“Larista” to historia o miłości, która może przezwyciężyć wszystko. Powieść jest lekką i przyjemną, momentami również zaskakującą, przedstawicielką gatunku paranormal romance. To taka niewymagająca, młodzieżowa fantastyka.
Larysa marzy o wielkiej miłości. Choć kończy osiemnaście lat to nigdy jeszcze nie była zakochana. Wkrótce jej życzenie się spełnia, a na jej drodze staje dwóch zabiegających o jej względy chłopaków. Z początku wszystko wydaje się tajemnicze i zagmatwane, ale wkrótce dziewczyna poznaje tajemnicę Guardianów i Tentatorów. Staje się częścią zwyczajowej walki Dobra ze Złem, oraz obiektem pożądania dwóch odwiecznych wrogów.
Pomysł fabuły jest dość ograny i banalny, ale pisarka ubrała go w swoje własne barwy, co wyszło zdecydowanie na korzyść książki. Ciekawostką jest również fakt, że akcja rozgrywa sie w Polsce, a autorka powieści tworzy pod pseudonimem. Wydaje mi sie, że dzięki temu zabiegowi powieść zyskała nieco prestiżu, ponieważ wielu czytelników, zwłaszcza młodych, czuje niechęć do naszych rodzimych pisarzy. W wielu przypadkach niestety uzasadnioną. W wypadku “Laristy” na szczęście nie ma się czego obawiać, ponieważ historia poziomem nie odbiega od zagranicznego rodzeństwa.
W dniu 18 urodzin Larysa śni koszmary i to w nich po raz pierwszy widzi przyszłego ukochanego. Motyw snów, choć powszechnie znany, należy do jednego z moich ulubionych, zwłaszcza gdy sny są niejasne i nieco przerażające, takie jak ten z “Laristy”. To jednak najlepsze elementy powieści, bo reszta skupia się na wątku romantycznym – słodkim do bólu i niesamowicie wręcz perfekcyjnym. Takich, po wielu literackich przygodach, mam już nieco dosyć. Choć bardzo lubię młodzieżowe romanse to jednak niekiedy są one nawet dla mnie zbyt skrajne.
“Larista” to książka ciekawa i dobrze napisana. Czyta się ją szybko i z przyjemnością. To taka lekka historia, na jeden, może dwa wieczory. Sama główna bohaterka jest postacią bardzo dobrze wykreowaną – posiada swój indywidualny charakter, jest ciekawska, cechuje ją duży współczynnik empatii. Momentami nieco przypominała mi Bellę ze “Zmierzchu” (na przykład gdy uznała, że musi oddać pierścionek, bo jest za drogi), ale poza tym została stworzona w ciekawy i sympatyczny sposób. W przeciwieństwie do wielu pierwszoplanowych postaci, których zwyczajnie się nie lubi, a wówczas ciężko przeżywać z nimi ich przygody.
Myślę, że powieść idealnie nadaje się dla wszelkich wielbicielek gatunku. Nie ma w niej nic szczególnie specjalnego, ale z łatwością można utożsamić sie z bohaterami, a sprzyja temu nawet samo miejsce akcji. “Larista” to dobrze napisana, przyjemna książka i świetny debiut polskiej pisarki, która tworzy pod pseudonimem Melissa Darwood.
Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję portalowi Nastek
Paulina Chmielewska
Serio? :O Dla mnie to jedna z najgorszych książek, jakie czytałam 😀