Tańczyła. Uwielbiała to uczucie swobody i cudownego spełnienia. Wirowała na parkiecie, wśród tłumu innych ludzi, którzy w ogóle nie mieli dla niej znaczenia. Równie dobrze mogliby nie istnieć. Obserwowała z rozbawieniem grę, którą toczyli Gadriel i nieświadomy niczego Michał. Gdzie tylko pojawił się ten pierwszy od razu przy stolikach wybuchały kłótnie, dziewczyny płakały, chłopacy zaczynali się bić między sobą. Za nim, niczym cień, podążał jej jasnowłosy przyjaciel, łagodząc wszystkie spory, powstrzymując walki i wyzwiska. Uparcie i wytrwale stał na drodze rozsiewanego przez Gadriela chaosu. Gra była ciekawa, a ona doskonale rozumiała jak bardzo chłopak lubi tego typu wyzwania. Przymknęła oczy zatapiając się w dźwiękach muzyki. W każdej, nawet najbardziej nieznośnej piosence, potrafiła znaleźć coś dla siebie. W pewnym momencie poczuła ogarniającą ją senność. Była tu, w realnym świecie, tańcząc na pełnym ludzi i kolorowych świateł parkiecie, a jednocześnie zupełnie gdzie indziej. Skoczna melodia zwolniła, złagodniała. Poczuła otaczające ją od tyłu ramiona. Niemal mimowolnie, nieświadomie, kołysała się w takt muzyki, opierając się o obejmującego ją chłopaka.
– Wiedziałem, że lubisz tańczyć – zamruczał aksamitnym głosem Rael.
Amy spróbowała się wyrwać, jednak jej ciało nie podlegało już jej woli. Nie czuła nawet poirytowania, a jedyne co jej pozostało, to przyjemność płynąca z tańca. Jej umysł z trudem oddzielał od siebie sprzeczne uczucia.
– Na pewno nie z tobą! – syknęła na niego wściekle.
Roześmiał się. Poczuła płynący od niego podziw i zdumienie, że w ogóle była w stanie się odezwać. Jego orzechowe oczy zalśniły. Uśmiechnął się leniwie.
– Jeszcze przekonamy się czy nie ze mną – odpowiedział arogancko. – Będziesz miała na przemyślenia bardzo, bardzo długi czas.
– Co chcesz ze mną zrobić? – zapytała zupełnie spokojnie dziewczyna. Zdawała sobie sprawę, że powinna być przerażona. Nie była. Już dawno, od kiedy zobaczyła Barghesta, zwiastuna własnej śmierci, była z nią pogodzona. Teraz, korzystając z czasu który jej pozostał, szukała jedynie sposobów na załatwienie paru istotnych spraw. – Znowu planujesz mnie złożyć w jakiejś idiotycznej ofierze?
– Nie, nic z tych rzeczy. Z tym już sobie poradziłem w inny sposób – odpowiedział naprawdę rozbawiony. – Mam zamiar trochę się tobą pobawić, mała czarownico – oznajmił.
Amy wbrew własnej woli odwróciła się do niego, oplatając ramionami jego szyję. Położyła głowę na jego ramieniu. Objął ją w talii. Całą sobą zaczęła błagać, żeby Gadriel zauważył, że coś jest nie tak. Spojrzała w jego stronę. Jej brązowe oczy spotkały się z jego ciemnymi. Wiedział. Podszedł do tańczącej pary, odpychając ją od Raela. Wystarczyła sama jego obecność, żeby odzyskała kontrolę nad swoim ciałem. Przylgnęła mocno do jego boku, chowając się pod czarno-białymi skrzydłami.
– Czego od niej chcesz?! – zawarczał.
– Wezwała mnie i teraz jest moja – odpowiedział spokojnie Rael. – Mam do niej pełne prawo.
Oczy Gadriela jeszcze bardziej pociemniały. Amy nawet nie zauważyła, kiedy znaleźli się w tym drugim, jakby równoległym świecie. Tym razem stali na porośniętym trawą wzgórzu. Dookoła nie było niczego, tylko całe morze zieleni. Długie źdźbła sięgały dziewczynie prawie do kolan. Chłopak odepchnął ją w tył. Stanął pomiędzy nią a Raelem. Z przewieszonej przez plecy pochwy wyciągnął długi, półtoraręczny miecz. Oręż zapłonął dziwną, upiorną poświatą. Trawa pod stopami Gadriela zaczęła usychać i już po chwili obszar na którym stał, był jedynie jałową ziemią, o mniej więcej metrowym promieniu. Rael roześmiał się gorzko.
– Naprawdę? – zapytał z niedowierzaniem. – Będziesz ze mną walczył?
