Czytałam już wiele dzieł literatury postapokaliptycznej, ale zazwyczaj, wbrew założeniom autora, nie wywiera ona zbyt wielkiego wrażenia na czytelnikach. Czasami jednak zdarzają się powieści o tak mocnym przesłaniu, że po prostu wymuszają zastanawianie się nad nimi, życiem i samym sobą, oraz tym, w jaki sposób może zmienić się świat. „Nowa Ziemia” jednocześnie zachwyca i przeraża. To książka bardzo obrazowa i zawierająca głębsze przesłanie. Oby nigdy nie przyszło nam żyć w tak makabrycznym miejscu.
Pressia ma piętnaście lat i głowę lalki stopioną z ciałem, w miejscu, gdzie powinna być jej dłoń. Gdy skończy szesnaście, zostanie siłą wcielona do wojska, a właściwie krwiożerczej organizacji, która morduje ludzi dla zabawy. Dziewczyna mieszka wraz z dziadkiem, w którego przełyku utkwił furkoczący wiatraczek. Schronienie znaleźli w zgliszczach zakładu fryzjerskiego. Mężczyzna prowadził kiedyś dom pogrzebowy i teraz, zamiast zwłok, zszywa żywych ludzi. Ona konstruuje mechaniczne zwierzątka, by je wymieniać na jedzenie. W tym świecie nie zostało już nic pięknego. Każdy człowiek, który przeżył wybuch, został w jakiś makabryczny sposób zdeformowany. Tu nie ma miejsca na beztroskę i uśmiech, nie ma już w życiu nadziei.
Partridge żyje w sterylnej przestrzeni pod kopułą. Jest „czystym” – człowiekiem, który wyszedł z wybuchu bez szwanku – i przyszłością Nowej Ziemi. Chłopak zostaje poddany kodowaniu by zwiększyła się jego szybkość i siła. Coś jednak nie działa tak jak powinno i rządząca grupa nie jest w stanie kontrolować jego zachowań. Kiedy jego ojciec nieopatrznie wypowiada jedno, wieloznaczne zdanie, Patridge zaczyna wierzyć, że jego matka żyje, gdzieś tam, w skażonym świecie, poza kopułą. Nie pozostaje mu nic innego, jak wyruszyć na poszukiwania.
Książka pisana jest bardzo obrazowo. Autorka lubuje się w przedstawianiu czytelnikowi przeróżnych mutacji. Przed oczami staje nam chłopak, w którego plecy wtopiły się ptaki, połączeni ze sobą w przeróżny, groteskowy sposób, ludzie, zdziczałe, genetycznie przebudowane zwierzęta i wiele innych istot, w których niewiele już pozostało z człowieka. Słowa przemawiają do nas wyraźnie, dosadnym językiem. Momentami można wręcz poczuć, że samemu stoi się na zgliszczach starego świata. Wszyscy walczą tam o przetrwanie, nie mając pewności, czy w ogóle jest jeszcze po co żyć.
Oprócz ciekawych zdarzeń, intryg i spisków na skalę globalną, fabuła książki w dużej mierze skupia się na występujących w niej postaciach. Wszyscy bohaterowie (nie tylko ci główni) mają swoje historie. Każdy posiada motywację i odpowiednio popartą chęć działania. Osoby te są niezwykle barwne i nawet chłopak z wtopionym w plecy bratem, wydaje się czytelnikowi, jak najbardziej rzeczywisty i prawdziwy. Natomiast Pressi i Patridgowi towarzyszy się, gorąco im w drodze kibicując.
W dalszym ciągu zostaję pod dużym wrażeniem powieści. Przygody dwójki, a właściwie pod koniec już piątki, bohaterów są przemyślane i niezwykle ciekawe. Fabuła „Nowej Ziemi” została ułożona logicznie i jest skonstruowana w taki sposób, że osadzona w niej wartka akcja, wydaje się jak najbardziej realna. To, czym najbardziej straszy czytelników książka, to właśnie to prawdopodobieństwo wydarzeń. Niewiele jest w dziele pani Julianny Baggott rzeczy wydumanych, a te nierealne i czysto fantastyczne, dzieją się dopiero „potem” (w czasie po wybuchu).
