ ~ ♥ ~ ♥ ~
To był najpiękniejszy wieczór w moim życiu. Siedzieliśmy na pomoście, nad jeziorem. Właściwie nie wiedziałam, gdzie dokładnie jesteśmy. Czułam się wspaniale. Byli tu przyjaciele Łukasza, a on, bez skrępowania mnie przy nich obejmował. Właściwie po jego propozycji, nigdy nie poruszaliśmy tematu związków, ale teraz, pod tym cudownym, rozgwieżdżonym niebem, nawet jeżeli w ten sposób działała jedynie moja wyobraźnia, naprawdę czułam się, jakby coś pomiędzy nami było. Zupełnie, jakby jednak, naprawdę mu na mnie zależało.
– Uwielbiam twoje towarzystwo – wyszeptał mi do ucha – a do tego jesteś naprawdę śliczna. Musimy częściej razem wychodzić – zamruczał.
Zaczerwieniłam się wściekle, w bladym świetle księżyca i gwiazd. Roześmiał się wesoło. Od początku podobało mu się to, że tak łatwo mnie było zawstydzić. Przytulił mnie do siebie bardziej, a ja oparłam się o niego wygodnie. W sennych marzeniach tak wyglądało całe moje życie.
~ ♥ ~ ♥ ~ ♥ ~
Wróciłam ze szkoły w naprawdę dobrym humorze. Mimo, że widziałam go rano, nie mogłam doczekać się, kiedy znowu zobaczę Łukasza. Wszystko między nami układało się cudownie, wręcz perfekcyjnie. Teraz większość wolnego czasu spędzał ze mną, w domu, a kiedy gdzieś wychodził z przyjaciółmi, zawsze zabierał mnie ze sobą. Niemal zapomniałam o tym, że tak naprawdę nic dla niego nie znaczę. Prawie, ale nie do końca. Zaskoczona stanęłam w drzwiach, kiedy w mieszkaniu przywitała mnie jakaś obca dziewczyna. Zamarłam na chwilę, a potem ją rozpoznałam. To była Karolina, ostatnia dziewczyna Łukasza, ta przez którą przepłakałam całe dwa tygodnie, w ogóle go jeszcze nie znając. Ciemne włosy, brązowe oczy, karnacja Królewny Śnieżki. W jednej chwili zapragnęłam znaleźć się zupełnie gdzie indziej.
– Cześć – zaczęła chłodnym tonem – jesteś współlokatorką Łukasza, prawda? – spytała.
– Tak – odpowiedziałam patrząc na nią niepewnie.
– Jestem jego dziewczyną i będziemy razem mieszkać – oznajmiła rzeczowo – dlatego miałam ci przekazać, żebyś się wyprowadziła.
– Dlaczego sam mi tego nie powiedział? – spytałam czując w środku mrożące zimno.
Wzruszyła ramionami, patrząc na mnie z nonszalancją.
– Skoro z nim mieszkałaś, to pewnie wiesz jaki on jest. Wolał uniknąć nieprzyjemnej rozmowy.
Niestety wiedziałam i to aż za dobrze.
– Poszukam jakiegoś pokoju i wtedy się wyniosę – stwierdziłam z trudem powstrzymując cisnące się do oczu łzy.
Spojrzała na mnie chłodno.
– Chyba się nie zrozumiałyśmy – wyjaśniła – spakujesz się i wyjdziesz teraz, albo zadzwonię na policję.
Zamrugałam niedowierzająco. Czy ta dziewczyna była wariatką? Ominęłam ją bez słowa i po schodach niemal wbiegłam do swojego – nie swojego pokoju. Chaotycznie zaczęłam wrzucać ubrania do torby. Moje życie ze snu, zamieniło się w piekielny koszmar.