Chłopak skinął głową. Czekał. W rękach Raela pojawił się lśniący, długi miecz. Ostrze co prawda nie płonęło ogniem, ale jarzyło się oślepiającym, białym blaskiem. Zaatakował. Stal uderzyła o stal. Rozpoczęła się walka. Amy wpatrywała się oniemiała, jak walczący co chwila wznoszą się w powietrze i ponownie opadają na zieloną trawę, która wszędzie tam, gdzie pojawił się Gadriel, natychmiast więdła, zamieniając się w suchą, jałową ziemię. Szybka seria ciosów, odskakujący od siebie przeciwnicy, a potem kolejna wymiana. Obserwująca wszystko dziewczyna zdała sobie sprawę, jak wyrównana jest ich walka. Mijały długie minuty, a szala zwycięstwa nie przechyliła się ani odrobinę na żadną ze stron. Wymiana ciosów wyglądała jak niesamowity, śmiertelnie groźny taniec. Gadriel i Rael byli artystami, niesamowitymi, cudownymi i przerażającymi jednocześnie. W pewnym momencie Amy poczuła jak coś ciągnie ją na ziemię. W dalszym ciągu stała na parkiecie, wtulona w bok Gadriela, a jednocześnie obserwowała wspaniałą walkę w morzu zielonej trawy.
– Coś się stało? – zapytał podchodzący do nich Michał.
Miał zaniepokojony wyraz twarzy. Gadriel skinął głową.
– Ten chłopak zaczepiał Amy – wyjaśnił z prostotą, wskazując na Raela.
Niebieskie oczy Michała stały się lodowato zimne. To nie pasowało do jego przystojnej twarzy. Zamachnął się i z całej siły uderzył Raela pięścią w twarz. Tamten zatoczył się zaskoczony. Upadł na podłogę. Z nosa popłynęła mu krew. Amy zobaczyła, jak w drugiej, tej innej rzeczywistości, opada na trawę, wypuszczając miecz.
– Co, do cholery? – warknął w obu światach.
Gadriel stanął nad nim, trzymając wyciągnięty miecz. Michał stanął nad nim z zaciśniętymi pięściami.
– Wynoś się stąd! – rozkazali obydwaj.
Orzechowe oczy Raela patrzyły niedowierzająco. Druga rzeczywistość się rozwiała. Nie było już trawy, ani błękitnego nieba, a tylko głośna muzyka i pełna kolorowych świateł dyskotekowa sala. Rael wstał.
„Ona jest moja” warknął w myślach, a Amy była pewna, że wcale nie powinna była tego słyszeć „należy do mnie i wrócę po nią!”
Odpowiedziała mu cisza. Obrzucił całą trójkę wściekłym spojrzeniem. Wycofał się ku drzwiom i wyszedł na zewnątrz, mijając klubowych ochroniarzy, po czym zniknął w mroku nocy. Amy dopiero teraz puściła czarny t-shirt Gadriela. Spojrzała w, na powrót łagodne, błękitne oczy Michała.
– Dziękuję – odezwała się mówiąc do obydwu.
– Zajmij go czymś – wyszeptał do niej Gadriel, tak jak gdyby Rael nigdy się tu nie pojawił i nic się między nimi nie wydarzyło. – Psuje mi całą zabawę – mruknął, a potem swobodnym krokiem zszedł z parkietu.
Amy uśmiechnęła się. Podeszła do Michała. Wtuliła głowę w zagłębienie jego ramienia, oplatając rękami szyję chłopaka.
– Mam ochotę potańczyć – powiedziała cicho, już na powrót wsłuchana w takty spokojnej, wolnej melodii.
Objął ją w pasie. Wśliznęli się między tańczące na parkiecie, przytulone pary.
– Ja też – uśmiechnął się do niej chłopak.
Spokojnie płynęła w tańcu, wtulona w tors Michała, starając się nie pamiętać, jak cudownie czuła się tańcząc w ramionach Raela, a pewność, że nie umrze jeszcze tej nocy, dodawała jej skrzydeł.
The End
IRRESA
Hm, ciekawe… Widać, że jeśli w grę wchodzi życie Amy to Gadriel i Michał potrafią być zgodni. XD
Wika ;]
Też to zauważyłam 🙂 Może i lepiej.
Corvidae
”walka na dwóch płaszczyznach… sam pomysł brzmi znajomo”
Sucker Punch!!!
xD
Rozprówacz
a mi się podobało. walka na dwóch płaszczyznach… sam pomysł brzmi znajomo choć wykonanie przednie, zastanawia mnie tylko czemu inne osoby nie odczuły skutków ubocznych walki. Michał i Gadriel wespół-działający… nie sądziłem,że tego dożyję
lilijka:)
Vikki wiesz co mnie troszke drażni ? Jak pojawia sie jakis watek w Twoim opowiadaniu, to nagle w innych on tez zostaje gdzies wpleciony. Rozumiem ze Rael jako demon ( wystepujacy w swiecie fantazy) jest nie odłaczynym elementem kazdej fabuly w tej kategorii ale czy wszedzie “ofiara” musi slyszec wewnetrzne glosy ktore on wypowiada. Czy wewnetrzne polaczenie musi zawsze opierac sie na tym samym schemacie ? Wydaje mi sie ze alternatywa mogloby byc np przekazywanie mysli przez dotyk, bodzce zapachowe, przebłysk jakis wydarzen albo chwilowe otepienie cokolwiek innego … slyszenie myśli staje sie bardzo przewidywalne. Ale poza tym rodzial jak najbardziej pozytywny i zachecajacy do czytania *uśmiech*
Miye
“Krwawe Rytuały” były pierwsze, więc już musiało tak zostać. I Rael też pojawia się w “Świcie Zmierzchu” najpierw. Dopiero później wrzuciłam go do “Na Granicy Szaleństwa”.