Mimo iż całość pisana jest w narracji trzecioosobowej, tom został podzielony na krótkie rozdziały, uzależnione od osób, z których punktu widzenia dzieje się akcja. Jest to bardzo wygodne dla czytelników rozwiązanie, zwłaszcza zanim bohaterowie spotkają się ze sobą. Wydanie jest bardzo ładne i staranne, zresztą to chyba cechuje wszystkie powieści Literackiego Egmontu (tu należą się wielkie brawa dla wydawnictwa, za to, że trzyma wysoki poziom). Błędów edytorskich nie zauważyłam, a tłumaczenie jest bez zarzutów. Jedyną wadą jest grubość książki, ponieważ przy takim klejeniu, ma szansę szybko się rozsypać. Mój egzemplarz na szczęście nieźle się trzyma. Jeżeli natomiast chodzi o oprawę graficzną, to jest zarówno na co popatrzeć jak i o czym poczytać.
Do treści książki nie mam najmniejszych zastrzeżeń choć momentami miałam ochotę zamknąć oczy, jak podczas oglądania krwawego horroru i przynajmniej na chwilę lekturę odłożyć. Czytałam jednak dalej, ponieważ nie dało się od niej tak łatwo oderwać. Powieść intryguje i wciąga w swoją głębię. Jest to lektura po którą naprawdę warto sięgnąć i z czystym sumieniem mogę ją innym polecić. Ja sama kolejnej części już nie mogę się doczekać. Miłośnicy „Igrzysk Śmierci” czy „Ocalonych” powinni być zachwyceni. Do przeczytania „Nowej Ziemi” z całego serca zachęcam.
O autorce słów kilka
Julianna Baggott to ceniona przez krytyków autorka, pisząca także pod pseudonimem Bridget Asher i N.E. Bode. Opublikowała siedemnaście książek w tym powieści dla dorosłych, młodzieży oraz zbiory poezji. Autorka jest profesorem na Wydziale Pisania Kreatywnego Uniwersytetu Stanowego Florydy oraz założycielką organizacji non profit Kids in Need – Books in Deed.
Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję portalowi Nowaczytelnia.
soulmate
Nawet nie wiedziałam, że historia w książce jest tak makabryczna. Z chęcią sięgnę po nią gdy tylko wpadnie w moje ręce. Strasznie lubię powieści antyutopijne, szczególnie Dobrani czy Igrzyska Śmierci, jednak czegoś takiego jeszcze nie czytałam. Te “stopione” części ciała wydają się… okropne. Ale i ciekawe – a potem będą koszmary senne 😀
Nevermore
Zapraszam Cię do zabawy w 11 pytań:)
Immora
Bardzo mnie zachęciłaś, mam coraz większą ochotę na tę książkę 😉 Mam nadzieję, że mi się uda…
Jarka
Ja również spotkałam się z wieloma pozytywnymi opiniami o tej książce. Ostatnio miałam nawet plan ją kupić, jednak pustki w portfelu bolą…
Recenzja bardzo mi się podobała- odebrałam ją jako bardzo szczerą opinię 🙂
Nelaime
Mam od dawna ją w planach. Tyle pozytywnych recenzji czytałam o niej i tematyka też jest zachęcająca (:
Miłośniczka Książek
Miałam przyjemność czytać tę książkę jeszcze przed premierą. Bardzo mi się spodobała, czemu dałam wyraz w mojej recenzji na blogu ;]
Pozdrawiam!
Cassin
Na całe szczęście mam ją w już w swojej biblioteczce – jak tylko dokończę to, co czytam – zaraz się zabieram (wcześniej – w czasie sesji – podczytałam sobie tylko początek).
Pozdrawiam!
Edyta
Już od dawna mam na nią ochotę. Teraz zaciekawiłaś mnie jeszcze bardziej. 🙂