
Lato w wielkim mieście
Nie lubisz Nowego Jorku? Żaden problem – ta książka i tak postara się cię do niego przekonać. Lato w wielkim mieście to historia, która początkowo przypomina klasyczną komedię romantyczną z motywem „enemies to lovers”, ale szybko okazuje się czymś więcej. Czymś bardziej osobistym, mniej oczywistym, momentami nawet bolesnym. A przede wszystkim – absolutnie wciągającym.
O czym jest książka?
Elle – 27-letnia scenarzystka z twórczym kryzysem i emocjonalnym bagażem – trafia do Nowego Jorku, miasta, którego szczerze nie znosi. To właśnie tutaj ma napisać scenariusz życia. Problem? Miasto ją przeraża, a deadline goni bezlitośnie.
Do tego dochodzi sąsiad. I to nie byle jaki – Parker Warren. Facet z przeszłością, z pieniędzmi i, co gorsza, z planem, w którym Elle odgrywa zaskakująco istotną rolę. Potrzebują się nawzajem: on – by wykreować właściwy wizerunek, ona – by poznać Nowy Jork od kulis (tych bardzo uprzywilejowanych). Tak rodzi się umowa. Udają parę. A potem… nic nie jest już tylko grą.
Moja opinia i przemyślenia
Ten romans to jest naprawdę coś. Choć motyw „nie znoszę cię – ale może jednak…” brzmi znajomo, autorka zaskakuje, dając bohaterom głębię, nieoczywiste konflikty i relację, która rozwija się w rytmie slow burn, jakiego się tu naprawdę nie spodziewałam.
Elle z pozoru jest błyskotliwa, ironiczna i z pazurem. Ale im dalej w fabułę, tym wyraźniej widać jej kruchość, niepewność i zmęczenie. To bohaterka, którą trzeba poznawać kawałek po kawałku. Czasem miałam ochotę nią potrząsnąć, innym razem – przybić jej piątkę. Jej niechęć do Parkera nie wynika tylko z dumy – to coś głębszego. Lęk? Uraza? A może strach, że on rzeczywiście widzi więcej, niż chciałaby przyznać?
Parker? Idealny aż do przesady. Na szczęście nie jest papierowy. Nie znamy jego perspektywy – co momentami frustruje – ale działa na wyobraźnię. To jeden z tych bohaterów, którzy zdobywają zaufanie czynami, nie słowami. Trzeba się go uczyć – i trochę żałuję, że nie dano nam więcej narzędzi, by to zrobić.
Nowy Jork? Nie jest tłem, lecz tętniącym sercem tej historii. Miastem, które rani, zachwyca, przeraża i uwodzi. To w jego rytmie rozwija się relacja Elle i Parkera. Czuć zapach porannej kawy, słychać szum metra, na karku czuć wiatr znad East River. To właśnie ta autentyczność sprawia, że książka działa – każda scena jest osadzona tu i teraz.
Podsumowanie
Lato w wielkim mieście to powieść, która z pozoru serwuje wszystko, czego oczekujemy od wakacyjnego romansu: iskrzącą chemię, nieoczywisty układ, wielkie miasto i lekki styl. Ale to tylko powierzchnia. Pod spodem kryje się opowieść o przepracowywaniu traumy, budowaniu zaufania i o tym, że największą odwagą bywa przyznanie, że potrzebujemy drugiego człowieka.
To nie bajka. Nie wszystko kończy się idealnie. Ale właśnie dlatego ta historia zostaje w głowie. I sprawia, że masz ochotę sięgnąć po matchę, odpalić jazz i przez chwilę poudawać, że jesteś tam – w Nowym Jorku. Gdzieś między Piątą Aleją a własnymi emocjami.
Dla kogo jest ten tytuł? Dla tych, którzy lubią, gdy romans ma warstwy – i nie boją się ich odkrywać.
Egzemplarz recenzencki otrzymałam od wydawcy.
Przeczytaj również: