„Klemens i Kapitan Zło” to historia czwórki gimnazjalistów, na których boisku szkolnym, pewnego dnia wylądował międzywymiarowy statek kosmiczny. Okazało się, że na jego pokładzie przyleciało grono pedagogiczne z „międzywymiarowej komisji do spraw edukacji”. Wielu z nas marzyło o jakimś niezwykłym dniu w szkole, wydarzeniu, które zakłóciłoby nudne lekcje. Czy jednak chcielibyśmy przeżyć coś aż tak ekstremalnego?
Straszny i groźny dyrektor Piekutko zebrał na placu całą młodzież by przedyskutować problemy szkoły, która cały czas w rankingach spada. Doszło nawet do tego, że dyrektor przegrał zakład o wyniki osiągnięte na turnieju drużyn piłkarskich. W skrócie rzecz ujmując – po prostu chciał sobie pokrzyczeć. W tym czasie, na boisku, wylądował statek kosmiczny przy okazji, rozwalając mównicę (niestety znienawidzonemu panu Piekutko nic się nie stało). Jak się okazało, kosmicznymi gośćmi byli Kapitan Zło i jego dziwaczna załoga, którzy to przybyli w celu zawieszenia dyrektora w obowiązkach, gdyż ich zdaniem był winien zakłócania przepływu energii w szkole. To wydarzenie jednak nie było najgorszym, co tego dnia spotkało Klemensa. Chciał poderwać dziewczynę, ale niestety, okazało się to wcale niełatwe… Możliwe, że łatwiej będzie sobie poradzić z kosmicznymi nauczycielami…
Fizyki uczy kościotrup, biologii pół-kobieta pół-ślimak, a wf-u olbrzym o czterech rękach. Dodatkowo wszyscy mają fantastyczne imiona (na przykład Zygmar Cztery Razy Bardziej). Wszyscy starzy nauczyciele zniknęli – ot tak i już, nie pojawili się w szkole. Nawet poczciwy stary woźny. Placówka edukacyjna całkowicie została opanowana przez kosmitów.
Książka to nie tylko niezwykła historia grupy dzieciaków, ale także zabawne ilustracje pana Tomka Lwa Leśniaka. I mimo, że są czarno-białe (no dobrze, zielono-białe), to genialnie wpasowują się w klimat. Podsumowując – jest zarówno co przeczytać, jak i na co popatrzeć, a obydwu tym czynnością, towarzyszyły będą salwy śmiechu.
Nieco przykry wydaje się fakt, że wizja kosmicznych nauczycieli, tak naprawdę przypomina nasze krajowe, edukacyjne realia. Być może jest to rzeczywistość przedstawiona w krzywym zwierciadle, ale przy wielu sytuacjach myślałam „o rany, zupełnie tak samo było u mnie w szkole”. Problemy przedstawione są jednak nie tylko w szkole, a również z rodzicami. Przykre, ale niestety jak najbardziej prawdziwe.
„Klemens i Kapitan Zło” ma w sobie „to coś”. Język idealnie nadaje się dla młodzieży, a jednocześnie nie drażni starszych czytelników niezrozumiałym slangiem. Wydanie jest bardzo ładne, w twardej oprawie, a do tego bogato ilustrowane. Obrazków jest całkiem sporo, a nie, jak to czasem bywa, jeden czy dwa na cały tom. Uważam, że ta pozycja z pewnością ma szansę zainteresować współczesną młodzież, gdyż zwyczajnie przemawia jej językiem. Nie chodzi mi tylko o komiksowe wstawki, ale także o pewną dawkę nowoczesności, która zwiększa realizm – jak rozmowy na Gadu-gadu czy wpisy na blogu. Autor zdecydowanie pokazał, że jest osobą otwartą na współczesny (oczywiście nie tylko nastoletni) świat.
Historię czyta się bardzo przyjemnie. Z Klemensem, który nie ogląda zakazanych stron z gołymi kobietami, ponieważ przez nie złapał paskudnego wirusa, a jego matka jest fanatyczką aukcji internetowych, nie sposób się nie zaprzyjaźnić. Jest to doskonała pozycja, idealna dla młodzieży (choć nie tylko), a autor wydaje się doskonale rozumieć współczesne problemy. Bo który nastolatek nie byłby zawiedziony, że zamiast PlayStation dostał GameBoya? Książkę serdecznie polecam – zwłaszcza na poprawę humoru. Rodzice! Koniecznie przeczytajcie! Może sobie przypomnicie, jak to było, gdy miało się naście lat…
Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję portalowi Secretum.