~ ♥ ~ ♥ ~ ♥ ~
Drogę przede mną zasłaniały mi moje własne łzy. Wszystko było rozmazane, a ja nie potrafiłam przestać płakać. Dupek! Drań! Jak on mógł mi to zrobić? Rozumiałam, że mógł mnie nie chcieć, że miał dosyć mieszkania ze mną, że wrócił do swojej Królewny Śnieżki, ale dlaczego pozwolił jej mnie tak po prostu wyrzucić? Pozbyć się w jednej chwili, jakbym nigdy nie istniała? To nawet jak na niego było naprawdę podłe, a ja nie potrafiłam zrozumieć dlaczego mnie tak potraktował. Najgorsze w tym wszystkim było to, że kompletnie nie miałam gdzie się teraz podziać. Usłyszałam pisk opon. Zatrzymałam się. Podniosłam głowę i spojrzałam w bok, w samą porę by ujrzeć starający się zahamować, jadący prosto na mnie, ciemnozielony samochód.
~ ♥ ~ ♥ ~ ♥ ~
Obudziłam się w szpitalu. Bolała mnie głowa, ale poza tym niczego więcej nie czułam. Oślepiło mnie jasne światło jarzeniówek, nie pozwalając rozejrzeć się dookoła. Uprzejma pani doktor upewniła się czy wiem jak się nazywam i kim jestem, później wytłumaczyła mi, że potrącił mnie samochód i muszę zostać na kilka dni obserwacji w szpitalu. Nawet nie próbowałam wstawać. Kiedy tylko wyszła, ponownie zamknęłam oczy. Moje życie i tak w wystarczającym już stopniu było zupełnie do kitu. Gdy otworzyłam je ponownie, byłam przekonana, że w dalszym ciągu to jakiś sen. Ujrzałam szare oczy, a w nich prawdziwy niepokój. Stojący przy oknie, wpatrujący się we mnie Łukasz odetchnął z ulgą.
– Nareszcie się obudziłaś – mruknął, podchodząc bliżej i siadając na brzegu mojego łóżka. – Cholernie się o ciebie bałem.
Nie mogłam się powstrzymać przed prychnięciem.
– Wyrzuty sumienia? – zapytałam.
– Poniekąd – przyznał wyciągając dłoń i delikatnie dotykając moich włosów.
Gwałtownie odepchnęłam jego rękę.
– Czego ty ode mnie jeszcze chcesz?! – warknęłam na niego gniewnie.
Spuścił wzrok, wbijając go w białą, szpitalną pościel. Wyglądał na odrobinę zagubionego. Pierwszy raz widziałam go zachowującego się w taki sposób. Potem spojrzał na mnie, patrzył mi prosto w oczy.
– Maju, wróć do mnie – poprosił cicho – to znaczy, w sensie do mieszkania – zaczął się odrobinę plątać, tracąc swoją zwyczajną pewność siebie. – Nie mam pojęcia, jaką rzecz powiedziała ci Karolina, że postanowiłaś ode mnie uciec. Wiem, że zachowałem się w stosunku do ciebie jak dupek. Już dawno zdałem sobie sprawę, jak bardzo mi na tobie zależy, ale nic z tym nie robiłem, bo i tak byłaś już moja. Nie mam pojęcia czy dasz mi drugą szansę, ale jeżeli nie, to proszę przynajmniej wróć do mieszkania, bez żadnych zobowiązań. Myślę, że cię kocham – wyszeptał naprawdę cicho, ledwo dosłyszalnym głosem.
Patrzyłam na niego jak na wariata. Słyszałam jego słowa, ale kompletnie w nie, nie wierzyłam.
– A co z Karoliną? – zapytałam. – Mówiła, że jest twoją dziewczyną. Kazała mi się wyprowadzić, twierdząc, że będziecie razem mieszkali.
Łukasz wzdrygnął się mimowolnie. Przeklął brzydko, zaciskając dłonie w pięści.
– To wiele wyjaśnia – z trudem powstrzymał warknięcie. – To psychopatka, przez nią właśnie tak paskudnie cię potraktowałem – przyznał. – Nie miałem ochoty być z żadną więcej dziewczyną. Nigdy. Mój związek z tą kretynką trwał dwa tygodnie, a ona uznała mnie za swoją własność i dręczy do tej pory, nie jestem w stanie się od niej uwolnić i kompletnie nic do tej dziewczyny nie dociera. Przepraszam cię za nią – dodał markotnie.
Wpatrywałam się w Łukasza, pozwalając by powoli docierały do mnie jego słowa.
– Więc nie jest twoją dziewczyną? – upewniłam się na wszelki wypadek.
– Nie jest i nigdy nie będzie – odpowiedział ostro – a teraz jeszcze wylądowała na pierwszym miejscu listy moich wrogów. Jedyną dziewczyną, z którą chciałbym być, jesteś ty Maju – wyznał. – Nie jestem w stanie normalnie egzystować bez twojego uśmiechu, a teraz, kiedy mnie tak śmiertelnie wystraszyłaś tym wypadkiem, zdałem sobie sprawę, że się w tobie naprawdę zakochałem. Nigdy jeszcze nie czułem do żadnej dziewczyny tego, co teraz czuję do ciebie. Proszę, wróć do mnie – powtórzył po raz kolejny.
Przesunęłam dłoń, by dotknąć jego ręki. Moje palce splotły się z jego palcami.
– Wrócę – oznajmiłam spokojnie – ale pod jednym warunkiem.
– Zrobię co tylko zechcesz – oznajmił z lekkim, delikatnym uśmiechem. – Jaki to warunek?
– Oficjalnie chcę zostać twoją dziewczyną – powiedziałam, z odrobinę naburmuszoną na pokaz miną.
Roześmiał się.
– Masz to jak w banku – stwierdził z całą stanowczością, pochylając się, by z westchnieniem pełnym ulgi, móc mnie namiętnie pocałować.
The End
Gocha
Noo, no es amor, lo que tu sientes, se llama obsesión, aventura-obsesion. To moje okaże skojarzenie z tym opowiadaniem
Soko
ale ale ale ale… że to niby już? hee? jesteś genialna, kończysz w najlepszych momentach 🙂
IRRESA
Nie, ironia to nie była. *uśmiech*
Kamm.
No ba, że miła i kochana, tylko tak się teraz zastanawiam, czy to aby nie ironia. x_x
IRRESA
OK. Ten komentarz jest autorstwa Irresy, która normalnie loguje się na gravatarze, ale teraz nie może tego zrobić, bo piszę ten komentarz z komórki – a u niej nie da się tam zalogować. *uśmiech*
Więc chciałam napisać, że ja Ci wierzę, Vicky, że jesteś ze swojej Pieśni Księżyca zadowolona, ale wiesz, że nie potrafię przez nią przebrnąć. Zmotywuje mnie tylko napis “The End” na koniec. A Canabiees jest taka miła i taka kochana, bo od razu napisała mój nick bez CapsLocka! Yeach! *uśmiech*
Miye
Dobrze, dobrze, niedługo wrzucę coś lepszego. Co do Pieśni Księżyca Irreso, to akurat z niej jestem całkiem zadowolona.
canabiees
Ja się całkowicie zgadzam z Irresą. To było złe. Zapowiadać może się zapowiadało fajnie, ale żeby było ciekawiej, opowiadanie musiałoby być zamieszczone w zakładce “erotyka” (ja wcale nie jestem zboczona x_x), powinno być rozwinięte, więcej opisów zachowań zarówno dziewczyny jak i chłopaka. Wiemy, że była w nim “obsesyjnie” zakochana i szara, nudna, a on z kolei niby fajny frajer, na którego lecą dziewczyny. W zasadzie mało wiemy o bohaterach. Ich drogi musiały się skrzyżować w ten czy inny sposób. To naprawdę chwilowo było aż nużące. Jej postać była nużąca. Zero przebojowości, swego rodzaju szaleństwa czy odwagi. Ciężko jest cokolwiek wynieść z tej historii, chyba, że chodziło o przekazanie, że należy unikać psychicznych byłych partnerów, hah. : D Zdecydowanie wolę Twoje opowiadania, w których jest więcej bohaterów, którzy jakoś się tam kręcą wokół głównej bohaterki i powiedzmy sobie szczerze, ona sama nie przyprawia mnie o dreszcze i mdłości, a jest postacią ciekawą i zaskakującą na swój sposób. A poza tym, umówmy się, to było głupie… Przychodzi jakaś dziewczyna do ich domu i mówi Majce, że ma się wynosić, bo oni są razem, a ta potulnie sobie idzie. W ogóle nie zwracając uwagi na to, że niby było im fajnie, co on sam powiedział, chyba, że chciał ją jedynie zbajerować, żeby z nim poszła do łóżka. Złe, złe, złe. :<
Powiadają, że gdzie słów wiele – mało treści, ale coś tu chyba jest.
Pozdrawiam Cię bardzo i chyba zacznę Ci komentować inne opowiadania. 😛
IRRESA
Jakbym się miała bawić w Mam Talent to byłoby “Jestem na nie”.
Na prawdę, wybacz, że Ci to powiem, ale jest tak wielka miernota, że aż mnie to dziwi. Od początku do samego końca dało się przewidzieć fabułę. Jest to powielenie schematów ( jakby to powiedział Corvidae ). Dziewczyna głupia i naiwna się w nim zakochuję, on proponuje jej wspólne mieszkanie i seks bez zobowiązań. Ona się zgadza, a on się w niej zakochuję nie mówiąc jej tego. Potem jakimś podstępem jakaś dziewczyna wywala ją z mieszkania. Potem jest “________________________” ( tu dzieją się rzeczy, które się zmieniają ). Na sam koniec chłopak mówi, że się w niej zakochał i ona mu mówi to samo, mieszkają razem i koniec.
Sądzę, że póki co jest to najgorsze Twoje opowiadanie. Niestety.
IRRESA
Ale chciałam zauważyć, że nie pisałaś chyba ponad tydzień, więc nie dziwię się, że to takie wyszło.
Więc załóżmy, że nie ma aż tak źle. *śmieje się*
Wika ;]
Noo może być ;d Hehe. Ale czemu takie krótkiee? Że jest marnee to bym nie powiedziała, może zwykłe? Vicky to opowiadanie z początku wydawało mi się, że będzie naprawde dobree, a tu bez tak zwanego “woow” było 🙂 Rozumię, że to opowiadanie to tylkoo te początki po przerwie :))
Miye
Skończyłam!!! Zdaję sobie sprawę, że jest marne, ale czymś musiałam się rozruszać po takiej przerwie!
Wika ;]
Hmm.. Ok ;d;d
Ejj ja czytałam ostatnio “My dzieci z dworca zoo”
Autorami są: Kai Hermann,
Horst Rieck
Książka dokumentalna, tekst spisany z zapisu magnetofonowego z rozmów z Christiane F. …
Itd.
Może to śmieszne ale czytałam ją i bardzo mi się spodobała *uśmiech*
IRRESA
Nie! Nie ma “Poczekajki” w bibliotece! Chyba mnie szlag trafi! Nie wiem co z nią zrobili, ale nie ma!
I musiałam znów “Pulpecję” wypożyczyć…
IRRESA
Wow, Corvidae. Dzięki nie skorzystam. :>
Corvidae
Książka telefoniczna
IRRESA
Vicky – no wiem przecież! Przeczytałam, przeczytałam. Czekam na czwartą część. *uśmiech*
Ale i tak sobie po to pójdę do biblioteki. Może mnie to oduczy… pewnej istotnej rzeczy.
A jakby co – co mi jeszcze z “realnych” książek polecisz?
IRRESA
A! Wika i Młoda – a dajcie jej trochę wolnego. *uśmiech* Jest nad morzem i czasu na pisanie nie ma. Poczekajcie, serio tak Was to opowiadanie interesuje?
Miye
To po “Poczekajce” jest “Zachcianek” albo co mi się bardziej podobało, to nowe – “Lato w Jagódce”.
IRRESA
Vicky, Ty cały czas przekonana jesteś, że ja aż tak zacofana w książkach jestem? ;> Wiesz Ty co…
Czytałam całą Jeżycjadę, i Poczekajkę również. No, ale to drugie to sobie po raz drugi przeczytam.
A ja kocham Wiedźmina. Ale odstępując od Sapkowskiego, tak dalej z fantastyki to mi się cholernie podoba Saga o Ludziach Lodu. Ma 47 tomów, ale da się je przeczytać. *śmieje się* No… Sporo tego jeszcze jest i powiem Wam, że nawet Harrego Pottera lubię. XD
Wrr! Nie mogę tej fantastyki czytać! Chyba mnie rozniesie! Realne książki są takie… a nie wiem!
Corvidae
Vicky, po podłączeniu się do sieci postanowiłem, że nie będę mieszał świata wirtualnego z realnym, po prostu w internecie chcę być znany tylko jako Corvidae/Thug, nie jako fizyczna osoba. Ot, anonimowość *smile*
Ja trylogię uwielbiam. Sapkowski stworzył wspaniałe dzieło, moim zdaniem znacznie lepsze od wiedźmina(chociaż ten, też jest genialny). Jedyne, co mogę zarzucić Autorowi, to za duża ilość nazwisk/postaci, ciężko spamiętać, kto jest kto *smile*
Wika ;]
Lubię te wasze rozmowy *śmieje się*
No – mlodad- Ma rację 😉
mlodad
No dobra wszystko ładnie pięknie… Wy tu sobie gadu gadu a robota czeka;] trzeba opowiadanie kończyć hehe
z racji tego że są wakacje to nie naciskam, ale fajnie byłoby coś przeczytać
Miye
Corvidae: uee, szkoda, bo blisko mam… Jakoś za trylogią husycką nie przepadam, zdecydowanie wolę wiedźmina. Polecam natomiast Kroniki Jakuba Wędrowycza autorstwa Philipiuka, jeżeli gdzieś dorwiesz.
Irresa: Zacznij od “Pulpecji” M. Musierowicz albo “Poczekajki” K. Michalak.
IRRESA
*jeśli to czytasz
IRRESA
Ty, a może byś tak zaczął te “Irresa”, z wielkiej litery pisać? Byłoby nice. *uśmiech*
Może i jest najlepsza, ale… poleć mi coś bez wątków fantasty ( Lilijka – jedli to czytasz, to wiesz o co chodzi. )
Muszę czytać, rzeczy realne, a od fantastyki mam się odseparować!
Corvidae
iressa, na nudę najlepsza jest książka! Ostatnio czytałem trylogię husycką i powiem, że to najlepsze książki jakie czytałem w całym życiu. Książka jest dobra na wszystko 😉
IRRESA
Nie, ja nie miałam doła! Dobra skończmy ten temat, dla mnie różnica jest ogromna!
Może i nie mam co żałować, ale siedzę w Szopienicach i się w domu duszę! Leje, leje, leje i w dodatku co robić nie ma. To już bym wolała nad morzem być! Dla mnie morze to jest morze i nawet jak leje to tam mogę siedzieć. *uśmiech* Więc cudownie by mi było!
Vicky – nie opisuj mi co Ty tam robisz, bo wyjdę z siebie, że mnie tam nie ma!
Corvidae
Ano w sumie z rańca jest całkiem ładnie, ja jednak od morza oczekuję możliwości leżenia plackiem od wschodu, do zachodu słońca *smile* Upały uwielbiam, oczywiście tylko, kiedy jestem nad wodą. Generalnie pogodowo, to lato prezentuje się baaardzo słabo. Za propozycję odwiedzin dziękuje, jednak z pewnych powodów nie skorzystam *smile*
Corvidae
”
Corvidae – jakie Ty masz dziwne odczucia! o.O Człowieku. Na takim typowym blogu to pisze się tak :
J@ t@k str@@@$znI€ lQvCi@m słłłłłit@$n€ QpQwi@d@nK@ VickUUU$! ;*** Ajć.! <333''
No w sumie wielkiej różnicy nie ma… Wszyscy się ''lofciają'' i co rusz mają ''doooła ;(''.
BTW irresa, nie masz co żałować morza… Pogoda jest bardzo słaba ;/
Miye
Ja jestem na Mierzei i mi tam odpowiada. Rano plaża, potem trochę pada i wieczorem spacer, a dzisiaj to w ogóle w Gdańsku byłam na Jarmarku. Tylko, że osobiście nie cierpię upałów, więc może jestem trochę nietypowa. Może Cię odwiedzić? *smile*
IRRESA
A tak w ogóle to przykazanie drugie! XD
___________________________________
Dobra, jaja se robię.
IRRESA
Corvidae – jakie Ty masz dziwne odczucia! o.O Człowieku. Na takim typowym blogu to pisze się tak :
J@ t@k str@@@$znI€ lQvCi@m słłłłłit@$n€ QpQwi@d@nK@ VickUUU$! ;*** Ajć.! <333
xD Więc nie marudź, ja miałam złe dni! I nikt nie miał dla mnie czasu, poczucie własnej wartości mi spadło. *uśmiech* Więc marudzisz!
A po co ja się w ogóle tłumaczę…
Wika ;]
Haha Corvidae nie czepiaj się… Czasami tak trzeba *śmieje się*
Corvidae
Jezuuu… Jak tak czytam Wasze komentarze, to czuje się trochę jak na bogu ”słiiit,13 ”…
IRRESA
No nie przejmuję, ale miło jest jak ktoś nas kocha, nie?
A ja pisząc ten komentarz byłam tak zdołowana i smutna, że ho ho!
Minęło mi. Dziękuję za pocieszenie. *uśmiech*
Młoda – ja Ciebie też. *buziak*. Dziękuję.
Wika ;]
Irresa zadałaś dziwne pytanie, bo z tego co widze po twoich komentarzach nie przejmujesz się ocenią innych ludzi. Oczywiście mówię tu o ocenie na twój temat. *uśmiech* Napewno są osoby które Cię lubią. 🙂 A co do opowiadanie to akcja naprawdę szybko się rozwineła. No opowiadanie dość przewidywalne, ale cóż ;d Hmmm… moze ja teraz nie będzie oceniać opowiadania? Ocenie je jak będzie już gotowe. Będzie mi łatwiej 😉
Rose
A mi, mimo że opowiadanie jest przewidywalne i tak się podoba, jak każde. Uwielbiam tego typu opowiadania i czytam je z dużą przyjemnością 😉
mlodad
A no pewnie że kocha ;*
IRRESA
Nie, nie, nie! Nie podobało mi się, nie podoba i pewnie już nie spodoba! I już! Nie kłóć się tu ze mną!
A Lilijka mi z ust wszystko po kolei wyjęła, za co jej dziękuję, bo mi by się takiego długiego pisać nie chciało!
A co do mojego złego nastroju to on wcale zły nie jest, tylko taki niestabilny i nikt mnie pocieszyć nie chce i nikt mnie nie przytula i nie ma czasu dla mnie nikt, nikt, nikt! A Ty mnie jeszcze swoim morzem dołujesz, o ja tam w tym roku nie pojadę! I już nawet siły nie mam krzyczeć w tym komentarzu…
Ktoś mnie jeszcze kocha?
______________________
Pewnie nie.
JuuNkaa
Podoba mi się i bardzo mnie ciekawi dalszy rozwój akcji , choć muszę przyznać , że faktycznie trochę przewidywalne jest.. Chyba , że nas jakoś zaskoczysz ;D
lilijka:)
nie mowie o porzuceniu watkow romantycznych bo one sa w porzadku i bardzo oczekiwane, chodzi mi bardziej o zerwaniu stereotypu – on buntownik ona niewinna istota. Przeciez watki romantyczne powstaja rowniez miedzy osobami z innymi typami charakterow a wydaje mi sie ze Ty juz z przyzywczajenia masz ciagle ten sam. To samo z opisem ich wygladu, zaskocz czyms innym, czyms co nas zaskoczy, Zerwij z brunetem z grzywka opadajaca na oczy w skórze i na motorze oraz blondynka z duzymi chabrowymi oczami przeciagajaca sie jak kociak. Zle nie bedzie nigdy, ale czasami mala zmiana wychodzi na dobre *usmiech*.
A tymczasem slonecznej pogody!
Miye
Oj oj wcale nie! Przyzwyczaiłaś się po tych pierwszych i sugerujesz, że tak jest w każdym. Dla przykładu pamiętniki – Vicky jest ruda i ma zielone oczy, a Gabriel jest blondynem z niebieskimi, do tego jest wredna i z charakterem, zdecydowanie nie biedna czy zagubiona, Pieśń Księżyca – Emi brązowe włosy i karmelowe oczy, Jay czarne (i dobra, tu wracamy do przydługie), Jagoda z Magia Miłości ma czarne włosy, a Gadriel jest ogólnie po wojskowemu ścięty i patrząc na całokształt wydaje mi się, że wyglądem to już wszystkie wzorce możliwe wyczerpałam, a do tego wracam, ponieważ to mój ulubiony i “widzę go na modelu”. Główna bohaterka nie będzie miała nigdy krótkich włosów bo nie i już.
Co do tego opowiadania to ono planowo ma mieć coś koło 12 stron znormalizowanego (ile wyjdzie, nie wiem, bo nie mam pojęcia co mi do głowy jeszcze przyjdzie) dlatego akcja leci “na łeb na szyję”. Co do tematyki – jest odpowiedzią na 2/3 nastkowych artykułów do działu “miłość” i w tym celu je piszę. Do tego przeżywałam takie coś w rzeczywistości – koleżanka uganiała się za chłopakiem, którego ja później poznałam w klubie fantastyki. No cóż, ona w każdym razie stchórzyła i nie odważyła się go poznać “na żywo” mimo, że miała ku temu okazję.
lilijka:)
Napewno sie zgodzi …
Vicky – stajesz sie bardzo przewidywalna w swoich opowiadaniach, juz na wstepie wiadomo ze tresc bedzie dotyczyla szalenczo zakochanej dziewczyny i podlego faceta ktory zawsze ma brązowe wlosy lekko opadajace na oczy. Odrazu wiadomo ze ona bedzie robic cos wbrew sobie bo przeciez go kocha a on bedzie zimny i nieczuly ale wkoncu po wielu wzlotach i upadkach sie zakocha i na koncu beda zyli dlugo i szczesliwie *usmiech* . Nie kusi cie zeby cos drastycznie zmienic, zeby caly schemat dotychczasowych opowiadan zburzyc i wtrącić świeżość ? Cos czego jeszcze tu nie bylo ? Przeciez Twoją wyobraźnie na to stac !
A swoją droga, także jestem zawiedziona ze kolejna “obietnica” dokonczenia poprzednich rzeczy legla w gruzach. Takim sposobem bedziesz miec coraz wiecej rzeczy do dokonczenia … ktore w efekcie nie doczekaja sie konca.
Miye
Nie, chwilowo kończę “Pieśń Księżyca” tylko, że powoli, bo jestem na wakacjach.
Co do zaskakiwania, to nie ma siły, żeby w moich opowiadaniach nie było wątków romantycznych, po prostu nie i już! A i tak zazwyczaj masz coś co dla wszystkich jest niespodzianką, więc chyba nie jest tak źle?
IRRESA
Vicky, wybacz, że to powiem, ale niedobrze mi od tego opowiadania. *krztusi się* Po prostu jak słyszę o tej Mai i widzę jej zachowanie to po prostu mam ochotę coś rozszarpać. Nie wiem czy się dziewczyna zgodzi na propozycję Łukasza ( idę, o zakład, że tak, ale pewności nigdy nie mam. ) ale tak czy inaczej zachowuje się jak, głupia, naiwna idiotka. Brry! Po za tym jak na mnie akcja się za szybko rozwinęła.
Styl pisania na Twoim poziomie.
Coś czuje, że Ci bohaterowie będą mi ostro działać na nerwy…
Miye
Tobie dzisiaj nie odpowiadam, bo masz zły humor. (A ja jestem nad morzem i mi dobrze, o!)
Rose
Spodobał mi się początek i jak zawsze niecierpliwie czekam na ciąg dalszy ; )